Odgracamy nasze M

2023-09-11 16:00:45(ost. akt: 2023-09-11 12:17:30)

Autor zdjęcia: pixabay

Jeszcze nigdy w historii ludzie nie otaczali się tak wielką liczbą przedmiotów. To, co miało nam przynieść radość, zaczęło denerwować.
Wielka kariera Marie Kondo czy Perfekcyjnej Pani Domu, pokazuje, że jest coś na rzeczy. Liczbę przedmiotów, które udało nam się zgromadzić, zauważamy zazwyczaj podczas przeprowadzki. Stosy kartonów, które musimy przewieść, stają się często pretekstem do zmiany nawyków. Bywa, że połowa zebranych „dóbr” ląduje w koszu na śmieci.

Wiele osób cierpi również na problemy zdrowotne, związane z dużą ilością kurzu w pomieszczeniach, w których przebywają. Kurz gromadzi się zwykle na przedmiotach, różnego typu „durnostojkach, czy właśnie „łapaczach kurzu”. Często boimy się wyrzucać rzeczy, bo nie chcemy potem kupować czegoś drugi raz.

Dobrą metodą na sprawdzenie, czy coś nam jest faktycznie potrzebne, będzie przyjrzenie się jak długo danego przedmiotu nie używaliśmy.

Minimalistami nazywamy osoby, które starają się posiadać jak najmniej przedmiotów. Jednym ze znanych wyzwań minimalistów jest ograniczenie swego stanu posiadania do np. stu rzeczy. Jak wiadomo przedmioty niszczą się, ale i tu mamy sposób: gdy jeden z nich „odchodzi”, możemy zakupić drugi. Wtedy i dopiero wtedy.

Co jednak zrobić, gdy zamieszkamy z typowym „chomikiem”, któremu nie przyjdzie do głowy pozbyć się żadnej ze swoich cennych kolekcji: starych komiksów, śrubek czy zepsutych kabli? Możemy podsunąć mu ciekawą lekturę, poruszającą ten problem, może coś do niego trafi? Polecam „Rzeczozmęczenie” Jamesa Wallmana, bo omawia problem całościowo.

Gdy, z nawróconym już może nawet na minimalizm byłym chomikiem, postanowimy założyć rodzinę, wnet w naszym otoczeniu pojawią się setki przedmiotów. Począwszy od specjalnych ciuchów ciążowych dla mamy poprzez wyprawkę dla potomka i prezenty, jakimi z pewnością zaczniemy być zasypywani. Małe dziecko wcale nie potrzebuje tak wielu przedmiotów, jakby się mogło wydawać. Zamiast kupna nowej zabawki warto zabrać je w jakieś ciekawe miejsce, by mogło poznawać świat, na przykład do Zoo, sali zabaw czy na dostosowane do jego wieku przedstawienie teatralne. A najlepiej na plac zabaw czy do lasu – wtedy zaoszczędzimy cenne pieniądze, bo jak wiadomo pieniądz to czas. Nasz czas, który możemy spędzić z dzieckiem jest tym największym dobrem. Tu kłaniają się nam eksperymentaliści – a więc zwolennicy teorii, że najcenniejsze jest doświadczenie. To, co zobaczymy, poznamy, w czym dane nam będzie uczestniczyć.