Szwajcaria i Niemcy w ćwierćfinale, Włochy nie obronią tytułu
2024-06-30 10:30:54(ost. akt: 2024-06-30 00:21:59)
Drużyny Szwajcarii i Niemiec jako pierwsze awansowały w sobotę do ćwierćfinałów piłkarskich mistrzostw Europy. Helweci pokonali 2:0 Włochów, którzy tym samym nie obronią tytułu sprzed trzech lat, a ekipa gospodarzy w takim samym stosunku wygrała z Duńczykami.
Spotkanie w Berlinie między Szwajcarią a Italią miało zaskakująco jednostronny charakter, a wygrana drużyny trenera Murata Yakina - w meczu prowadzonym przez Szymona Marciniaka - była tyleż pewna, co zasłużona. W 37. minucie prowadzenie dał jej Remo Freuler, a tuż po przerwie pięknym strzałem drugiego gola zdobył Ruben Vargas.
Szwajcarzy po raz drugi z rzędu znaleźli się w czołowej ósemce mistrzostw kontynentu, ale na zwycięstwo nad Włochami - a była to już ich 62. konfrontacja - czekali od maja 1993 roku.
"Wygraliśmy niezwykle ważny mecz i to jest najważniejsze, ale liczy się także sposób gry. Zdominowaliśmy każdy obszar na boisku, strzeliliśmy gole we właściwym momencie. Nastroje w naszym obozie są doskonałe i koncentrujemy się na naszej grze, nie oglądamy się na innych, ale też musimy twardo stąpać po ziemi" - podkreślił trener Yakin.
Z kolei szkoleniowiec "Azzurrich" Luciano Spalletti wziął na siebie odpowiedzialność za występ zespołu na niemieckich boiskach.
"Nie jestem zadowolony z gry, jaką zaprezentowaliśmy. Podobnie było po meczu z Hiszpanią (0:1). Byłem częściowo zadowolony z dwóch pozostałych spotkań - z Albanią (2:1) i Chorwacją (1:1). Zanim przystąpiłem do Euro miałem tylko 10 i zawsze pod presją: +musisz wygrać, musisz wygrać+. Jeśli chodzi o intensywność gry, byliśmy poniżej normy. Szwajcaria zasłużenie wygrała. Prawdopodobnie muszę trochę lepiej poznać drużynę, aby móc lepiej wszystko ustawić. Mieliśmy też kilku zawodników, którzy odnieśli kontuzje, a na których liczyłem" - skomentował Spalletti.
Bardziej rozgoryczeni byli włoscy kibice i dziennikarze, a media nie zostawiły na reprezentacji suchej nitki. "Zabrakło zaangażowania i ducha walki, co jest nie do przyjęcia" - ocenili sprawozdawcy telewizji RAI, a "La Gezzetta dello Sport" napisała, że "Italia straciła twarz".
Włosi podzielili los dwóch poprzednich mistrzów Starego Kontynentu - Hiszpanii i Portugalii, które - odpowiednio - w 2016 i 2021 roku także jako obrońcy tytułu odpadli w 1/8 finału. "La Roja" pozostaje nadal jedynym zespołem, który wygrał dwie kolejne edycje ME - w 2008 i 2012 roku.
Szwajcarzy kolejnego rywala poznają w niedzielę, a będzie nim zwycięzca potyczki między Anglią a Słowacją.
Także tego dnia Niemcy dowiedzą się, z kim powalczą w ćwierćfinale, a będzie to lepszy z pary Hiszpania - Gruzja.
Gospodarze turnieju mieli większe momenty zawahania, ale także dość pewnie wypunktowali Duńczyków w drugim sobotnim pojedynku 1/8 finału.
W 53. minucie gola z rzutu karnego uzyskał Kai Havertz, a kwadrans później trzecie trafienie w imprezie zaliczył Jamal Musiala, który zrównał się z Gruzinem Georgesem Mikautadze na czele klasyfikacji strzelców.
Na miano "pechowca meczu" zasłużył duński obrońca Joachim Andersen. Chwilę po przerwie po rzucie rożnym wpakował piłkę do bramki Manuela Neuera, ale po analizie VAR sędzia gola nie uznał. Niedługo później także VAR wychwycił jego zagranie ręką we własnym polu karnym i to na tej podstawie angielski arbiter Michael Oliver podyktował "jedenastkę" dla piłkarzy trenera Juliana Nagelsmanna, którą Havertz zamienił na gola.
Do niecodziennej sytuacji doszło pod koniec pierwszej połowy, kiedy na stadionem rozpętała się burza z piorunami oraz ulewnym deszczem, a nawet gradem, co zmusiło sędziego do przerwania gry. Piłkarze najpierw schowali się przy ławkach rezerwowych, ale opady były tak obfite, że zmusiły zawodników do zejścia do szatni. Na świetnie radzące sobie z wodą boisko w Dortmundzie wrócili po kilkunastu minutach.
Porażka już w 1/8 finału półfinalistów poprzednich ME to nie jedyna zła informacja tego dnia. Duńska federacja została ukarana finansowo przez UEFA za to, że do Dortmundu udała się samolotem, a nie jak zalecali organizatorzy autokarem bądź pociągiem.
Według informacji dziennika "Ekstrabledet", z 16 drużyn, które pozostały w turnieju, na mecze w 1/8 finału siedem podróżować będzie torami, a osiem postawiło na koła. Tylko Dania wybrała skrzydła, ale związek tłumaczył, że jednym z powodów był o dwa dni krótszy odpoczynek między spotkaniami niż drużyna niemiecka, a a drugim skomplikowane połączenie kolejowe między bazą w Freudenstadt a Dortmundem.
red./PAP
bm
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez