Raport Uniwersytetu Yale: na Białoruś wywieziono ponad 2,4 tys. ukraińskich dzieci

2023-11-16 23:45:08(ost. akt: 2023-11-16 23:50:20)

Autor zdjęcia: Pixabay

W raporcie opublikowanym w czwartek przez Obserwatorium Konfliktu Uniwersytetu Yale zaznaczono, że co najmniej 2,4 tys. dzieci pochodzenia ukraińskiego zostało przewiezionych na Białoruś, gdzie są poddawane indoktrynacji. Dodatkowo, reżim Łukaszenki aktywnie wspomaga i uczestniczy w realizacji rosyjskiej polityki wywozu.
W raporcie opublikowanym w czwartek przez Obserwatorium Konfliktu Uniwersytetu Yale zaznaczono, że co najmniej 2,4 tys. dzieci pochodzenia ukraińskiego zostało przewiezionych na Białoruś, gdzie są poddawane indoktrynacji. Dodatkowo, reżim Łukaszenki aktywnie wspomaga i uczestniczy w realizacji rosyjskiej polityki wywozu.

Jak powiedział przedstawiciel białoruskiej opozycji Paweł Łatuszka, raport stanowi potwierdzenie wcześniejszych ustaleń jego grupy i jest dodatkowym dowodem na konieczność międzynarodowego rozliczenia zbrodni Łukaszenki.

Jak piszą autorzy raportu ośrodka finansowanego m.in. przez amerykański Departament Stanu, od 24 lutego 2022 r. do co najmniej 13 placówek w całej Białorusi trafiło co najmniej 2442 dzieci z Ukrainy, które zostały wywiezione bez zgody rodziców. Są to dzieci w wieku 6-17 lat, które zostały wywiezione na Białoruś z okupowanych terenów Ukrainy w celu ich indoktrynacji i militaryzacji. To zwykle dzieci z najbardziej narażonych grup społecznych - w tym sieroty, dzieci z niepełnosprawnościami, pochodzące z ubogich rodzin i rodzin wojskowych. Autorzy zaznaczają, że rzeczywista liczba deportowanych dzieci jest znacznie wyższa od tej udokumentowanej.

Według autorów raportu - którzy wcześniej opracowali podobny dokument na temat deportacji ukraińskich dzieci do Rosji - Białoruś aktywnie współuczestniczy w ten sposób w systematycznej rosyjskiej polityce wywozu i reedukacji dzieci z Ukrainy, zaś polityka ta jest prowadzona przez Władimira Putina w koordynacji z białoruskim dyktatorem Alaksandrem Łukaszenką. Jak notują eksperci, jest to złamanie międzynarodowego prawa humanitarnego, a więc zbrodnia wojenna.

W procederze uczestniczą przy tym zarówno służby rosyjskie, jak i białoruskie, w tym Komitet Śledczy Rosji i białoruskie "wojska wewnętrzne", a także fundacje, organizacje młodzieżowe, koncern państwowy Biełaruśkalij i białoruskie oddziały rosyjskich klubów motocyklowych "Nocne Wilki" i "Nocne Walkirie".

Według raportu centralną postacią w białoruskim programie "reedukacji" dzieci jest związany z Łukaszenką działacz Alaksiej Talaj, którego fundacja zajmuje się m.in. identyfikacją dzieci do wywozu. Talaj znany jest m.in. z propagowania idei "russkiego miru".

Jak mówi PAP Paweł Łatuszka, przedstawiciel białoruskiej opozycji z Narodowego Zarządu Antykryzysowego, raport Yale jest potwierdzeniem ustaleń jego grupy, która w tym roku opublikowała własny raport i przekazała dowody na popełnienie zbrodni wojennych prokuratorowi Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze. Trybunał wcześniej wystawił nakaz aresztowania Władimira Putina w związku właśnie z polityką systematycznego wywozu ukraińskich dzieci.

Według Łatuszki, choć w przeciwieństwie do Rosji dzieci trafiają na Białoruś tymczasowo, poddawane są tam indoktrynacji w duchu "rosyjskiego świata" i szkoleniom wojskowym przez jednostki, które tłumiły m.in. protesty na Białorusi. Jego grupa ma dowody na to, że po powrocie na okupowaną Ukrainę część z nich przygotowywana jest do adopcji przez Rosjan. Dodał, że w indoktrynacji uczestniczą m.in. propagandyści, artyści i aktorzy.

"Są filmy wideo, np. z ośrodka Dubrawa w rejonie soligorskim, gdzie dwie artystki (...) mówią ukraińskim dzieciom otwarcie: żeby Biden zdechł, żeby Zełenski zdechł i żeby Putin kwitnął" - mówi opozycjonista.

Jak dodał, choć nie może mówić o statusie sprawy w MTK, to ma nadzieję, że dojdzie do międzynarodowego rozliczenia zbrodni zarówno Łukaszenki, jak i innych osób zaangażowanych w proceder.

"Myślę, że są podstawy, by wierzyć, że sprawiedliwość tutaj zwycięży, a Łukaszenka zostanie rozliczony" - mówi PAP działacz i były ambasador Białorusi w Polsce. "Wiemy, że Łukaszenka bardzo się boi, że podzieli los [Slobodana] Miloszevicia" - dodaje.


red./PAP