KO: kilkanaście kilometrów od Warszawy są dwa niebezpieczne składowiska odpadów

2023-08-10 12:31:28(ost. akt: 2023-08-10 12:36:28)

Autor zdjęcia: pixabay

Kilkanaście kilometrów od Warszawy - w Wołominie i w Ryczołku - są dwa niebezpieczne składowiska toksycznych odpadów; za ich funkcjonowanie w całości odpowiadają obecne władze, obecny rząd.
Wojewoda mazowiecki Tobiasz Bocheński w niedzielę, w toku wymiany zdań na Twitterze, napisał, że "kolejne pożary odpadów pokazują, że samorządy rządzone przez PO są skrajnie niewydolnymi i skompromitowanymi podmiotami, które nie wykonują podstawowych zadań na rzecz mieszkańców".

"Usuwanie odpadów należy do zadań samorządów - gmin, powiatów i marszałków województw. Dziś próbuje się odpowiedzialność przerzucać na rząd, który jako pierwszy po '89 roku zajął się tym problemem strukturalnie. To żenujące" - napisał wojewoda mazowiecki.

Na poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie, poseł KO i rzecznik PO Jan Grabiec nawiązał do pożaru hali w Przylepie, w której od 2012 r. składowane były niebezpieczne substancje. Ocenił, że ta tragedia - ogromny pożar groźnych odpadów jest wykorzystywana przez rząd do ataku na opozycję. "Ten rząd nie radzi sobie kompletnie z funkcjonowaniem mafii śmieciowej i z plagą płonących składowisk odpadów" - ocenił Grabiec.

Wskazywał na zagrożenie, jakim są nielegalne składowiska. "Wiemy, że tych nielegalnych składowisk odpadów niebezpiecznych jest w Polsce grubo ponad 400, eksperci mówią o liczbie nawet 500 takich miejsc" - powiedział Grabiec.

Mówił, że do takich miejsc odpady niebezpieczne zostały zwiezione w ciągu kilku, kilkudziesięciu miesięcy. "W całości za funkcjonowanie tych odpadów odpowiadają obecne władze, obecny rząd. I cechą charakterystyczną tych sytuacji, które dotyczą miejsc kilka, kilkanaście kilometrów od granicy Warszawy, cechą charakterystyczną tych spraw jest to, że żaden urząd publiczny podlegający rządowi - ani wojewodowie, ani Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie podjęły żadnych działań, żeby przeciwdziałać katastrofie" - powiedział Grabiec.

Przekazał, że pierwszym przykładem niebezpiecznego składowiska jest Wołomin. Jak mówił, w Wołominie trzy miesiące temu samorząd, burmistrz odkryła składowisko niebezpiecznych odpadów, które pojawiły się tam w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Grabiec dodał, że wykonane zostały ekspertyzy i badania na zlecenie samorządu i WIOŚ. "Mamy tam do czynienia, cytuję, z kilkunastoma tysiącami ton odpadów w opakowaniach plastikowych i metalowych, wiele z opakowań jest w fatalnym stanie. Kilkanaście tysięcy ton to trzykrotnie więcej niż w Zielonej Górze" - podkreślił Gabiec.

Alarmował, że tzw. punkt zapłonu tych odpadów jest niższy niż 21 st. C. "Te odpady w każdej chwili grożą wybuchem (...) opary mogą tworzyć mieszankę wybuchową z powietrzem. I od trzech miesięcy wszystkie służby - policja, prokuratura, wojewoda - są zawiadomione o tym zdarzeniu. I jakie kroki podjął rząd? Żadnych, wojewoda w ogóle uchyla się od przyjęcia jakiejkolwiek odpowiedzialności, od interwencji. Chociaż bez wątpienia, w sytuacji kryzysowej, to rząd i jego służby odpowiadają za rozwiązanie tego problemu" - podkreślił Grabiec.

Posłanko KO Kamila Gasiuk-Pihowicz podała drugi przykład takiego składowiska odpadów w pobliżu Warszawy. "W Zielonej Górze paliło się 5 tys. metrów sześć., w Ryczołku - mazowiecka gmina Kałuszyn, mamy składowisko ponad 9 tys. metrów sześć. (...) Znajdują się tam odpady o właściwościach żrących, mutagennych, rakotwórczych i łatwopalnych. Ta bomba ekologiczna powstała za rządów PiS, wtedy kiedy Polska stała się takim składowiskiem odpadów z całego świata" - mówiła Gasiuk-Pihowicz.

Podkreśliła, że razem z posłem KO Czesławem Mroczkiem interweniowali po raz pierwszy ws. składowiska w Ryczołku rok temu i pisali do wojewody, premiera, ministra środowiska, prezesa NFOŚiGW. "Nikt nie udzielił gminie realnego wsparcia, odpowiadano, że gmina ma sama usunąć te toksyczne odpady, a pieniądze może będą, a może ich nie będzie" - mówiła posłanka KO.

Podkreślała, że gdy mamy do czynienia z zagrożeniem życia i zdrowia, "to wchodzi w grę ustawa o zarządzaniu kryzysowym i kompetencje są tam jasno rozpisane - wojewoda, nie radzi sobie wojewoda, to premier, alternatywą jest oczywiście Fundusz Ochrony Środowiska, fundusze celowe". "Kiedy mamy szacowany koszt utylizacji toksyn w Ryczołku na poziomie 55 mln zł, to jak gmina, której budżet wynosi 40 mln zł, ma sobie z takim zadaniem poradzić" - pytała retorycznie.

Gasiuk-Pihowicz dodała, że gdy dojdzie do tragedii, do podpalenia składowiska, "to ta bezczynność PiS-u może kosztować dużo więcej niż te 55 mln zł".

Strażacy od soboty walczyli z pożarem hali w Przylepie, w której od 2012 r. składowane były niebezpieczne substancje. W niedzielę po posiedzeniu sztabu kryzysowego wojewoda lubuski Władysław Dajczak przekazał, że pożar hali jest opanowany, a wskaźniki pokazują, że zdrowie i życie mieszkańców nie jest zagrożone. W niedzielę wieczorem rzecznik prasowy lubuskiej PSP st. kpt. Arkadiusz Kaniak poinformował PAP, że w Przylepie zakończyły się działania gaśnicze. Zapowiedział wówczas, że na miejscu przez całą noc pozostanie ok. 18 strażaków.

Zgodnie z polskimi przepisami pozwolenia na gromadzenie i utylizowanie niebezpiecznych substancji wydają starostowie. W 2012 r. Przylep był na terenie powiatu zielonogórskiego. W związku z tym - zgodnie z dokumentem do którego dotarła PAP - pozwolenie firmie Awinion na składowisko wydał ówczesny starosta zielonogórski Ireneusz Plechan (PO), który zezwolił na zwożenie niebezpiecznych odpadów do hali po dawnych zakładach mięsnych.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński odnosząc się do pożaru w Przylepie mówił w niedzielę podczas pikniku w Stawiskach, że "te śmietniska na zachodzie Polski to jest wynik" rządów PO. "Tam jest mnóstwo tego rodzaju śmietnisk, to są niemieckie śmieci. To jest przewóz niemieckich śmieci i tak będzie, tak będzie Polska wyglądała, gdyby oni przyszli do władzy" - powiedział Kaczyński. Stwierdził też, że szef PO Donald Tusk wykorzystuje każdą okazję, żeby "budzić niepokój, budzić nienawiść, żeby stawiać różne zarzuty; to może być tragedia jakiejś kobiety, a może być jak ostatnio pożar, pożar, za który oni odpowiadają". (PAP)

autor: Karol Kostrzewa