Mister Polski 2025: Pozwólmy sobie być mężczyznami [NASZ WYWIAD]

2025-04-24 18:25:30(ost. akt: 2025-04-24 18:42:37)

Autor zdjęcia: Adam Wyszyński - archiwum prywatne

Adam Wyszyński nie boi się żyć na własnych zasadach - jako przedsiębiorca, działacz społeczny, a od niedawna także Mister Polski 2025. Człowiek o wyrazistej osobowości, pasjonat klasycznych samochodów i eleganckiego stylu, ceni tradycyjne podejście do męskości, w którym siła charakteru łączy się z poczuciem odpowiedzialności. W rozmowie zdradza, dlaczego zdecydował się na udział w konkursie, jakie cechy ceni w kobietach oraz czy atrakcyjność fizyczna faktycznie ułatwia życie.
Barbara Mikulska-Rola (B.M-R.): Zacznę trochę przewrotnie. Wiesz, często mówi się, że atrakcyjność fizyczna to klucz do sukcesu. Ale czy dla mężczyzny to naprawdę takie proste? Ciekawi mnie, czy Twoja uroda bardziej Ci pomaga, czy czasami wręcz przeciwnie - utrudnia, bo ludzie widzą tylko to, jak wyglądasz?

Adam Wyszyński (A.W.): Myślę, że powierzchowność to rzecz drugorzędna w tym jak się prezentujemy. Można być fizycznie atrakcyjnym, ale odpychającym. Można też być dalekim od przyjętych ideałów i jednocześnie czarować swoją osobowością. To co człowiek ma w środku wbrew pozorom jest bardziej dostrzegalne niż nasz wygląd. Budowanie sukcesu na własnym wyglądzie, to jak budowanie na piasku. Wystarczy pierwsze zachowanie lub wypowiedziane zdanie, żeby maska opadła. Z drugiej strony, w połączeniu z charyzmą i wewnętrznym ciepłem, atrakcyjny wygląd może być wizualnym potwierdzeniem dobrych cech. Trzeba jednak brać pod uwagę, że ten wygląd jest wypadkową naszych zachowań i starań. To nie jest tak, że się rodzimy brzydcy albo piękni. Uważam, że o wiele atrakcyjniejsza będzie osoba, która pracuje nad swoją kondycją fizyczną i po której widać, że często się uśmiecha. To wszystko można wypracować.

B.M-R.: Twoja codzienność to prawo, biznes, poważne rozmowy - a tu nagle modeling, flesze, pozowanie… Zastanawiam się, czy w tym nowym środowisku czujesz się jak u siebie, czy raczej jak gość, który wpadł tu tylko na chwilę?

A.W.: Te środowiska są bardzo podobne. Zarówno w biznesie i w modelingu wszyscy rozumieją jak ważny jest wizerunek i relacje międzyludzkie. Zatem w obu miejscach odnajduję serdeczność, uprzejmość i pozytywne podejście do życia. Oczywiście, kiedy trzeba się skupić i zrobić swoje, to przychodzi powaga i skupienie. Jednak przed i po takich chwilach jest zwyczajnie… miło. Bardzo się cieszę, że na tych dwóch płaszczyznach pracuję w otoczeniu serdecznych ludzi, z którymi dobrze się przebywa i pracuje.

B.M-R.: Kiedy ogłoszono, że zostałeś Misterem Polski, pewnie różne były reakcje kolegów. Czy coś się zmieniło w Twoich męskich relacjach - wsparcie, żarty, zazdrość? Jak to odczułeś?

A.W.: Na początku zaznaczę, że dla mojego otoczenia informacja o wygranej była szokiem, ponieważ trzymałem ją do samego końca w tajemnicy. Większość moich bliskich dowiedziała się o sprawie z mediów. A co do reakcji… spodziewałem się kpin i żartów, a spotkałem się z bardzo dojrzałym podejściem. Reakcje znajomych utwierdziły mnie w tym, że wzięcie udziału w konkursie było dobrą decyzją. Bliscy bardzo mnie wspierają również w dalszych poczynaniach, już po otrzymaniu tytułu Mistera Polski. To jest też o tyle ciekawe, że 10 lat temu nie wziąłbym udziału w konkursie ze względu na paraliżujący lęk przed byciem wyśmianym. Może trzeba dorosnąć do tego, żeby robić swoje bez względu na opinie innych… Zwłaszcza gdy te opinie okazują się pozytywne, a nasze obawy rozdmuchane.

B.M-R.: Teraz pytanie, które zainteresuje zwłaszcza Twoje fanki… Co najbardziej cenisz w kobietach? Nie tylko fizycznie, ale prawdziwie, głębiej. I czy jest coś, co w kobietach potrafi Cię naprawdę onieśmielić?

A.W.: Subtelność, delikatność i siła. Kobiety potrafią to łączyć. To jest niesamowite, że kobiety potrafią zachować wdzięk i klasę nawet w największych trudnościach i przy największym wysiłku. Kobieta, która imponuje i onieśmiela sprawia, że mężczyźni zaczynają się ostrożniej zachowywać - wiedzą, że nie wypada przeklinać, prymitywnie żartować i pozwalać sobie na zbyt wiele.

B.M-R.: Wszyscy dziś dużo mówią o wartościach, ale nie każdy naprawdę je ma. Jakie cechy muszą mieć ludzie, którym naprawdę ufasz? Bez czego nie wyobrażasz sobie prawdziwej przyjaźni, miłości, szacunku?

A.W.: Każdemu nowopoznanemu człowiekowi daję kredyt zaufania. Żyjąc w strachu przed byciem skrzywdzonym ciężko coś osiągnąć. Jest to też męczące. Z czasem uczymy się odczytywać po zachowaniach ukryte intencje, ale nie powinniśmy na starcie nikogo skreślać. Poza tym bardzo cenię lojalność, zdolność dochowywania tajemnic oraz prawdomówność. Mam przyjaciół, z którymi możemy rozmawiać raz na pół roku, ale wiem i oni wiedzą, że możemy na siebie liczyć w każdym czasie. To że nie dzwonimy do siebie na wymianę plotek nie oznacza, że nasza więź nie jest podtrzymywana. Określiłbym to braterstwem.

B.M-R.: Wokół męskości toczy się dziś wiele dyskusji - i dlatego ciekawi mnie Twoje zdanie. Dla Ciebie osobiście, bez haseł, bez stereotypów - czym jest prawdziwa męskość w 2025 roku?

A.W.: Myślę, że tym samym czym była przed 2025 rokiem. W tej kwestii mam dość tradycyjne podejście i nie wydaje mi się, żeby cokolwiek się zmieniło na przestrzeni lat. Dla mnie męskość to odpowiedzialność, opiekuńczość, opanowanie, waleczność, gotowość na wyzwania i konsekwentność. Często próbuje się wmawiać nam, że męskość to toksyczność. To nieprawda. Uwierzenie takim opiniom, to prosta droga do zatracenia siebie i bycia nieszczęśliwym we własnej skórze.

B.M-R.: I kontynuując tę myśl - czy mężczyzna może być jednocześnie wrażliwy, emocjonalny, dbać o siebie - i nadal pozostać autentyczny? Jak to jest w Twoim przypadku?

A.W.: Oczywiście że tak. Dbanie o siebie jest elementem odpowiedzialności za samego siebie. Podobnie wrażliwość może być elementem troski o innych. A co do emocjonalności… no cóż… uważam, że mężczyzna nie powinien być zbytnio emocjonalny. W miejsce kierowania się emocjami wolę opanowanie i zdolność zachowania zimnej krwi.

B.M-R.: Czy zdradzisz nam coś o sobie, czego ludzie zupełnie się po Tobie nie spodziewają - coś, czym możesz naprawdę ich zadziwić?

A.W.: Hmm… Jestem strasznym bałaganiarzem i nie odkładam rzeczy na miejsce. Z różnym skutkiem udaje mi się z tym walczyć.

B.M-R.: Żyjesz teraz intensywnie, szybko, pod ciągłą obserwacją ludzi. Ale gdy jesteś zupełnie sam, bez nikogo wokół - co robisz, żeby naprawdę odpocząć, nabrać dystansu i naładować baterie?

A.W.: Lubię życie między ludźmi i lubię przy nich odpoczywać. Widzę też, że tylko kontakt na żywo przynosi odpoczynek. To co jest w Internecie nie ma znaczenia lub wręcz męczy i z pewnością nie zastąpi prawdziwych relacji. Czasami lubię też pobyć sam. Wtedy chętnie oddaję się mojemu hobby, czyli motoryzacji. Zaszywam się w garażu odrestaurowując stare auta, albo staram się “przenieść w czasie” jeżdżąc samochodami z minionych czasów i słuchając dobranej do tych czasów muzyki.

B.M-R.: Wierzę, że każdy z nas ma coś takiego - książkę, film albo cytat, który kiedyś coś w nas zmienił albo dał do myślenia. Czy masz coś takiego - coś, do czego wracasz w ważnych momentach?

A.W.: "Decyduj i walcz!" - książka Dariusz Zalewskiego, dzięki której nauczyłem się pracować nad sobą. To też pozycja, która niesamowicie uczy odpowiedzialności. A wszystko w zwięzłej, przystępnej formie. Polecam!

B.M-R.: Autorytetów szukamy często na okładkach, ale te najważniejsze są bliżej nas. Czy masz kogoś takiego - kogoś, kto naprawdę wpłynął na to, kim jesteś dzisiaj?

A.W.: Często dziwię się bezkrytycznym przyjmowaniem czyjegoś zdania tylko dlatego, że ten ktoś jest celebrytą, a my jego fanami. Nigdy nie szukałem autorytetów na okładkach kolorowych pism i myślę, że dobrze na tym wyszedłem. Staram się czerpać po trochę od każdej bliskiej mi osoby i inspirować się tym, co dobre. Nie ma ludzi idealnych, dlatego ślepe podążanie za kimś może sprowadzić nas na manowce. Prawda jest taka, że to czy ktoś się okazał autorytetem czy też nie, możemy ocenić dopiero na końcu drogi tego człowieka.

B.M-R.: Każdy ma w życiu takie momenty, decyzje czy spotkania, które go zmieniają na zawsze. Który moment w Twoim życiu najmocniej Cię ukształtował jako człowieka?

A.W.: Upadek na dno i bezradność. Czasami sypie się wszystko dookoła i nie wiemy co dalej robić. To dość osobiste i mało kto o tym opowiada, ale większość z nas miała takie momenty w życiu. Wbrew pozorom takie chwile są niezwykle ożywcze i są początkiem zmiany naszego życia. Czasami potrzebujemy wstrząsu, żeby obudzić się z letargu.

B.M-R.: Mówisz, że chcesz maksymalnie wykorzystać czas po wygranej - jakie cele sobie stawiasz, i co w tym wszystkim jest dla Ciebie najważniejsze? Jak chciałbyś, żeby ludzie wspominali Twoją działalność, a przede wszystkim - Ciebie samego?

A.W.: Zdarzyło mi się w życiu, że ktoś podszedł do mnie i powiedział, że moje słowa/postawa/przykład dały mu do myślenia i dzięki temu zmienił coś w swoim życiu na lepsze. Często to były rzeczy, z których absolutnie nie zdawałem sobie sprawy, ale dla kogoś okazały się inspirujące. Mam nadzieję, że dzięki “byciu na świeczniku” będę mógł być dla kogoś dobrym przykładem i wniosę coś dobrego do czyjegoś życia.

W ciągu tego roku chciałbym mówić jacy są mężczyźni, czego potrzebują i z czym się zmagają. Wielu mężczyzn jest zagubionych. Daliśmy sobie wmówić, że to co w nas męskie jest złe. Stąd prosta droga do depresji, których wśród mężczyzn jest tak wiele. Pozwólmy sobie być mężczyznami.

B.M-R.: I na koniec pytanie bardziej osobiste - ale myślę, że ważne. Po co Ci to było - udział w konkursie, cały ten szum? Szukałeś sławy, potwierdzenia swojej wartości, czy może miałeś w tym wszystkim zupełnie inny, głębszy cel?

A.W.: Często łapię dziesięć srok za ogon i nie boję się nowych wyzwań. Czasami nie kalkuluję czy mam na coś czas czy nie mam - po prostu coś robię. Tak było też tym razem. Poza tym każdy też szuka siebie i odkrywa swoje talenty. Warto ich szukać i nie bać się podejmować wyzwań.

Rozmawiała Barbara Mikulska-Rola

Fot. materiały prasowe

Fot. materiały prasowe

Fot. Adam Wyszyński - archiwum prywatne