Marek Plawgo: potencjał Natalii Kaczmarek jest na poziomie 49,00

2023-09-16 15:40:16(ost. akt: 2023-09-16 15:44:30)

Autor zdjęcia: PAP/Adam Warżawa

"Potencjał Natalii Kaczmarek jest na poziomie 49 sekund. Natomiast rekord Polski jest tak wyśrubowany, że jego pobicie wymaga złożenia wielu czynników: odpowiednich warunków, toru, nawierzchni, zdrowia i szczytu formy w danym momencie" - powiedział PAP były lekkoatleta Marek Plawgo.
Kaczmarek w tym roku czterokrotnie zeszła poniżej 50 sekund i uzyskała najlepszy czas w karierze - 49,48. Rekordzistką Polski od 1976 roku jest Irena Szewińska, która podczas igrzysk w Montrealu przebiegła 400 m w 49,28 s. Plawgo wierzy, że 25-letnia biegaczka może pobić rekord kraju.

"Wszystko musi zagrać i wszystkie puzzle muszą się złożyć. Natalia jest w stanie to zrobić, ale wszystko musi się zbiec w jednym miejscu i czasie. Nie wszystko zależy od niej. Natalia wykonuje doskonałą pracę ze swoim trenerem Markiem Rożejem. Jak będzie zdrowa, to będziemy mogli emocjonować się finałowym biegiem na 400 m w igrzyskach olimpijskich w Paryżu" - kontynuował podwójny halowy mistrz Europy z 2002 roku, który w Wiedniu triumfował na 400 m i w sztafecie 4x400 m.

"To wypadkowa wielu rzeczy. Wynik zależy od komfortu przygotowań i startu w odpowiednich warunkach, kiedy ma się szczyt formy. Bywa tak, że jest forma, ale w kalendarzu nie ma startów. Miałem kiedyś fantastyczną formę na złamanie 45 sekund, ale menadżerowie nie byli w stanie znaleźć odpowiednich zawodów. Później pojawiły się problemy zdrowotne i na najważniejszej imprezie formy już nie było" - wspomniał komentator TVP.

W sierpniowych mistrzostwach świata w Budapeszcie srebrne medale zdobyła Natalia Kaczmarek w biegu na 400 m i Wojciech Nowicki w rzucie młotem. Polscy lekkoatleci nie wywalczyli złota w imprezie tej rangi pierwszy raz od 2007 roku i zajęli dopiero 24. miejsce w klasyfikacji medalowej.

"Powodów do niepokoju szukałbym w braku uzdolnionej młodzieży, która byłaby w stanie uzupełnić i zasilić główną reprezentację. Mieliśmy w tym roku mistrzostwa Europy juniorów i młodzieżowców, które nie obfitowały w medale. Tam jest najwięcej do zrobienia. Nasza reprezentacja wiekowo zaczyna być bliżej końca kariery niż początku. Nastąpiła przerwa w dopływie młodego narybku. Nowych nazwisk w gronie kandydatów do medali próżno szukać. Liczymy raczej na starych lisów np. w rzucie młotem i sztafetach, choć damska sztafeta będzie musiała wylizać razy i wrócić do zdrowia. Z różnych powodów nie mamy tego pełnego składu. Mamy też pojedyncze jaskółki, takie jak Kaczmarek czy Skrzyszowska" - ocenił były reprezentant Polski.

Plawgo zwrócił uwagę na to, że w Budapeszcie dużym osłabieniem reprezentacji Polski był brak wieloboistki Adrianny Sułek, która na początku sierpnia ogłosiła, że jest w ciąży.

"Do trójki tych wspaniałych kobiet należy jeszcze Sułek, która ma teraz trochę inną rolę, ale mówi, że przygotowuje się do igrzysk olimpijskich i nastawia się na rekord świata. Należy jej wierzyć i myślę, że wróci. Jest na tyle silna, że doda nam otuchy i wiatru w żagle, bo w innych konkurencjach trudno szukać szans i pozytywów. Jednak igrzyska olimpijskie są blisko, w naszej strefie czasowej. Być może w kolejnym sezonie ktoś wystrzeli, tak jak wcześniej zrobiła to Pia, Adrianna czy Natalia. To jedyna szansa na to, żeby kolejne igrzyska, choć trochę nawiązywały do tego, co było w Tokio, a nie do klęsk, które miały miejsce w lekkoatletyce w poprzednich igrzyskach" - skomentował Plagwo.

Najlepszym młociarzem podczas MŚ w Budapeszcie okazał się 21-letni Kanadyjczyk Ethan Katzberg, który wyprzedził Nowickiego i Węgra Bence Halasza. Tuż za podium uplasował się Paweł Fajdek, który od 2013 roku wygrywał pięć kolejnych czempionatów globu.

"Fajdek rzucił na MŚ najdalej w sezonie. Miał problemy na początku sezonu, ale pokazał, że swoją solidnością i wytrwałością był w stanie przygotować formę. Jego motywacją jest złoty lub srebrny medal igrzysk olimpijskich, którego nie ma. Jest w stanie się przygotować i rzucać daleko. Wierzę w to, że to jest solidny fundament do budowania jego pewności siebie i będzie w stanie przejść ciężkie przygotowania, żeby pokonać Wojtka Nowickiego i młodszych zawodników, którzy są nowymi graczami w tej konkurencji" - stwierdził Plawgo.

Trzykrotna mistrzyni olimpijska w rzucie młotem Anita Włodarczyk w eliminacjach MŚ w Budapeszcie zajęła 13. miejsce i nie dostała się do finału.

"Oczywiście chciała zdobyć medal. Jednak dla niej największą motywacją jest czwarty złoty medal igrzysk olimpijskich. Wyrównałaby się wtedy z Robertem Korzeniowskim i wyprzedziłaby Irenę Szewińską. Dla kogoś kto ma rekord świata, kilka razy wygrywał igrzyska i MŚ, trzeba szukać motywacji w innych rzeczach. Fajdek i Włodarczyk przygotowując się do następnego sezonu, wiedzą dlaczego będą to robić. Nie będą zmęczeni tym, co osiągnęli do tej pory, tylko głodni tego, co mogą osiągnąć i ustawi to ich w innej sytuacji w ocenie całej historii sportu. To już są ikony, ale mogą zrobić kolejny krok. Anita i Paweł są już w pewnym wieku, w którym regeneracja jest wolniejsza. Trening dwa razy bardziej boli, a regeneracja zaczyna być kluczowym elementem treningu. Trudność polega na tym, żeby obciążenia, które znosiło się będąc młodym zawodnikiem, wytrzymać również u schyłku kariery. Jeśli znajdą na to receptę i będą zdrowi, to spodziewam się po nich sukcesów w Paryżu" - zaznaczył rekordzista Polski w biegu na 400 m ppł.

Ewa Swoboda w tym sezonie trzykrotnie zeszła poniżej 11 sekund na 100 m, a podczas mityngu Diamentowej Ligi w Chorzowie uzyskała drugi wynik w historii polskiej lekkoatletyki - 10,94. Szybsza była tylko Ewa Kasprzyk w 1986 roku - 10,93. W MŚ w Budapeszcie polska sprinterka w niecodziennych okolicznościach awansowała do finału, w którym była najlepszą Europejką i zajęła szóste miejsce.

"Znalazła się tam, gdzie powinna już być kilka lat temu. Sport wymaga nie tylko przygotowania fizycznego, ale również pewnej dojrzałości. Ewa wcześniej żyła dosyć swobodnie. Nie trzymała diety, a pewne zachowania z początku jej kariery były nieprofesjonalne. Ale taka jest jej natura i trudno było to gasić. Ona teraz nad tym zapanowała i stała się profesjonalistką, czego trudno było spodziewać się jeszcze 5-6 lat temu. Miejsce w finałach najważniejszych imprez jest zarezerwowane dla niej. Jej możliwości i skala talentu predysponują ją do tego, żeby regularnie łamała 11 sekund, a to zwykle wystarcza do tego, żeby znajdować się w finale. Europejka w finale biegu na 100 m, to niewątpliwie sukces zauważany na całym świecie" - podkreślił Plawgo.

Dominik Kopeć 17 czerwca w niemieckim Dessau czasem 10,05 pobił rekord życiowy w biegu na 100 m. Rekordzistą Polski na tym dystansie jest Marian Woronin, który w 1984 roku pobiegł 10,00.

"Do pobicia rekordu pozostało tylko 0,05 sekundy, ale ten bieg trzeba wykonać od nowa. Należy prześledzić, co wydarzyło się w trakcie i przed biegiem, żeby powtórzyć to w treningu, a później zrealizować ten plan. To jest możliwe. Nikt jeszcze nie był tak blisko. Na jednych zawodach pobiegł 10,06 i 10,05, ale widocznie w przygotowaniach coś poszło nie tak, skoro na MŚ tak szybko już nie było, aczkolwiek i tak było imponująco. Musi wziąć przykład z Ewy Swobody. Zimna głowa, konsekwencja i cierpliwość spowodują, że złamie kiedyś 10 sekund, bo ma na to potencjał" - oświadczył były lekkoatleta.

W Budapeszcie wysokie piąte miejsce zajęła polska sztafeta 4x100 m w składzie Ewa Swoboda, Magdalena Stefanowicz, Pia Skrzyszowska i Kryscina Cimanouska - Białorusnika, która dopiero w sierpniu otrzymała od World Athletics zgodę na start w biało-czerwonych barwach.

"Sztafety, zwłaszcza krótkie, są jak koło fortuny. Cieszę się, że jak nasze dziewczyny kręcą tym kołem, to na ogół wychodzi dobrze. Tam są trzy newralgiczne zmiany na dużych prędkościach. To może wyjść albo nie wyjść. Na każdej zmianie można stracić 0,3 sekundy, co dyskwalifikuje z walki o medal. Trzymam mocno kciuki, żeby ten zespół dobrze się scementował. Wiemy już, że Cimanouska ma prawo startu międzynarodowego, więc powinno być jej łatwiej, bo ona dowiedziała się o tym w przeddzień MŚ w Budapeszcie. Ten skład był trochę eksperymentalny. Naszym atutem może być płynność zmian. Na 100 m nie mamy czterech zawodniczek na poziomie półfinału, ale jesteśmy w stanie nadrobić perfekcyjnymi zmianami, a to może być zmorą innych zespołów. Często jest tak, że w sztafecie 4x100 m faworyci odpadają, bo ktoś zgubił pałeczkę. Wszystko dzieje się bardzo szybko. To szalenie widowiskowa konkurencja, ale bardzo loteryjna, w czym upatrywałbym naszej szansy w Paryżu" - ocenił Plawgo.

W weekend 16-17 września w Eugene odbędzie się finałowy mityng Diamentowej Ligi z udziałem trzech reprezentantów Polski. Oprócz Kaczmarek na 400 m i Skrzyszowskiej na 100 m ppł wystąpi tam również skoczek wzwyż Norbert Kobielski. Lekkoatleci będą rywalizować na stadionie Hayward Field, gdzie przed rokiem odbyły się mistrzostwa świata.

"Trudno się spodziewać czegoś dobrego, bo to trochę eksperymentalny mityng. Organizatorom udało się przekonać World Athletics do tego, żeby finał odbył się w USA, za oceanem. To trochę szalone. MŚ były w Budapeszcie, a ostatnie zawody Diamentowej Ligi odbywały się w Brukseli, w naszej strefie czasowej. Wyjazd zmęczonych lekkoatletów pod koniec sezonu i realizacja jakiegoś startu po długiej podróży to jest szaleństwo. Wygra ten, komu zostało więcej paliwa w baku. To taki bieg na wiwat. Raczej nikt poza Amerykanami nie będzie walczył o to, żeby bić rekordy życiowe. Dla Europejczyków będzie to bardzo duże wyzwanie. Na MŚ czy igrzyska olimpijskie w innej strefie czasowej wyjeżdżamy dwa tygodnie wcześniej, a na mityng tylko dwa, trzy dni, więc nie ma czasu na żadne przygotowania" - oznajmił Plawgo.(PAP)

Autor: Maciej Gach