Rolnicy liczą straty - nawet 90 proc. upraw zniszczonych

2025-05-20 13:21:13(ost. akt: 2025-05-20 13:25:17)
zdj. ilutsracyjne

zdj. ilutsracyjne

Autor zdjęcia: pixabay

Kapryśna pogoda zadała potężny cios sadownikom i rolnikom na Mazowszu – w niektórych gospodarstwach straty sięgają aż 90 proc. plonów. Tymczasem pomoc ze strony państwa to wciąż tylko zapowiedzi i formularze. Rolnicy czekają na gminne komisje, które mają oszacować szkody – dopiero wtedy, może, otrzymają rekompensaty od wojewody. Ile to potrwa? Nikt nie mówi.
W takich gminach jak Korczew czy Siedlce producenci mogą już zgłaszać straty, ale cały proces – jak to bywa – rozciąga się w czasie. Biurokracja ruszyła powoli, choć straty są błyskawiczne i dotkliwe.

– Przymrozki zniszczyły większość upraw, zarówno owoce miękkie, jak i kukurydzę czy zboża ozime – mówi Sławomir Wasilczuk, wójt gminy Korczew. Rolnicy mają czas na zgłoszenia tylko do 26 maja.

W gminie Siedlce komisja została już powołana przez wojewodę, ale same oględziny terenowe ruszą dopiero po 27 maja. Czyli dopiero wtedy ktoś faktycznie zacznie oglądać szkody.

Najgorzej sytuacja wygląda na wschodnim Mazowszu, gdzie drastycznie ucierpieli producenci owoców – m.in. czereśni, wiśni i truskawek. W niektórych gospodarstwach nie zostało prawie nic.

– To już stracony sezon. Teraz chodzi tylko o to, żeby drzewa i krzewy nie padły do przyszłej wiosny – mówi Andrzej Kazulo, sadownik z gminy Przesmyki. – Liczymy, że gmina zrekompensuje część strat – dodaje z nutą sceptycyzmu.

Na papierze wszystko wygląda pięknie – w całym województwie działa już blisko 300 komisji, które teoretycznie mają pomóc poszkodowanym. W praktyce – pomoc jest odległa, a decyzje zależne od uznaniowych ocen i skomplikowanej biurokracji.

A Warszawa? Zamiast realnego wsparcia, cisza i polityczne deklaracje. Rolnicy walczą o przetrwanie, a „władza” woli promować swoje kampusy i spoty wyborcze.


Źródło: warszawa.tvp.pl