70 lat "Rzymskich wakacji"
2023-08-27 10:26:41(ost. akt: 2023-08-27 10:33:29)
70 lat temu, 27 sierpnia 1953 r. w nowojorskim Radio City Music Hall, odbyła się oficjalna premiera filmu w reż. Williama Wylera "Rzymskie wakacje" – kultowej komedii romantycznej, która wykreowała gwiazdę Audrey Hepburn. Jej amerykański debiut ekranowy jest niezapomnianą przygodą – recenzował w "The Hollywood Reporter" Milton Luban.
Trudno sobie dzisiaj wyobrazić "Rzymskie wakacje" bez Gregory’ego Pecka i Audrey Hepburn w rolach głównych. Początkowo jednak produkcja i reżyser filmu William Wyler – a na dobrą sprawę to produkcja, bo pierwotnie reżyserować miał Frank Capra - mieli zupełnie inne plany. Ze wspomnień artystów wynika, że do roli księżniczki Anny przymierzano Elisabeth Taylor, na co jednak zgody nie wyraziło studio MGM (Metro-Goldwyn-Mayer). Kolejnym wyborem była Jean Simmons, co również nie doszło do skutku. Podobnie było z postacią dziennikarza Joe Bradleya, w którego początkowo wcielić miał się Cary Grant. Ostatecznie jednak do roli księżniczki Anny zorganizowano casting, po którym wybrano mało znaną Audrey Hepburn. "Miała wszystko czego szukałem – urok, niewinność i talent. Była bardzo zabawna. To było absolutnie urocze" – ocenił Wyler.
Pomimo początkowych obiekcji w postać amerykańskiego reportera wcielił się Gregory Peck. Jak się później okazało decyzja ta zaważyła na całym jego życiu, bowiem podczas promocji filmu udzielił wywiadu dziennikarce Veronique Passani, która trzy lata później została jego żoną.
Pomimo początkowych obiekcji w postać amerykańskiego reportera wcielił się Gregory Peck. Jak się później okazało decyzja ta zaważyła na całym jego życiu, bowiem podczas promocji filmu udzielił wywiadu dziennikarce Veronique Passani, która trzy lata później została jego żoną.
Zdjęcia ruszyły 23 czerwca 1952 roku. Kręcenie filmu we Włoszech w lecie nie należy do najlepszych pomysłów, ale trzeba było trochę poczekać na Pecka, kończącego pracę na planie "Śniegów Kilimandżaro".
Produkcja chciała część zdjęć zrealizować w dekoracjach wybudowanych w Los Angeles, dokręcając w samym Rzymie tylko dalekie plany. Wyler jednak stanowczo protestował uważając, że dekoracje nie oddadzą piękna Wiecznego Miasta. Udało mu się przekonać producentów dopiero groźbą rezygnacji. W ten sposób "Rzymskie wakacje" stały się pierwszym amerykańskim filmem, który w całości nakręcono we Włoszech. Plenery zrealizowano na rzymskich ulicach, dzięki czemu na ekranie możemy podziwiać autentyczne Schody Hiszpańskie, Koloseum i równie prawdziwą Fontannę di Trevi. Warto wspomnieć również o żywiołowo reagującej publiczności, która często przyglądała się scenom nagrywanym w gwarze ulicznego ruchu. Ekipa wspominała, że reakcje gapiów stanowiły cenne wskazówki. Zdarzało się nawet, że Wyler na ich podstawie wnioskował, czy dana scena wymaga dubla czy też nie. "Kiedy William Wyler nie był zadowolony z jakiegoś ujęcia i mówił: +Spróbujmy jeszcze raz, to nie było to, o co mi chodzi+, ludzie z tłumu zaczęli krzyczeć +Nie, przecież było wspaniale+. Im się podobało. Znowu, kiedy Wyler stwierdził: +W porządku, możemy to puścić+, z tłumu odezwały się głosy: +Powtórzcie to jeszcze raz+. Willie nauczył się słuchać tych ludzi, bo zazwyczaj mieli oni rację" – wspominał Gregory Peck.
Swój udział w powstaniu filmu miało również mieszczące się na przedmieściach Rzymu studio filmowe Cinecitta, gdzie nakręcono większość wnętrz – poza tymi w Palazzo Brancaccio i Palazzo Colonna, które powstały w oryginalnej zabytkowej scenerii.
"Pierwsza komedia Williama Wylera od prawie 20 lat okazuje się czarującym, prowokującym do śmiechu romansem, który często eksploduje humorem. Dzięki znakomitym kreacjom Gregory'ego Pecka i Audrey Hepburn, Roman Holiday to 118 minut czystej rozrywki. Uznanie krytyków i ustne pochwały, które z pewnością nadejdą, powinny sprawić, że będzie to kasowy hit" – przepowiadał tuż po premierze amerykański krytyk Milton Luban. "Rzymskie wakacje" to opowieść o księżniczce Annie, która w dyplomatycznej podróży odwiedza europejskie stolice. Jedną z nich jest stolica Italii. Sztywne reguły i napięty grafik uwierają młodą, ciekawą autentycznego świata dziewczynę, która pewnego razu wymyka się potajemnie, by zwiedzić Wieczne Miasto. Wcześniej jednak zażywa środek uspokajający, który ma jej pomóc zasnąć. Kiedy zaczyna działać dziewczyna zasypia na ławce w parku. Trafia na nią Joe Bradley – amerykański dziennikarz wracający z nocnego pokera. Sądząc, że dziewczyna jest pijana, postanawia odwieźć ją taksówką do domu. Anna nie chcąc jednak zdradzić swojej tożsamości, jako swój adres zamieszkania podaje Koloseum. Po kilku nieudanych próbach Joe zabiera nieznajomą do swojego mieszkania. Musi się wyspać, nazajutrz ma bowiem uczestniczyć w konferencji prasowej pewnej księżniczki… Podczas kręcenia filmu Gregory Peck był już gwiazdą z kilkoma znaczącymi tytułami na koncie, takimi jak "Urzeczona" (1945), "Pojedynek w słońcu" (1946) i "Akt oskarżenia" (1947). Z tego powodu jego nazwisko miało zostać wyeksponowane czołówce filmu na pierwszym miejscu. Kiedy jednak zobaczył, jak dobrze na planie zdjęciowym radzi sobie młodziutka Audrey Hepburn nalegał, by producenci umieścili wyeksponowali również ją.
"Jestem pewien, że ona za tę rolę dostanie Oscara. Jej nazwisko musi być nad tytułem razem z moim. To nie żaden akt dobroci z mojej strony – jeśli zrobimy inaczej, postąpimy po prostu głupio" – przekonywał producentów filmu Peck. Miał rację. Rola księżniczki Anny przyniosła Hepburn – jako pierwszej kobiecie w historii – Oscara, Nagrodę Brytyjskiej Akademii Filmowej oraz Złoty Glob.
Film stał się przebojem, Hepburn zaś z dnia na dzień została gwiazdą. Peck obszedł się bez nagrody ale również jego rola została doceniona i dobrze przyjęta przez krytyków. "Peck zalicza kolejny ze swoich wybitnych występów, grając zakochanego reportera z inteligencją i poczuciem humoru" – recenzowano na łamach "The Hollywood Reporter". Warto dodać, że Akademia postanowiła nagrodzić projektantkę kostiumów Edith Head oraz scenarzystę Iana McLellana Huntera, który - jak się później okazało - nie był autorem scenariusza. Ten bowiem napisał Dalton Trumbo, który z powodów politycznych nie mógł podpisać się pod swym dziełem. Trafił bowiem na tzw. czarną listę z powodu odmowy zeznań przed Komisją ds. Działalności Antyamerykańskiej. Scenariusz podpisał pseudonimem John Dighton i podzielił się prawami z Hunterem, który miał w nim pewien udział. Podsunął mu bowiem artykuł prasowy, w którym opisana była rzymska wizyta księżniczki Małgorzaty Windsor, co miało zainspirować Trumbo.
Za właściwego autora scenariusza uznano Trumbo dopiero w 1993 r. wówczas statuetkę Oscara odebrała jego żona, pisarz zmarł bowiem 1976 r. Co ciekawe syn Iana McLellana Huntera odmówił zwrotu statuetki - tym samym istnieją dwa Oscary za najlepszy scenariusz z 1953 r.
"Do szkiców, które sporządziłam do +Rzymskich wakacji+, Audrey wprowadziła kilka poprawek, takich jak prostsza linia dekoltu czy szerszy pasek. Dokładnie wiedziała, jak chce wyglądać i w czym jest jej najlepiej, ale nigdy nie była arogancka czy zbytnio wymagająca. Miała w sobie niezwykłą wprost słodycz, która sprawiała, że czułam się jak matka wyprawiająca córkę na jej pierwszy bal" – wspominała w książce Warrena G. Harrisa "Audrey Hepburn" wybitna amerykańska kostiumografka. Z uwagi na wyjątkowość rzymskiej scenerii, Wyler szybko zaczął żałować, że kręci za pomocą czarno-białej taśmy, informując tym samym producentów, iż zamierza dokonać zmiany na kolorową. Ci jednak odmówili z uwagi na wzrastające koszty produkcji. Zdjęcia kręcone latem w Rzymie nie należały do łatwych. Ekipę męczył upał, przez który aktorom spływały makijaże, sprzęt odmawiał posłuszeństwa. Nie pomagała również napięta sytuacja polityczna, jaka panowała wówczas we Włoszech. Na ulicach często dochodziło do demonstracji, zdarzały się nawet walki między zwolennikami rządu i komunistami. Podczas kręcenia jednej ze scen na Schodach Hiszpańskich zebrało się kilka tysięcy gapiów.Mimo tych wszystkich przeciwności współpraca między artystami przebiegała dość dobrze. Główni aktorzy rozumieli się zarówno między sobą, jak i z reżyserem. "Jego podejście, że liczy się tylko prostota i prawda, musi pochodzić z wnętrza - nie można tego udawać - to coś, czego się od niego nauczyłam" – opowiadała później Hepburn. "To był miły zespół, nikt nie kaprysił, nie stwarzał emocjonalnych barier. Wkrótce nauczyłam się rozluźniać, szukać wskazówek u Pecka i Wylera" – wyznała, jak podaje Donald Spoto w książce "Oczarowanie. Życie Audrey Hepburn".
Aktorka często wspominała również scenę, w której Anna i Joe muszą się rozstać. Reżyser chciał, by uroniła kilka prawdziwych łez, co się nie udawało. W pewnym momencie Wyler powiedział do Hepburn: "Słuchaj, nie możemy tu zostać całą noc, nie możesz płakać na litość boską?". Z uwagi na to, że nigdy tak się do niej nie zwracał, aktorka zaczęła płakać. "On nakręcił tę scenę i to było wszystko" – wspominała. "Musieliśmy cię jakoś do tego zmusić!" – tłumaczył się później Wyler, przepraszając. Warto również przypomnieć scenę z Ustami Prawdy, kiedy Peck inicjuje gag z odgryzieniem części ręki. Przerażenie filmowej Anny jest prawdziwe, bowiem nie było tego w scenariuszu.
"Rzymskie wakacje" to film, który wylansował Audrey Hepburn na gwiazdę dużego formatu. "Jej amerykański debiut ekranowy jest niezapomnianą przygodą" – recenzował Luban. Obraz Wylera potrafi zachwycać również po latach. "Jedna z najbardziej uroczych komedii romantycznych. Chociaż została nakręcona na taśmie czarno-białej, do dziś się nie zestarzała" – mówił z okazji 60-lecia filmu krytyk Andrzej Bukowiecki. "Choć minęło kilkadziesiąt lat, +Rzymskie wakacje+ nic nie straciły ze swego wdzięku, umiarkowanego sentymentalizmu i ciętego dowcipu" – wtórował biograf gwiazd Donald Spoto. Hepburn stała się ikoną stylu. Jeszcze dzisiaj można w Rzymie natrafić na plakaty zawierające sceny z tego filmu. Film również znacząco przyczynił się do rozreklamowania skuterów Piaggio Vespa, których sprzedaż po jego projekcji gwałtownie wzrosła. (PAP)
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez