Poznańska demo(L)ka. Legia powraca z Wielkopolski na tarczy

2024-11-10 21:29:17(ost. akt: 2024-11-10 21:32:22)

Autor zdjęcia: PAP/Jakub Kaczmarczyk

To była kompletnie nieudana wyprawa do stolicy Wielkopolski. W meczu 15. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy piłkarze warszawskiej Legii przegrali w Poznaniu z Lechem 2:5. Klasyk ekstraklasy nie zawiódł - ponad czterdzieści tysięcy kibiców obejrzało świetne widowisko i aż siedem goli. Po tym zwycięstwie gospodarze po kilku godzinach przerwy powrócili na fotel lidera rozgrywek.
Legioniści do meczu przystąpili pod wodzą Inaki Astiza, asystenta Goncalo Feio. Portugalczyk otrzymał już w tym sezonie cztery żółte kartki, a odwołane stołecznego klubu okazało się nieskuteczne. Feio musiał pojedynek oglądać z trybun.

Trener Lecha - Niels Frederiksen przed spotkaniem mówił, że oba zespoły lubią grać ofensywnie i mieć kontrolę nad meczem. I jego słowa znalazły odzwierciedlenie na boisku. Już w piątej minucie Ali Golizadeh otworzył wynik. Gabriel Kobylak odbił piłkę do narożnika pola karnego, dopadł do niej Irańczyk i przełożył ją na "gorszą" lewą nogę. Przymierzył jednak perfekcyjnie i golkiper gości nie był w stanie sięgnąć futbolówki.

Warszawianie potrzebowali trochę czasu, by złapać odpowiedni rytym, a po kwadransie to ich akcje stawały się bardziej konkretne. W 29. minucie było już 1:1 - po akcji Pawła Wszołka i główce Luquinhasa, Marc Gaul z bliska doprowadził do wyrównania.

Po okresie wyrównanej gry, znów Lech odszedł do głosu. Drugi gola dla gospodarzy padł w dość podobnych okolicznościach, co pierwszy - Kobylak odbił piłkę po uderzeniu Afonso Sousy, a Antoni Kozubal technicznym strzałem przy słupku trafił do siatki.

Podopieczni Frederiksena nie utrzymali jednak prowadzenia do przerwy. Już w doliczonym czasie gry przypadkowe zagranie ręką Sousy w polu karnym wychwycili sędziowie z wozu VAR i zasygnalizowali Szymonowi Marciniakowi przewinienie. Arbiter podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Rafał Augustynak.

Losy spotkania rozstrzygnęły się na początku drugiej odsłony. Lech znów przejął inicjatywę i bliski zdobycia gola był Mikael Ishak, ale źle uderzył w piłkę po podaniu Joela Pereiry. Kolejna akcja "Kolejorza" była już nie tylko skuteczna, ale i efektowna. Antonio Sousa rozegrał "klepkę" z Ali Golizadehem, a potem podcinką pokonał Kobylaka.

Ishak zrehabilitował się za niewykorzystaną sytuację i tym razem wykorzystał kolejne dokładne zagranie Pereiry. Poznaniacy rozkręcali się, ale też Legia próbowała odpowiedzieć. Obrońcy Lecha kilka razy zablokowali strzały rywali, więcej pracy miał też Bartosz Mrozek.

Kolejny gol padł jednak dla gospodarzy - po stracie piłki przez Marca Gaula, Kozubal idealnie dograł do Sousy, który tylko dołożył nogę.

Portugalczyk tym "zamknął" spotkanie, ale też z powodu urazu musiał opuścić boisko. W ostatnim kwadransie zabrakło już emocji. Legia sprawiała wrażenie, jakby zabrakło jej sił, ale też wiary w możliwość zmiany wyniku. Poznaniacy natomiast kontrolowali grę, nawet gdy nie byli przy piłce.

Gospodarze kończyli mecz w dziesiątkę, ale nie z powodu czerwonej kartki. Pięć minut przed końcem kontuzji doznał Alex Douglas, a chwilę wcześniej sztab szkoleniowy Lecha wykorzystał limit zmian. Goście na moment zepchnęli poznaniaków do defensywy, ale nie byli już w stanie zagrozić bramce Bartosza Mrozka.

Schodzący do szatni piłkarze Lecha otrzymali owację na stojąco. Oprócz braw i wspólnych śpiewów, były też oczekiwania ze strony fanów. "Tylko mistrzostwo, +Kolejorz+, tylko mistrzostwo" - krzyczeli najbardziej zagorzali sympatycy poznańskiego zespołu.

Lech Poznań - Legia Warszawa 5:2 (2:2).
Bramki: 1:0 Ali Gholizadeh (5), 1:1 Marc Gual (29), 2:1 Antoni Kozubal (39), 2:2 Rafał Augustyniak (45+2-karny), 3:2 Afonso Sousa (50), 4:2 Mikael Ishak (59), 5:2 Afonso Sousa (69)

PAP/red.