Tego koalicja nie zawarła na piśmie

2024-01-20 11:55:03(ost. akt: 2024-01-20 12:14:30)

Autor zdjęcia: PAP

Klucz, na podstawie którego większość partii rządzącej przydziela stanowiska wiceministrów, nie został uwzględniony w umowie koalicyjnej. Nawet jeden z wicepremierów nie był tego świadomy. Procedura jest dość prosta: każda partia ma możliwość mianowania swojego przedstawiciela w każdym z ministerstw. Gabinet utworzony przez cztery partie pod przywództwem Tuska jest jednym z największych gabinetów w ostatnich dziesięcioleciach.
3 stycznia 2024 roku, w programie RMF FM, Krzysztof Gawkowski, wicepremier z Lewicy, tłumaczył przyczynę braku kobiet w kierownictwie resortu cyfryzacji, którego jest szefem. Wyraźnie wskazywał, że "obsadzanie stanowisk politycznych wynika z postanowień umowy koalicyjnej, a nasi wspólni koalicjanci nominują wiceministrów".

Kilka dni wcześniej, w wywiadzie udzielonym portalowi CyberDefence24, ten sam Gawkowski również wyraził to samo stanowisko.

— W umowie koalicyjnej zobowiązaliśmy się do określonych ustaleń. Poszczególne partie polityczne mają prawo nominować kandydatów na stanowiska kierownicze w resortach lub na stanowiska w kierownictwie resortów spośród rekomendowanych przez siebie osób. Zobowiązaliśmy się również do tego, że pozostałe partie nie będą zakłócać tego porozumienia - powiedział wicepremier.

Podobne deklaracje, opierające się na umowie koalicyjnej jako podstawie ustaleń dotyczących obsady stanowisk wiceministrów, pojawiały się również u innych polityków, choć na niższym szczeblu hierarchii politycznej.

Obecnie w rządzie Donalda Tuska zasiada już ponad 100 ministrów i wiceministrów. Jest pewność, że pojawią się kolejne nominacje, ponieważ nie we wszystkich resortach skład kierownictwa jest kompletny.

Na przykład partia Polska 2050 wprowadziła do Sejmu 33 posłów. W rządzie, obejmując stanowiska ministrów i wiceministrów, będzie ona miała 23 przedstawicieli.

Nikt z obecnych przy władzy nie ukrywa, że mechanizm ten jest klarowny: w ramach każdego ministerstwa, każda z czterech partii koalicyjnych (Koalicja Obywatelska, Polska 2050, Polskie Stronnictwo Ludowe, Lewica) ma możliwość mianowania co najmniej jednej osoby do kierownictwa resortu.

— Jako Lewica nie kryliśmy się z faktu, że zależało nam na obecności naszego przedstawiciela w kierownictwie każdego ministerstwa. Chcieliśmy być świadomi postępów prac legislacyjnych prowadzonych wewnątrz poszczególnych resortów. Nie jest także żadnym tajemniczym ustaleniem, że partie tworzące koalicję rządową doszły do porozumienia, zgodnie z którym każda z partii ma swojego przedstawiciela w każdym resorcie - przyznaje Anna-Maria Żukowska, przewodnicząca klubu parlamentarnego Lewicy.

Dlaczego zatem nawet wicepremier wskazywał na to jako element umowy koalicyjnej, pomimo braku jakiejkolwiek wzmianki na ten temat w opublikowanym dokumencie? Na jakich zasadach zatem opierają się ustalenia dotyczące obsady stanowisk w rządzie? Czy, jak sugerowali niektórzy użytkownicy mediów społecznościowych, umowa koalicyjna sama w sobie jest jawna, jednak istnieje tajny aneks, w którym zawarte są informacje, które z perspektywy wizerunkowej są mało korzystne, a dla niektórych być może kluczowe?

Jak twierdzi Żukowska, nie ma żadnego tajnego aneksu do umowy koalicyjnej ani żadnej dodatkowej umowy. Wszystko jest jawne.

Dodaje, że określenie ustaleń dotyczących obsady stanowisk wiceministrów jako elementu umowy koalicyjnej może być pewnym uproszczeniem, jednak równocześnie zaznacza, że nie ma intencji ukrywania czegokolwiek.

Podobne stanowisko prezentują również przedstawiciele innych partii składających się na koalicję.

— Ustalenie, że każda z partii tworzących koalicję rządową może wskazać swojego kandydata do dowolnego ministerstwa, można uznać za dobrou praktykę. Chodzi o to, aby koalicjanci byli na bieżąco z postępami prac w poszczególnych resortach. Nie mam informacji, by ta kwestia była częścią umowy koalicyjnej - mówi Michał Gramatyka z Polski 2050, wiceminister cyfryzacji, dla WP.

Natomiast Robert Kropiwnicki z Koalicji Obywatelskiej, wiceminister aktywów państwowych, zaznacza, że choć stwierdzenie, iż o strukturze rządu, włącznie z obsadą stanowisk wiceministrów, decyduje premier Donald Tusk we współpracy z liderami pozostałych partii koalicyjnych, może być truizmem, to jednak taka jest po prostu rzeczywistość.

Prawie identyczne stanowisko prezentuje Miłosz Motyka, rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL) i wiceminister ds. klimatu i środowiska.

— Każda partia nominuje swojego kandydata na stanowisko wiceministra, obejmując wszystkie resorty. To integralna część naszej efektywnej współpracy, ustalona na szczeblu liderów - tłumaczy dla WP.

Źródło: WP.pl