Rafał Dramiński: Moje życie jest wspaniałe

2025-01-19 17:14:12(ost. akt: 2025-01-19 17:15:44)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Pochodzący z okolic Żuromina Rafał Dramiński nie słyszy od urodzenia. Jest dumny z tego, kim jest, i uważa, że jego życie jest wspaniałe. Fakt, że nie słyszy, sprawił, że ma wyjątkowo wyostrzony wzrok, jest bardziej skupiony i spostrzegawczy. Brak dźwiękowych rozpraszaczy pozwala mu lepiej skupić się pasji, którą jest wędkowanie.
— Jest pan osobą niesłyszącą. Czy brak dźwięków otoczenia pozwala panu lepiej skupić się na wędkowaniu?
— Jestem osobą Głuchą od urodzenia. Początkowo nikt nie wiedział, że nie słyszę. Gdy miałem sześć miesięcy, mama wróciła do pracy, a opieką nade mną zajmowała się babcia. To właśnie ona jako pierwsza zauważyła, że coś jest nie tak – nie reagowałem na dźwięki. Zasugerowała rodzicom, że mogę nie słyszeć. Udaliśmy się do lekarza, a badania potwierdziły, że jestem Głuchy. Nie jest mi przykro z tego powodu. Wręcz przeciwnie – nie czuję żadnych braków ani ograniczeń. Jestem dumny z tego, kim jestem, i uważam, że moje życie jest wspaniałe. Fakt, że nie słyszę, sprawił, że mam wyjątkowo wyostrzony wzrok, jestem bardziej skupiony i spostrzegawczy. Posługuję się polskim językiem migowym (PJM), ale trochę potrafię również odczytywać mowę z ruchu warg i na swój sposób komunikować się z osobami słyszącymi.
W Nidzicy mieszkam od 14 lat. Pochodzę z okolic Żuromina, ale przeprowadziłem się tutaj ze względu na pracę. Właśnie tu założyłem rodzinę. Moja żona również jest Głucha, a razem wychowujemy dwójkę dzieci. Nasz 7-letni syn i 4-letnia córka są słyszący.

Jeżeli chodzi o wędkowanie, nieodłącznym elementem wyposażenia jest sygnalizator brań. Ja dodatkowo korzystam z centralki wibracyjnej, która jest dla mnie kluczowym rozwiązaniem. To specjalistyczny sprzęt sprowadzony z Francji – wcześniejsze urządzenia, z których korzystałem, nie miały wystarczająco silnych wibracji. Dzięki tej centralce mogę zostawić wędkę i zająć się innymi czynnościami, nie tracąc kontroli nad sytuacją. Brak dźwiękowych rozpraszaczy wokół pozwala mi lepiej skupić się na wędkowaniu i czerpać z niego pełną satysfakcję.

— Jak rozpoczęła się pana przygoda z wędkarstwem?
— Moja przygoda z wędkowaniem zaczęła się dzięki Arkowi - koledze z pracy. Pewnego dnia zapytał, czy kiedykolwiek wędkowałem. W tamtym czasie moje jedyne doświadczenie ograniczało się do rzucania spławika w przydomowym stawie. Kolega zaproponował, byśmy wybrali się razem na jezioro Czarne (Zimna Woda).

Nie miałem pojęcia, jak poprawnie zarzucać wędkę, więc przy pierwszej próbie zahaczyłem o gałąź zwisającą nad wodą. Próba uwolnienia żyłki zakończyła się kąpielą – wszedłem do jeziora, by odczepić haczyk, nie spodziewając się, że dno jest muliste. Wpadłem po uda i utknąłem, a kolega musiał pomóc mi wyjść z wody i uwolnić żyłkę. Tak właśnie zaczynałem zdobywać pierwsze doświadczenia z wędkowaniem.

Z czasem nauczyłem się łowić na grunt. Kilka lat później, nad jeziorem Cegielnia w okolicach Płońska, trafiłem na Team Carp Płońsk. Zauważyłem w oddali namiot i trzy zarzucone wędki. Sam chciałem spróbować, więc rozstawiłem się w pobliżu. Jak się okazało, jedna z wędek była zarzucona dokładnie w moim kierunku. Należała do Bogdana – doświadczonego wędkarza. To on zaproponował mi wspólne wędkowanie i pomógł mi stawiać kolejne kroki w tym hobby. Dzięki jego wskazówkom mogłem zdobywać wiedzę i doskonalić swoje umiejętności.

— Jakie metody wędkarskie pan preferuje?
— Zdecydowanie stawiam na metodę włosową przy połowie karpia. Łowię głównie na kulki proteinowe. Ten sposób bardzo mi odpowiada, ponieważ nie wymaga ciągłej uwagi przy wędce – mogę spokojnie czekać na branie. Daje mi to szansę na złowienie dużych okazów, a samo holowanie ryby to świetny trening, bo wymaga siły i wytrwałości. Wędkuję wyłącznie dla sportu – wszystkie złowione ryby wracają do wody. Wędkarstwo daje mi nie tylko przyjemność, ale również poczucie relaksu i kontakt z naturą. Często wyjeżdżam na ryby na 2-3 dni, przemierzając dystans do 250 km, zazwyczaj w towarzystwie rodziny lub znajomych. Uwielbiam atmosferę panującą nad wodą – to czas, który pozwala się wyciszyć i oderwać od codziennych spraw.

— Jakie jest pana największe osiągnięcie w wędkarstwie?
— Podczas mojego pierwszego wędkowania z ekipą Team Carp Płońsk udało mi się złowić karpia ważącego 14 kg. Co ciekawe, cała ekipa była już nad wodą od czterech dni i nie złowiła żadnej większej ryby. Ja, podczas swojego pierwszego dnia, przy wsparciu słyszącego kolegi Bogdana oraz echosondy, miałem to szczęście, że złowiłem dużego karpia. Pamiętam, jak trzęsły mi się ręce z emocji – to było niezapomniane przeżycie.

Swoje pierwsze zawody wędkarskie, organizowane przez klub Deaf Team Carp Poland, również wspominam z ogromnym sentymentem. Były to trzydniowe zawody pod Warszawą. Przez pierwsze dwa dni sytuacja wyglądała kiepsko – ryby nie brały, a ja zajmowałem jedno z ostatnich miejsc. Obserwowałem innych uczestników, którym udało się coś złowić, i czułem coraz większą presję. Trzeciego dnia postanowiłem zmienić taktykę. Jakimś cudem ryby zaczęły brać jedna za drugą, co pozwoliło mi przegonić większość uczestników i ostatecznie zająć drugie miejsce.

W kolejnym roku na zawodach ponownie udało mi się stanąć na podium – tym razem zająłem trzecie miejsce.
Jednym z najbardziej satysfakcjonujących momentów w mojej przygodzie z wędkowaniem była możliwość podzielenia się swoją pasją z dziećmi w przedszkolu mojego syna. Opowiadałem im o wędkarstwie i dzieliłem się historiami znad wody. To był dla mnie szczególny dzień.

— Ma pan jakieś szczególne wspomnienie związane z łowieniem ryb?
— Jednym z moich szczególnych wspomnień jest zdobycie drugiego miejsca podczas pierwszych zawodów wędkarskich. To wydarzenie zapadło mi w pamięć na długo. Jednak w wędkowaniu liczą się nie tylko zawody, ale również wspólne chwile spędzone z rodziną. W ubiegłym roku podczas wakacji zabrałem całą rodzinę na łowisko dostosowane dla rodzin z dziećmi. Pamiętam, że zajęliśmy stanowisko numer 12. Moja żona z dziećmi poszła na pobliski plac zabaw, a ja w tym czasie poszedłem umyć naczynia. Wracając, poczułem, że moja centralka wibruje. W tym samym momencie podszedł do mnie słyszący mężczyzna i pokazał, że sygnalizator się odezwał. Byłem dosyć daleko od wędki i nie wiedziałem, co robić. Zostawiłem naczynia i pobiegłem co sił. Początkowo myślałem, że na haczyku mam amura. Nawet nie liczyłem na coś większego. Kiedy wreszcie udało mi się wyholować rybę, okazało się, że złowiłem pięknego jesiotra o długości 135,5 cm. Wędkarze z sąsiednich stanowisk podbiegli, by zobaczyć, co udało mi się wyciągnąć.

Niestety, zdarzały mi się również mniej przyjemne sytuacje nad wodą. Pewnego razu byłem na stanowisku z moim kolegą Bogdanem. Siedzieliśmy razem, rozmawiając, kiedy zauważyliśmy, że na sąsiednim stanowisku znajduje się dobrze zbudowany mężczyzna pod wpływem alkoholu. Po pewnym czasie Bogdan musiał odjechać, a ja zostałem sam. Wkrótce mężczyzna z sąsiedniego stanowiska podszedł do mnie i zaczął coś mówić. Nie do końca rozumiałem, co chce przekazać, więc poprosiłem go o powtórzenie. W odpowiedzi wyczytałem z jego warg wulgaryzmy. Powtórzyłem swoją prośbę kilka razy, ale on stawał się coraz bardziej agresywny. W końcu zażądał ode mnie pieniędzy. Nie była to duża kwota, więc, czując się zagrożony, dałem mu pieniądze. Kiedy je dostał, odszedł, porzucając swoje stanowisko. Miałem zostać na noc, ale po tym zdarzeniu nie chciałem ryzykować. Spakowałem się i wyjechałem wcześniej, niż planowałem. Wiem, że podobne nieprzyjemności spotykają także moich Głuchych kolegów. Jednemu z nich, wiele lat temu, w nocy skradziono cały sprzęt wędkarski. Było to jeszcze zanim popularne stały się systemy antykradzieżowe. Do dziś nie udało się odnaleźć sprawców. Innego kolegę z kolei uratował pies. Gdy był w namiocie, złodzieje próbowali ukraść jego wędki. Na szczęście jego pies, pitbull, zareagował i skutecznie ich powstrzymał. Dzięki temu udało się ocalić sprzęt. Wędkowanie daje mi wiele radości, ale zdaję sobie sprawę, że nad wodą trzeba również zachować czujność.

— Jakie miejsce w Polsce lub na świecie uważa pan za najlepsze do wędkowania?
— Z tego, co obserwuję w internecie Węgry i Francja wydają się najlepszymi miejscami do wędkowania. Ja osobiście wędkuję w Polsce, najczęściej w województwie kujawsko-pomorskim. Jest tam wiele pięknych jezior.

— Jakie rady dałby pan osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z wędkarstwem?
Zaczynając swoją przygodę z wędkowaniem, sam korzystałem z rad i wsparcia bardziej doświadczonych wędkarzy. Dlatego zawsze chętnie dzielę się swoją wiedzą, jeśli tylko mogę komuś pomóc. Pewnego razu spotkałem młodego początkującego karpiarza. Widać było, że dopiero uczy się łowić – nie miał odpowiedniej przynęty i zarzucał wędkę w niezbyt dobre miejsce. Zostało mi trochę mojej przynęty, więc postanowiłem mu ją oddać. Przy okazji pokazałem mu, gdzie lepiej zarzucać wędkę, żeby zwiększyć szanse na udany połów. Po dwóch godzinach udało mu się złowić całkiem sporą rybę. W międzyczasie poszedłem na chwilę zdrzemnąć się do namiotu. Gdy mężczyzna kończył wędkowanie i zbierał się do powrotu, podjechał pod mój namiot, gdzie akurat siedziała moja żona. Chciał mi osobiście podziękować za pomoc, ale żona pokazała, że śpię. Poprosił ją, żeby przekazała mi serdeczne podziękowania i wyrazy wdzięczności za wsparcie. Jestem zdania, że w wędkowaniu – jak i w życiu – warto korzystać z rad bardziej doświadczonych osób. Nie bójmy się pytać i prosić o pomoc, bo dzięki temu szybciej zdobędziemy wiedzę i doświadczenie. Każdy kiedyś zaczynał, a wspieranie się nawzajem buduje wspaniałą atmosferę nad wodą.

— Ma pan jakieś cele lub marzenia związane z wędkarstwem?
— W 2024 roku postawiłem sobie za cel złowienie amura i jesiotra. Spełniłem to marzenie – udało mi się wyholować obie te ryby. Teraz pora na kolejne wyzwania i nowe cele. Marzy mi się złowienie karpia koi. Chciałbym też złowić rybę o wadze 20-30 kg.