T.Grodzki o sprawie białoruskich śmigłowców: sposób informowania o tym incydencie podszyty propagandą i PR-em

2023-08-02 12:57:58(ost. akt: 2023-08-02 12:57:41)

Autor zdjęcia: PAP

Incydent dotyczący naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa białoruskie śmigłowce powinien być klarownie i transparentnie komunikowany; tymczasem sposób informowania o tej sprawie był podszyty propagandą i PR-em - ocenił w środę marszałek Senatu Tomasz Grodzki.
Marszałek Senatu pytany był m.in. o to, jak ocenia sposób informowania o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa śmigłowce białoruskie. Odniósł się do stwierdzenia, że najpierw rano Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych zaprzeczało, że doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej, a po południu MON wydało komunikat, z którego wynika coś innego.

"To mnie właśnie martwi, bo wołałbym, żeby to nasi żołnierze i nasze służby radiolokacyjne wykrywały obce helikoptery, a nie pani przyrodniczka, gdzieś z okolic Białowieży" - powiedział Grodzki. "Zwłaszcza, że Białorusini uprzedzali, że jakieś loty będą się odbywać. Należało wzmóc czujność, obserwować i reagować natychmiast" - dodał.

"To jest dziwaczne takie mataczenie: rano, że nie, po południu, że tak. Wzmożenie, bo PR-owcy zobaczyli, że ludzie się trochę tym poirytowali, więc wieczorne spotkanie Komitetu Bezpieczeństwa, dyslokacja wojsk, przesuwanie helikopterów. To jest trochę groteskowe" - ocenił Grodzki. "Nawet, jeśli traktujemy to, jako testowanie przez wrogie nam siły, to my te testy oblewamy" - ocenił.

Według niego taki sposób komunikowania "jest podszyty propagandą i PR-em". "Ktoś rano ocenił, że chowamy to, tak zresztą jak było z tą rakietą, bo zapewne wszystkie nici prowadzą do centrali zarzadzania wszechświatem na Nowogrodzkiej. Proszę pamiętać, że wczoraj cały dzień były uroczystości: Gloria Victis, Cmentarz na Woli i wiele innych, a wieczorem okazało się, że dowody, że te helikoptery tam latały są niepodważalne, więc trzeba było zareagować" - mówił marszałek Senatu.

Zdaniem Grodzkiego "ten incydent powinien być klarownie, transparentnie komunikowany". "Wszyscy wiedzą, co się dzieje za wschodnią granicą, jakie są intencje Rosji, wszyscy to obserwują. Natomiast obawiam się, że takie podsycanie atmosfery zagrożenia, jednoczenie okraszone pewną nieudolnością, bo nie wykrywają tych helikopterów, bo za nisko leciały, brzmi trochę śmiesznie: nie udała mi się operacja, bo pacjent był za gruby. To gadanie ignorantów" - stwierdził. "Podsycanie tej atmosfery, obawiam się, jest mocno podlane sosem wyborczym. I to jest irytujące, żeby nie powiedzieć, że obrzydliwe" - dodał marszałek.

O lotach białoruskich śmigłowców w rejonie Białowieży (woj. podlaskie) przy granicy polsko–białoruskiej we wtorek rano poinformowało radio RMF FM. Rzecznik Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk Jacek Goryszewski informował we wtorek po południu, że strona białoruska przekazała nam informację, że we wtorek w terenie przygranicznym mogą poruszać się maksymalnie trzy śmigłowce. Zaznaczył, że systemy radiolokacyjne nie stwierdziły naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej.

Po południu resort obrony w komunikacie, w celu wyjaśnienia aktualnej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zwołał posiedzenie Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych, któremu przewodniczy.

"Po przedstawieniu przez dowódców i szefów służb wniosków z analizy sytuacji ustalono, że dzisiaj, 1 sierpnia 2023 r. doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa śmigłowce białoruskie, które realizowały szkolenie w pobliżu granicy" - poinformowało MON.

Jak przekazano, o szkoleniu strona białoruska informowała wcześniej stronę polską. "Przekroczenie granicy miało miejsce w rejonie Białowieży na bardzo niskiej wysokości, utrudniającej wykrycie przez systemy radarowe. Dlatego też w porannym komunikacie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że polskie systemy radiolokacyjne nie odnotowały naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej" - zaznaczyło MON.

W komunikacie poinformowano, że szef MON polecił zwiększyć liczbę żołnierzy na granicy i wydzielić dodatkowe siły i środki, w tym śmigłowce bojowe. Ponadto, jak przekazano, o incydencie zostało poinformowane NATO.

Dodatkowo Komitet ustalił, że charge d’affaires Białorusi zostanie wezwany do polskiego MSZ w celu wyjaśnienia zdarzenia.

"Przypominamy, że Rosja i Białoruś zintensyfikowały w ostatnim czasie działania hybrydowe przeciwko Polsce. Ze względu na możliwe dalsze prowokacje apelujemy o odpowiedzialne rozpowszechnianie i komentowanie informacji, które mogą być wykorzystane przez rosyjski i białoruski reżim" - oświadczył resort obrony.

W środę rano w Programie 1 Polskiego Radia o sprawę naruszenia polskiej przestrzeni przez białoruskie śmigłowce pytany był wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz. "Bez wątpienia to działania prowokacyjne, wymierzone we wschodnią flankę NATO i RP. My oczywiście poinformowaliśmy o tym incydencie kwaterę główną NATO. Wczoraj odbyło się posiedzenie komitetu ds. bezpieczeństwa. Wydane zostały określone dyspozycje dla sił zbrojnych" - przekazał Skurkiewicz.

Wiceszef MON wskazał także, że "te przeloty miały miejsce na bardzo niskiej wysokości, więc były trudne do zauważenia przez radary", dodając, że "ten ślad radarowy był znikomy lub nie było go wcale". Odniósł się ponadto do wzmocnienia wojska na granicy. "Będzie ono jeszcze większe, dodatkowo będziemy również przerzucać śmigłowce, które będą stacjonować w bezpośrednim sąsiedztwie granicy. One już też są obecne na jednym z lotnisk przy granicy" - powiedział.(PAP)

Autorka: Danuta Starzyńska-Rosiecka