Co dalej z Osiedlem Przyjaźń? [NASZE WIDEO]

2024-05-28 22:57:34(ost. akt: 2024-05-28 23:08:16)

Autor zdjęcia: Andrzej Pietraga

Zawarte w tytule pytanie zadaje sobie wielu mieszkańców, którzy nie są pewni, czy za kilka czy kilkanaście miesięcy nie będą musieli się wyprowadzić z historycznego terenu na Bemowie. Problem Osiedla Przyjaźń był tematem sesji nadzwyczajnej Rady Warszawy i podczas posiedzenia władze miasta próbowały rozwiać obawy tamtejszych lokatorów. Jednak nie do końca ten cel udało się włodarzom osiągnąć. Krytycznie na zaangażowanie urzędników ratusza w tę sprawę patrzą także stołeczni radni opozycji.

Osiedle Przyjaźń powstało w 1952 roku, gdy na tym terenie powstały drewniane baraki dla robotników, którzy budowali Pałac Kultury i Nauki oraz domki jednorodzinne dla kadry technicznej. Następnie na tym terenie zamieszkali studenci oraz pracownicy naukowi stołecznych osiedli.

Przez ostatnich kilkanaście lat Osiedlem Przyjaźń zarządzała Akademia Pedagogiki Specjalnej, jednak jej umowa najmu wygasła 9 maja 2024 roku. Następnego dnia teren ten powrócił we władanie Miasta Stołecznego Warszawa, a część mieszkańców nie była pewna, jaka czeka ich przyszłość w tej nowej sytuacji prawnej. Władze stolicy zaproponowały studentem trzymiesięczne umowy, które mają umożliwić młodzieży ukończenie trwającego właśnie roku akademickiego. Pozostali mieszkańcy i najemcy lokali usługowych mogą podpisać obecnie roczne umowy z miastem.

Jak wyjaśnił w rozmowie z portalem wawa.info wiceprezydent Tomasz Bratek ten okres czasu ma służyć zweryfikowaniu statusu mieszkańców, jak i stanu budynków na Osiedlu Przyjaźń.

- Na dzień dzisiejszy po to, aby wszyscy mogli spokojnie mieszkać przez najbliższy rok, poprosiliśmy mieszkańców o składanie wniosków, dokumentów i oświadczeń, które będą mogły być przez nas zweryfikowane - łącznie ze stanem technicznym budynków. Tak, aby w ciągu roku przygotować konkurs na te lokale na Osiedlu Przyjaźń, które nie są dzisiaj przedmiotem żadnej umowy. Bo przypomnę, że część umów - około dwustu - to umowy na czas nieokreślony, w których "z automatu" miasto jako starosta wchodzi w stronę umowy. Natomiast w przypadku około dwustu pięćdziesięciu osób czyli indywidualnych stron umowy - którym skończyła się ta umowa - musimy przeprowadzić postępowanie konkursowe, które będzie przygotowane i przeprowadzone w ciągu roku. I będzie to postępowanie na wieloletni najem tych lokali - podkreślił przedstawiciel władz miasta.

Radny posiadającej większość w Radzie Warszawy Koalicji Obywatelskiej i były wiceprezydent miasta - Jarosław Jóźwiak zapewnił, że obawy mieszkańców są mocno przesadzone.

- Część mieszkańców ma umowy bezterminowe i ci nie będą musieli w żadnych konkursach startować. A tak naprawdę pozostali muszą wejść w kontakt z miastem i udowodnić swoje prawa do mieszkania tam. Szczególnie ci, którzy mieszkają wiele lat na pewno nie stracą swoich mieszkań - podkreślił Jóźwiak.

Jednak te deklaracje płynące ze strony władz miasta nie są satysfakcjonujące dla mieszkańców. Jeden z nich - Dawid Sokołowski - zwrócił uwagę na to, że wciąż wiele osób będzie musiało żyć w niepewności odnośnie ich dalszego losu.

- Najbardziej niepokojącą kwestią jest to, czego obawialiśmy się i dlaczego próbowaliśmy doprowadzić do tej sesji nadzwyczajnej. Chodziło o uzyskanie jasnej i klarownej deklaracji od przedstawiciela pana prezydenta - w tym wypadku pana wiceprezydenta Tomasza Bratka - że umowy, które są oferowane mieszkańcom na okres jednego roku, służą tak naprawdę temu, żeby zweryfikować, kto znajduje się na osiedlu, a następnie zdecydować, czy te osoby mają prawo do dalszego mieszkania na tym terenie. Oczywiście rozumiemy sposób zarządzania infrastrukturą, o którą dba Skarb Państwa. Natomiast nie jest w ogóle brany pod uwagę fakt, że mieszkańcy, którzy są na osiedlu - rekordzistka, która jeśli się nie mylę to czterdzieści trzy lata i miała umowę na czas określony. I za każdym razem ta umowa była dla niej przedłużana - nie jest to w ogóle brane pod uwagę. Czyli osoba, która urodziła się na osiedlu to za rok może jej tutaj nie być, pomimo że - jak wiele innych osób - własny fundusz zainwestowała w to, aby doprowadzić te domki, te mieszkania, do stanu używalności - zaznaczył jeden z lokatorów Osiedla Przyjaźń.

Studentka Joanna Miśkiewicz w rozmowie z nami złożyła jasną deklarację, że zrobi wszystko, by nadal mieszkać na tym terenie.

- Nie padł żaden konkret, co z osiedlem, ale z drugiej strony publicznie zobowiązali się, że eksmisji nie będzie. Ja nie zamierzam się dać wyrzucić, po prostu - podkreśliła reprezentantka młodego pokolenia tamtejszych mieszkańców.

Były kandydat na prezydenta Warszawy, a obecnie radny Prawa i Sprawiedliwości Tobiasz Bocheński zwrócił uwagę na to, że ze stron władz Warszawy nie padły żadne konkrety, na które czekali mieszkańcy.

- Miasto przedstawia różne statystyki, mówi, że ma dobrą wolę, chętnie usiądzie do stołu, będzie o czymś rozmawiało. A informacji o twardych działaniach w przyszłości brak. Nie dość tego. Miasto nie chciało przyjąć apelu, w którym stwierdza się, że Osiedle Przyjaźń i jego mieszkańcy są ważni, i że będzie monitorowało w przyszłości prezydenta, co do działań, które on zamierza podjąć. Tego też nie udało się zrobić, bo zdaniem Koalicji Obywatelskiej wszystko jest polityczne i wszystko jest winą Prawa i Sprawiedliwości, mimo że PiS od siedemnastu lat w Warszawie nie rządzi - stwierdził Tobiasz Bocheński.

Radny Jan Mencwel, który zasiada w klubie Lewica-Miasto Jest Nasze-Razem, w rozmowie z wawa.info także nie ukrywał swojego krytycznego spojrzenia na postępowanie władz miasta.

- Przede wszystkim mam wrażenie, że nie ma pomysłu długoterminowego na to jak zabezpieczyć przyszłość Osiedla Przyjaźń. Była mowa o tym, że tak naprawdę wyjściem byłoby przejęcie tego terenu przez miasto na własność i dokonanie wszystkich niezbędnych remontów w tych lokalach. Padła kwota stu czterdziestu milionów złotych. Naszym zdaniem nie są to środki, których tak bogate miasto jak Warszawa nie mogłoby wyłożyć. Ale pewnie to, czy te środki mogą się pojawić to jest temat na oddzielną sesję. I będziemy o tym na pewno rozmawiać, chociażby przy konstruowaniu budżetu na kolejne lata. Jestem zaskoczony tym, że radni Koalicji Obywatelskiej nie zdecydowali się na to, żeby zaapelować do prezydenta o jednak rozwiązanie długoterminowe sytuacji na Osiedlu Przyjaźń. Szczególnie, że to nie tylko chodzi o mieszkańców, który wielu sytuacja jest dramatyczna. Ale i o samo osiedle, które jest niezwykle cenną pamiątką po czasach odbudowy Warszawy. Jest też niesamowitym miejscem jeżeli chodzi o bioróżnorodność, zieleń, architekturę drewnianą. Powinno być oczkiem w głowie władz Warszawy. No niestety widać, że władze są teraz zainteresowane raczej zepchnięciem tego problemu, odłożeniem go na kolejne lata. My będziemy tego pilnować i apelować o to, by przyjąć rozwiązania systemowe - podkreśli miejski aktywista.

Mieszkańcy Osiedla Przyjaźń podkreślają, że liczą na rozwianie ich obaw odnośnie przyszłości i nie chcą być ofiarami wojny politycznej w Radzie Warszawy.

- Jestem zniesmaczony próbą upolityczniania tego. Oczywiście dla polityków wszystko jest polityką. Natomiast dla nas jako mieszkańców naprawdę nie jest to istotne. Chcielibyśmy wierzyć, że radni wybrani przez mieszkańców Warszawy - czyli również przez nas - mają na względzie dobro tutejszych mieszkańców, a nie jakąś grę polityczną - powiedział nam Dawid Sokołowski.

Najbliższe miesiące pokażą, jak władze Warszawy będą rozwiązywać problemy Osiedla Przyjaźń, które kilkanaście dni temu wróciło pod ich zarząd. My będziemy na pewno przyglądać się tym działaniom i wracać tematu w naszych publikacjach.

Piotr Wojtowicz