Kto uratuje Warszawiaków przed ekoterrorystami?

2024-11-28 08:27:04(ost. akt: 2024-11-28 04:38:52)
Jedna z blokad Wisłostrady

Jedna z blokad Wisłostrady

Autor zdjęcia: PAP

Chaos, klaksony i złość kierowców. Warszawa znów sparaliżowana przez protestujących, którzy twierdzą, że walczą o planetę. Ale czy to na pewno skuteczna droga do celu?
Zablokowane drogi, zablokowane nerwy: Warszawscy kierowcy kontra aktywiści Ostatniego Pokolenia

Poranek na Wisłostradzie. Kierowcy stoją w korku, klaksony dudnią w rytmie narastającej frustracji. Kolejna blokada. Kolejne nerwy. Ostatnie Pokolenie, grupa aktywistów klimatycznych, znów „walczy o planetę”. Ale czy na pewno? Czy może raczej przeciwko warszawiakom, którym blokują drogę do pracy, szkoły, szpitala?

Kierowcy kontra aktywiści: starcie codzienności z ideałami

Scenariusz jest już znany. Aktywiści przyklejeni do asfaltu, banery z hasłami o ratowaniu Ziemi, policja, a potem oburzeni kierowcy. Dla tych ostatnich takie wydarzenia to kulminacja frustracji. „Czy oni nie mają nic lepszego do roboty?” – pytali w emocjach kierowcy, którzy stracili czas w korku.

Dla mieszkańców stolicy, którzy codziennie próbują zmierzyć się z wyzwaniami miejskiej logistyki, blokady te są ciosem wymierzonym prosto w ich czas, nerwy i możliwości. Czy można się dziwić, że puszczają im nerwy?

Wielkie idee, małe efekty

Ostatnie Pokolenie twierdzi, że walczy o przyszłość, o zatrzymanie katastrofy klimatycznej. Jednak metody, które wybierają, wydają się coraz bardziej destrukcyjne. Blokując Wisłostradę, jedną z głównych arterii Warszawy, nie tylko utrudniają życie tysięcy ludzi, ale też – paradoksalnie – zwiększają emisję spalin. Bo przecież stojące w korkach samochody to więcej zanieczyszczeń.

W tle tego chaosu pojawia się pytanie: czy aktywiści naprawdę chcą coś zmienić, czy może zależy im tylko na rozgłosie? Wielu warszawiaków twierdzi, że to drugie. Wskazują na niemieckie doświadczenia, gdzie podobne organizacje zostały ukarane tak wysokimi mandatami, że ich działalność przestała być opłacalna.

Prawo wobec aktywistów: czy Polska powinna zaostrzyć kary?

W Niemczech wyroki sądowe wobec takich grup są surowe – uznano je wręcz za organizacje przestępcze. A co z Polską? Czy polskie prawo jest zbyt łagodne? Obecnie większość aktywistów kończy z mandatami i wnioskami o ukaranie do sądu. Jednak czy to wystarczy? Skoro już kilka godzin po interwencji policji wracają na jezdnię, jawnie pokazując, że nie przejmują się konsekwencjami, wydaje się, że odpowiedź brzmi: nie.

Warszawiacy coraz częściej postulują zaostrzenie kar, które zmusiłyby aktywistów do zmiany strategii. Z drugiej strony, organizacje takie jak Ostatnie Pokolenie podkreślają, że to ich desperacja jest wynikiem ignorowania problemów klimatycznych przez rządzących. Ale czy droga do ratowania klimatu naprawdę musi prowadzić przez Wisłostradę?

Między bezradnością a złością: Warszawa na krawędzi

Obrazy z blokad budzą skrajne emocje. Z jednej strony kierowcy gotowi niemal na rękoczyny, z drugiej – młodzi ludzie walczący o „przyszłość”. Ale w tym wszystkim jest jeszcze trzeci głos – ten codzienny, zrozpaczony, pozbawiony wielkich ideałów, a pełen realnych problemów: „Spieszę się do pracy”, „Muszę zawieźć dziecko do szkoły”, „Mam wizytę u lekarza, której nie mogę przegapić”.

Dla tych ludzi aktywiści to nie bohaterowie, lecz przeszkoda, która zamiast budować świadomość, podsyca niechęć. W komentarzach w mediach społecznościowych mnożą się głosy pełne frustracji: „Dlaczego ja mam płacić za ich ideologię?”, „Zamiast ratować planetę, robią z siebie gwiazdy TikToka”.

Czas na kompromis czy na zmiany?

Warszawa jest zmęczona. Kierowcy są zmęczeni. Nawet policja wydaje się bezradna wobec eskalujących konfliktów na ulicach. Aktywiści Ostatniego Pokolenia osiągnęli jedno – zwrócili na siebie uwagę. Ale pytanie, które powinni sobie teraz zadać, brzmi: jak długo można budować ruch na gniewie? I czy rzeczywiście to jest najlepsza droga do zmian, o które walczą?

Może czas, by zamiast przyklejać się do asfaltu, zaczęli szukać takich form dialogu, które połączą, a nie podzielą społeczeństwo? Bo jeśli jedyne, co zostanie po ich działaniach, to korki, frustracja i nienawiść, trudno będzie mówić o jakimkolwiek sukcesie – nawet w imię najszlachetniejszych idei.


bm/niezależna.pl/interia