Bezrobocie to nie wszystko. Są inne problemy

2024-01-26 17:20:18(ost. akt: 2024-01-26 17:58:45)

Autor zdjęcia: pix

Bezrobocie w Polsce jest najniższe w historii. Ale pewien aspekt jest szczególnie niekorzystny dla pracowników.
Stopa bezrobocia rejestrowanego w Polsce spadła w grudniu 2023 r. do 5,1 proc. Taka niska na koniec roku nie była jeszcze nigdy w historii porównywalnych danych.
Trudno więc narzekać, ale mówienie o idylii na naszym rynku pracy też nie jest słuszne. Eksperci zwracają uwagę, że w jednym obszarze mieliśmy w 2023 r. wyraźne pogorszenie sytuacji dla pracowników.

Stopa bezrobocia rejestrowanego w Polsce wyniosła w grudniu 5,1 proc. Oznacza to wprawdzie lekki wzrost względem listopada (5 proc.), ale taki ruch na zimę nie niczym dziwnym - to zjawisko sezonowe, widoczne w zasadzie co roku. Możliwe, że w styczniu i lutym jeszcze wzrośnie. Wciąż jesteśmy jednak z bezrobociem niżej niż rok temu - w grudniu 2022 r. stopa bezrobocia wynosiła 5,2 proc., a w urzędach pracy zarejestrowanych było ponad 812 tys. osób (wobec około 788 tys. obecnie).

Nigdy przedtem po 1990 r. (poprzednie dane nie są porównywalne z obecnymi) bezrobocie rejestrowane w Polsce na koniec roku nie było niższe - zarówno procentowo, jak i w aspekcie liczby osób zarejestrowanych w "pośredniakach".


Stopa bezrobocia rejestrowanego bazuje na liczbie osób zarejestrowanych w urzędach pracy. To nie jedynie osoby, które rzeczywiście poszukują zatrudnienia, ale też te, którym zależy przede wszystkim na ubezpieczeniu zdrowotnym. Spośród 788 tys. bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy, ponad rok bez pracy jest około 300 tys. osób.

Istnieje też alternatywny sposób mierzenia bezrobocia, na podstawie Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności. Bada ona jaki odsetek osób aktywnych zawodowo nie ma pracy, ale aktywnie jej szuka i jest gotowa ją szybko podjąć. W takim ujęciu w trzecim kwartale 2023 r. (dane za czwarty GUS poda dopiero za około miesiąc) było 468 tys. bezrobotnych, a stopa bezrobocia wynosiła tylko 2,8 proc. To od dawna jeden z najniższych wyników w UE.

Liczby z polskiego rynku pracy są bardzo dobre - bezrobocie mamy rekordowo niskie, na najwyższych albo prawie najwyższych w historii poziomach są wskaźniki aktywności zawodowej i wskaźniki zatrudnienia, nigdy w historii nie pracowało w Polsce tak wiele osób.

Wiele zależy oczywiście od branży, ale często większym problemem okazuje się dostępność pracowników niż bezrobocie. To oczywiście efekt demografii.

Z różnych powodów polskiemu rynkowi pracy wciąż jednak daleko do ideału. Bezrobocie jest silnie zróżnicowane regionalnie. Z jednej strony są regiony z bezrobociem rejestrowanym na poziomie 1-2 proc. (to m.in. Poznań, Warszawa, Katowice, Tychy, Kraków, Olsztyn, Bielsko-Biała, Gdynia, Sopot), ale ponad 70 powiatów z bezrobociem dwucyfrowym, z powiatem szydłowieckim z 24 proc. na czele. Na morzu niskiego bezrobocia mamy wyspy, gdzie nadal jest ono dosyć wysokie i uciążliwe.


O innej ważnej sprawie mówi w rozmowie z next.gazeta.pl Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego. - Problemem jest kwestia łączenia ze sobą pracowników z pracodawcami - mówi Kubisiak.

Zestawiłem sobie kiedyś dwa źródła danych: o sytuacji firm pod kątem ich niedoborów kadrowych oraz o tym jaki jest odsetek firm z wakatami w tym samym czasie w Polsce. I te statystyki nie były ze sobą zbieżne. Fakt, że firmy mają wakaty i jest dużo wolnych miejsc pracy, nie powoduje tego, że łatwiej odnajdują pracowników na rynku. I w drugą stronę - choć spada nam historycznie liczba bezrobotnych, to czas szukania pracy nie spada liniowo wraz z nią
- mówi ekspert.
Zauważa, że wciąż dość słabo zorganizowany jest w Polsce model platform, gdzie pracodawcy i pracownicy mogą się ze sobą spotkać - zobaczyć, kto jest dostępny, w jakim zakresie. Oczywiście, tę dziurę łatają np. portale z ofertami pracy, lokalna prasa czy bardziej zaawansowane rozwiązania headhuntingowe, ale nie zawsze są one skuteczne. Rola urzędów pracy - zakładająca przede wszystkim aktywizację osób bezrobotnych - też nie przystaje już do obecnych realiów. Wprawdzie przed wyborami w 2023 r. trwały prace nad poszerzeniem zadań "pośredniaków" o wsparcie osób pracujących oraz biernych zawodowo - np. w zakresie szkoleń, warsztatów albo usług pośrednictwa pracy - ale projekt został objęty dyskontynuacją.

Dodatkowo, jak mówi Kubisiak, mocno "siedzi" w nas strach przed utratą pracy. Wprawdzie dane wskazują, że większość bezrobotnych szuka pracy kilka miesięcy - trzy, cztery, maksymalnie sześć - to w obliczu statystyk o naszych ubogich albo wręcz żadnych poduszkach finansowych nawet taki czas może być okresem traumy.

- Obawa przed utratą pracy jest czymś, co z nami żyje, i choć dane pokazują, że nigdy wcześniej na rynku pracy nie było tak dobrze jak teraz, to nie zmienia faktu, że nadal się tego procesu obawiamy. I gdy kiedyś przychodzi nam "przetestować" te mechanizmy rynkowe to okazuje się, że nie był to zupełnie nieuzasadniony niepokój
- mówi Kubisiak. Jak sądzi, "candidate experience" (doświadczenie osoby poszukującej pracy - to jak się czuje, jak jest traktowana) mocno odbiega od tego, jak wygląda "client experience".

- Będąc kandydatami nie jesteśmy jeszcze traktowani na takim poziomie jak klienci w sklepach. Wielu specjalistów podkreśla, że szukanie pracy w Polsce to jest traumatyczne doświadczenie. Obsługa kandydatów jest dość słabo zorganizowana - brak informacji zwrotnej, często wielokrotnie wysyłane CV, na które nikt nie odpowiada, i tak dalej
- wskazuje ekspert.


Andrzej Kubisiak z PIE wyjaśnia też, że niejako drugą stroną medalu niskiej stopy bezrobocia w 2023 r. był spadek liczby nowych ofert pracy. Jak wyliczała niedawno firma Grant Thornton, w grudniu liczba nowych ogłoszeń o pracę (na 50 największych portalach rekrutacyjnych w Polsce) wyniosła około 181 tys. Był to spadek o 27 proc. rok do roku, jego skala była największa od ponad trzech lat. Jak zwracał uwagę Grant Thornton, szczególnie w ostatnich czterech miesiącach ubiegłego roku sytuacja na rynku rekrutacyjnym uległa silnemu pogorszeniu.


Jak podkreśla Kubisiak, z jednej strony stabilizacja (a wręcz lekki spadek) stopy bezrobocia to dobra wiadomość m.in. w kontekście zacieśniania polityki monetarnej. Podwyżki stóp powinny wywołać wzrost bezrobocia, ale w Polsce, m.in. z powodów demograficznych, do tego nie doszło. Bezrobocia nie podniosły nam też duże podwyżki płacy minimalnej czy wzrost innych kosztów (np. energii, gazu, surowców) po stronie firm.

Z drugiej strony, dane Grant Thornton pokazują, że mieliśmy do czynienia z efektem "chomikowania pracy".


-W Polsce w 2023 r. bardzo wiele firm zamroziło rekrutacje. Jeśli ktoś chciał w 2023 r. zmieniać pracę, miał wyraźnie trudniej niż latach 2021-2022. Ofert było znacznie mniej
- mówi Kubisiak. Biznes skupiał się na próbie zachowania zatrudnienia, nie przyjmował za to np. nowych pracowników w miejsce odchodzących (do innej pracy, na emeryturę itd.). Powód? Koszty. Zwolnienie oznacza m.in. odprawy, przyjęcia to koszty rekrutacji, wdrożenia itd. Taniej jest ściąć plany rekrutacyjne.

-Ten trend pojawił się w okresie pandemii COVID-19. Nie tylko w Polsce, ale w wielu krajach europejskich, firmy nie reagowały na kryzys poprzez zwalnianie ludzi, tylko poprzez cięcie wakatów
- wyjaśnia ekspert. Dobrą wiadomością dla pracowników jest to, że - zgodnie z prognozami ekonomicznymi - rok 2024 powinien przynieść ożywienie gospodarcze, co powinno sprzyjać wzrostowi nowych ofert pracy.