Warszawska Niobe – serce matki pękło dwa razy

2025-04-30 15:11:43(ost. akt: 2025-04-30 15:13:54)

Autor zdjęcia: PAP/ Jan "Bonawentura" Romocki, Andrzej "Morro" Romocki. Fot. domena publiczna

30 kwietnia 1975 roku zmarła Jadwiga Romocka, "warszawska Niobe" - matka poległych w Powstaniu Warszawskim 19-letniego Jana "Bonawentury" i 21-letniego Andrzeja "Morro". Przeżyła synów o 31 lat. "Chłopcy, czy to możliwe, że mam żyć bez was" - zapisała w pamiętniku 16 listopada 1945 roku.
Kilka miesięcy wcześniej szukała ciał swoich synów, pochowanych w prowizorycznych grobach powstańczych.

"Ostrożnie, z przejęciem odkopywaliśmy skrzynię z desek, w której pogrzebano szczątki naszego ukochanego dowódcy. Obok kopiących stała mama Andrzeja, spokojna, wpatrzona w ziemię" - wspominał ekshumację Stanisław Sieradzki "Świst" (1921-2009). "Wreszcie wydobyliśmy skrzynię z dołu. Obok stała nowa, czysta dębowa trumna. Do niej trzeba było przełożyć zwłoki Andrzeja. Czynność przekładania wykonywaliśmy powoli i ostrożnie, na rękach. Nagle zniszczone przez roczne przebywanie w ziemi, ciało Andrzeja zaczęło się nam rozpadać. Z mojej prawej dłoni spadła na ziemię głowa Andrzeja. 'Ostrożnie chłopcy' – powiedziała mama 'Morro'. My nic nie mogliśmy zrobić" - opowiadał powstańczy podkomendny Andrzeja "Morro" Romockiego.

Andrzej "Morro" w powstaniu był dowódcą kompanii "Rudy" batalionu "Zośka". Jasiek "Bonawentura" dowódca drużyny w kompanii "Rudy" pisał poezje. Jego wiersz, zatytułowany już po wojnie "Modlitwą Bonawentury" wszedł do kanonu polskiej poezji wojennej. "Można więc powiedzieć, że jeden z braci z racji piastowanej funkcji dzierżył władzę wojskową, drugi – nie mniej istotny rząd dusz. Obydwaj bracia byli więc osobami wyjątkowymi. I obaj znaleźli w powstaniu śmierć" - czytamy na stronie "mitologiawspolczesna.pl".

"Chłopcy odkopali do połowy Andrzeja, wręczyli mi krzyż harcerski, odcięli koalicyjkę z odznaką Agricoli – pokazali ryngraf z Matką Boską Ostrobramską, którego nie wzięłam – zostawiłam. Podali mi płócienną torbę, z której posypały się zupełnie świeże cukierki" - zapisała Jadwiga Romocka w pamiętniku.

Choć już było po wojnie normalny pogrzeb okazał się niemożliwy. "Doczekałam się kolegów, którzy przynieśli wiadomość, że trumna dębowa kosztuje 11 000 zł, a o taką prosiłam – więc pytanie, co mają zrobić. Suma oczywiście była ponad moje możliwości. Wrócili więc po zwykłe, żołnierskie, sosnowe trumny. Jeden z kolegów został na Solcu, ja poszłam na cmentarz wojskowy. Tu odszukałam ks. proboszcza i kapelana. Dowiedziałam się, że cmentarz jest zaminowany i wstępu nie ma. Grabarz zgodził się przewieść na ręcznym wózku pod siennikami trumnę. Nie zrozumiałam – dlaczego?" - wspominała Romocka.

Taki pogrzeb "pod siennikiem" miał Jasiek "Bonawentura" - 13 marca 1945 roku. Pogrzeb Andrzeja "Morro", 31 października, miał już bardziej uroczysty charakter. "Trumnę nieśli na ramionach koledzy. Spoczywał na niej hełm Andrzeja 'Morro'. Ten sam, który miał na sobie w chwili śmierci – w charakterystycznym kamuflażu, ozdobiony z boku znakiem grup szturmowych. Zwłoki bohaterskiego dowódcy niesiono w pochodzie trasą od Wisły, poprzez Czerniaków, Śródmieście, koło kościoła Świętego Antoniego, ulicą Senatorską, przez ruiny getta, do Okopowej. Była to trasa walk kompanii 'Rudy', lecz tym razem przebywana w przeciwnym kierunku" - napisała Barbara Wachowicz w książce pt. "To »Zośki« wiara!" (Piąty tom cyklu "Wierna rzeka harcerstwa").

Pochowanie synów nie było końcem - następne trzy dekady życia Jadwigi Romockiej wypełniły działania na rzecz zachowania pamięci o poległych powstańcach. Odwiedzających obecnie zadbaną Kwaterę "Zośki" na Powązkach Wojskowych rzadko pewnie nachodzi refleksja, że przez wiele lat istnienie tej kwatery nie było oczywiste.

"Wczesną historię powązkowskiej kwatery Szarych Szeregów możemy odtworzyć stosunkowo dokładnie dzięki bezcennym notatkom, jakie zachowały się w archiwum prowadzonym przez Stanisława Broniewskiego – naczelnika Szarych Szeregów. Informacje na ten temat przechowywane były w niepozornej tekturowej teczce, na której harcmistrz Broniewski napisał piórem dwa słowa: Działka 'Zośki'" - czytamy na stronie "mitologiawspolczesna.pl".

Nazwisko Jadwigi Romockiej pojawia się w tych dokumentach bardzo często. W latach największego stalinowskiego terroru koordynowała prace Rodzicielskich Komitetów Opieki nad Grobami Poległych, organizowała sprzątanie grobów, zbierała fundusze i zamawiała msze za poległych. Wszystko to działo się pod stałą obserwacją Urzędu Bezpieczeństwa. 23 grudnia 1953 r. jego funkcjonariusz zapisał: "Przewodnicząca Komitetu Rodzicielskiego batalionu 'Parasol' Kedywu AK, klerykał wrogo ustosunkowany do władzy ludowej". "Z tego też powodu UB podejrzewało, że J. Romocka uprawia 'szeptaną propagandę i kolportaż przedwojennych periodyków katolickich'" - przypomniano na stronie "ipn.gov.pl".

"Jak donosi źr. 'Samochód' niejaka ROMOCKA (matka b. czł. A.K. bat. 'Zośka', którzy polegli w czasie powstania) wśród ściśle otaczającego ją grona osób podtrzymuje tradycje powstania, organizuje opiekę nad grobami, msze za poległych A.K.-owców itp. Pod pretekstem omówienia sposobów zbierania funduszy na pielęgnację grobów zwoływała u siebie lub kolejno kogoś z tego grona zebrania pod pozorem spotkań towarzyskich, herbatek" - czytamy w "Raporcie z przebiegu pracy operacyjnej U.B.P. na M.St. Warszawę w miesiącu sierpniu 1952 r.".

Matki poległych w powstaniu trzymały się razem. "Zapewne wspólnie łatwiej znieść było obydwa ciosy, jakie na nie spadły. Najpierw śmierć ukochanych dzieci, później odebranie jedynej pociechy, jaką było poczucie, że była to śmierć bohaterska i poniesiona w słusznej sprawie" - napisano na stronie "mitologiawspolczesna.pl". Jadwiga Romocka pełniła wśród nich rolę szczególną. "Zastałam ją w gronie przyjaciółek. Każda w żałobie. Każda z własną działką na Cmentarzu Powązkowskim. Wśród nich czuła się najlepiej. Lubiła wizyty kolegów swych dzieci. Chłopców" - napisała Halina Martin, współpracowniczka Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej, łączniczka i sanitariuszka batalionu "Zośka" w artykule pt. "Postać z greckiej tragedii". ("Tygodnik Polski", 1975).

"Zawsze mówiła: – Andrzej był ich dowódcą, dbał o nich, teraz tak ja muszę dbać o was – ich matki. Najbiedniejsze były te, które dzieci znaleźć nie mogły i nie znalazły, jak pani Kowalska, która córki Irki, żony Czarnego Jasia, szukała miesiącami. Inne nie wierzyły, jak pani Stefania Baczyńska, ciągle powtarzała: – nigdy, nigdy nie uwierzę w śmierć Krzycha, on żyje, on jest gdzieś za granicą, on wróci" - przypomniała Barbara Wachowicz. Krzysztof Kamil Baczyński zginął 4 sierpnia 1944 roku.

Po wojnie Jadwiga Romocka działała w Caritasie parafii św. Michała na Mokotowie, opiekując się samotnymi i chorymi, pomagała też ocalałym z powstania - pracowała m.in. w biurze wydającym świadectwa ukończenia szkół w ramach tajnego nauczania, które pozwalały kształcącej się podczas niemieckiej okupacji młodzieży na dalszą edukację.

"Tak że były wszystkie dokumenty, kto zdał, jak zdał maturę i tak dalej. Pracowałam w wolne godziny. Prowadziła to pani Wańkowiczowa, żona Wańkowicza, i pani Romocka, matka 'Morro' i 'Bonawentury', którzy zginęli. Myśmy w trójkę właśnie przygotowywały świadectwa, żeby można było dostać, jak się zgłaszały koleżanki, i żeby mogły dalej studiować. We wrześniu już zdawałam na uniwersytet" - wspominała Irena Gajewska "Ira" (1924-2014) w relacji dla "Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego".

W latach 60. kiedy oficjalny Związek Bojowników o Wolność i Demokrację "przypomniał sobie" o Powstańcach Warszawskich Jadwiga Romocka konsekwentnie odmawiała wejścia w instytucjonalną współpracę z władzami PRL. "By móc rozładować sytuację wewnętrzną postanowiono zaklajstrować przepaść pomiędzy 'nimi' i Armią Krajową. Ktoś z nich wpadł na genialny pomysł ułagodzenia i osłabienia postawy matek poległych akowców. Od niej postanowili zacząć" - napisała Halina Martin "Do żałobniczki skierowano więc pojednawczą propozycję kompromisu. Na oferty składane przez jednego z generałów Romocka odpowiada jednak stanowczo: 'Dziękuję. Czekoladek nie jadam. Uznania nie potrzebuję. Otrzymałam już najwyższe odznaczenia. Dwa krzyże. Na cmentarzu. Nadane mi przez synów. Z okuciami – ich życia'" - przypomniała słowa Matki.

Jadwiga Romocka zmarła 30 kwietnia 1975 roku w Warszawie - miała 79 lat.

W 1999 roku Lucyna Smolińska (1932-2020) zrealizowała fabularyzowany film pt. "Warszawska Niobe", w którym w postać Jadwigi Romockiej wcieliła się Danuta Stenka.


red./PAP