6 listopada - kartka z kalendarza

2024-11-06 10:08:52(ost. akt: 2024-11-06 10:22:49)

Autor zdjęcia: PAP/Bogdan Różycki

„Sonderaktion Krakau” (Specjalna Akcja Kraków) była represyjną operacją wymierzoną w profesorów krakowskich uczelni, którą Niemcy rozpoczęli 6 listopada 1939 roku i kontynuowali aż do końca 1941 roku. Dlaczego Niemcy nie aresztowali naukowców, którzy nie pojawili się na wykładzie SS-Sturmbannführera Bruno Müllera, zaplanowanym w Collegium Novum na godzinę 12:00, w sali im. Mikołaja Kopernika (nr 66) w dniu rozpoczęcia akcji? Jakie czynniki przyczyniły się do zwolnienia części profesorów, którzy przeżyli pierwsze miesiące w obozach koncentracyjnych i zostali uwolnieni w lutym 1940 roku, a później aż do końca 1941 roku? Czy celem tej akcji byli wyłącznie profesorowie krakowscy, czy może także szerzej rozumiana inteligencja z różnych miast Polski?
Kryptonim „Sonderaktion” powstał w okolicznościach, których szczegóły pozostają nieznane. Termin ten pojawił się w literaturze w latach 60. i przypuszcza się, że mógł zostać ukuty w kręgach rodzin aresztowanych profesorów obecnych w sali wykładowej UJ 6 listopada 1939 roku. Choć kryptonim sugeruje operację wymierzoną głównie w krakowskich profesorów, jej celem była de facto cała polska inteligencja, nie tylko w Krakowie.

Na kartach więźniów Niemcy zapisywali powód zatrzymania jako „Akcja przeciw profesorom uniwersyteckim” (Aktion gegen Univ. Professoren). Operację nadzorował major SS, Bruno Müller, dowódca Oddziału Operacyjnego Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa (Einsatzkommando der Sicherheitspolizei und des Sicherheitsdienstes der SS), stacjonującego przy ul. Pomorskiej 2 w okupowanym Krakowie. Jego bezpośrednim przełożonym był Bruno H. Streckenbach, dowódca Einsatzgruppe I.

Operacja miała zapewne polityczne przyzwolenie Hansa Franka, choć 6 listopada przebywał on w Berlinie. Decyzję o niej podjął Heinrich Himmler, który 28 października spotkał się w Krakowie z Arthurem Seyss-Inquartem, zastępcą generalnego gubernatora, oraz Friedrichem W. Krügerem, wyższym dowódcą SS i policji. Na spotkaniu obecni byli także Otto Wächter oraz Wilhelm Harster, komendant policji bezpieczeństwa i SD.

Müller, w liście z 4 listopada 1939 roku, zaprosił rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesora Tadeusza Lehra-Spławińskiego, i zażądał, aby zorganizował spotkanie profesorów i wykładowców uczelni. Ustalono, że odbędzie się ono 6 listopada o godzinie 12:00 w sali nr 66 (dziś nr 56) im. Mikołaja Kopernika w Collegium Novum przy ul. Gołębiej 24. Jednak Müller nie wygłosił żadnego wykładu – zamiast tego oświadczył: „Uniwersytet tutejszy rozpoczął rok akademicki bez uprzedniej zgody władz niemieckich, co świadczy o złej woli. Ponadto wiadomo, że wykładowcy byli zawsze wrogo nastawieni wobec nauki niemieckiej. Z tego powodu wszyscy obecni, z wyjątkiem trzech kobiet, zostaną przewiezieni do obozu koncentracyjnego. Jakakolwiek dyskusja, a nawet wypowiedź na ten temat, jest wykluczona. Kto stawi opór, zostanie zastrzelony.” (Relacja odtworzona przez profesora Fryderyka Zolla, zob. S. Poznański, J. Zaborowski, Polityczne oczyszczanie terenu, w: Sonderaktion Krakau, Warszawa 1964, s. 58-62).

Na zakończenie Müller klasnął w ręce i do sali wkroczyli uzbrojeni policjanci. Wszelkie próby protestu zostały brutalnie stłumione. Rektor Stanisław Estreicher został kopnięty i spoliczkowany, gdy próbował się obrócić, a Fryderyk Zoll uderzony kolbą.

Przed wyprowadzeniem wszystkich zatrzymanych pracowników uczelni przeszukano, prawdopodobnie w poszukiwaniu broni. Profesorów wyprowadzano parami i wpychano do ciasnych radiowozów policyjnych zaparkowanych na ul. Jagiellońskiej, za Collegium Novum, a następnie przewieziono ich do wojskowego więzienia na Montelupich. Tam podzielono ich na trzy grupy liczące około 80, 70 oraz blisko 70 osób, które rozlokowano w kaplicy, świetlicy i bożnicy. Wieczorem więźniowie otrzymali kawę i chleb, a następnego dnia rano rozpoczęto przenosiny. Około dziewiątej aresztowanych załadowano do transportu i przewieziono do koszar 20. pułku piechoty przy ul. Mazowieckiej. Tam rygor nieco zelżał – straż pełnili Austriacy, co pozwoliło aresztowanym na rozmowy i względne uporządkowanie się. Rozlokowano ich w dziesięciu salach, nie zakazując kontaktów między pomieszczeniami, a także sporządzono listę obecności, obejmującą 184 nazwiska, w tym także przypadkowych osób.


Aresztowano 105 profesorów, 33 pracowników dydaktycznych oraz 2 studentów z Uniwersytetu Jagiellońskiego, a także 4 profesorów z Akademii Handlowej, 2 profesorów z Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie i Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, 18 profesorów oraz 3 docentów z Akademii Górniczej, zgromadzonych w sąsiedniej sali posiedzeń Rady Wydziału Filozoficznego UJ. Wśród zatrzymanych znalazło się także 15 przypadkowych osób oraz prezydent Krakowa, dr Stanisław Klimecki.

Z koszar przy ul. Mazowieckiej przewieziono zatrzymanych do Wrocławia, gdzie podzielono ich na dwie grupy i ulokowano w dwóch więzieniach, w celach pojedynczych lub zbiorowych. Nadzieje aresztowanych, że ich koledzy z pobliskiego uniwersytetu wstawią się za nimi, niestety się nie spełniły – lokalni naukowcy nie podjęli akcji na rzecz krakowskiej inteligencji. Profesor Władysław Konopczyński wspominał pobyt we wrocławskim więzieniu jako życie w surowej rutynie: codzienne pobudki, stałe pory posiłków oraz opróżnianie pojemnika na nieczystości. Więzienna biblioteczka, choć skromna, była dostępna, jednak aresztowani nie otrzymali papieru do pracy naukowej. Profesorowie chwytali każdą okazję, by zapisywać myśli na odzyskiwanych skrawkach papieru, a w celach uprawiali gimnastykę, by zachować sprawność.

24 listopada ogłoszono przygotowania do wyjazdu, a 27 listopada rozpoczęto transport profesorów. Na drogę otrzymali chleb i kawałek wędzonki. Pakowano ich po dziesięciu w przedziałach, zakazując wyglądania przez okna. W każdej grupie wyznaczono dwóch ludzi, których rozstrzelano by w razie prób buntu. Trasa pociągu skierowana była na północny zachód; niektórzy więźniowie rozpoznali stację w Legnicy, co sugerowało kurs na Berlin. Po postoju w Berlinie przymusowa podróż trwała – 28 listopada przewieziono ich do obozów koncentracyjnych: Sachsenhausen w Oranienburgu pod Berlinem oraz Dachau. Z czasem więźniów przenoszono także do innych obozów, takich jak Mauthausen-Gusen i Buchenwald.


Celem akcji była eliminacja polskiej inteligencji i kadry naukowej; jej ofiary stanowiły aż 15% przedwojennych profesorów w Polsce. Wielu spośród zatrzymanych było uznanymi uczonymi, odznaczonymi doktoratami honoris causa przez uczelnie krajowe i zagraniczne, a także członkami prestiżowych akademii i towarzystw naukowych, takich jak Polska Akademia Umiejętności i Akademia Nauk Technicznych.

Pod wpływem międzynarodowych protestów środowisk naukowych, także niemieckich, oraz licznych interwencji dyplomatycznych z różnych krajów, 8 lutego 1940 roku Niemcy uwolnili 102 profesorów powyżej 40. roku życia, uznając ich za „nieprzydatnych”. Pozostali naukowcy, którym udało się przetrwać, odzyskali wolność do końca 1941 roku, głównie dzięki naciskom opinii publicznej i zagranicznej prasy, m.in. „Le Figaro”, „La Stampa”, „The Times” oraz „Morning Herald Tribune”. Niestety, wielu profesorów zmarło w obozach lub niedługo po ich opuszczeniu z powodu chorób – w Sachsenhausen życie straciło 13 naukowców, w tym Ignacy Chrzanowski, Stanisław Estreicher i Michał Siedlecki.

Kluczową rolę w uwolnieniu naukowców odegrała dyplomacja włoska, mimo że Włochy były sojusznikiem III Rzeszy. Szczególnie aktywnie interweniował Benito Mussolini, który otrzymał w podziękowaniu pamiątkowy album z dziełami Stanisława Wyspiańskiego, z dedykacją „dla Duce” od uwolnionych profesorów. Wsparcia udzieliła także dyplomacja węgierska oraz watykańska, jak również ambasady krajów neutralnych, a także USA i Kanady. Rodziny aresztowanych mobilizowały wszelkie możliwe kontakty. Niemieccy slawiści i hiszpańscy matematycy apelowali w obronie kolegów, a ze strony polskiej o uwolnienie naukowców zabiegali m.in. kardynał Adam Sapieha oraz książę Janusz Radziwiłł, spokrewniony z Hermannem Göringiem.

Co ciekawe, ci, którzy nie pojawili się na „wykładzie”, uniknęli aresztowania – Niemcy uznali, że w sali zgromadził się „kwiat krakowskiej inteligencji”. Międzynarodowe protesty, które przyczyniły się do zwolnienia profesorów, były dla nazistów ważną lekcją. Realizując dalsze plany eksterminacji polskiej inteligencji, zrezygnowali z transportów do obozów – profesorów we Lwowie zamordowano na miejscu.

Wydarzenia związane z „Sonderaktion Krakau” były wspomniane w jednym z odcinków serialu Polskie drogi w reżyserii Janusza Morgensterna (1976) oraz w filmie Katyń Andrzeja Wajdy (2007).

Podsumowując, krakowskie uczelnie szczególnie dotkliwie ucierpiały w wyniku niemieckiej akcji wymierzonej w polską inteligencję. Choć nazistowskie plany fizycznej eliminacji Polaków nie doszły do pełni skutku, krakowska inteligencja szybko przystąpiła do działalności podziemnej, m.in. organizując tajne nauczanie, które działało również na Uniwersytecie Jagiellońskim. Gdyby nie solidarne wsparcie intelektualistów z różnych krajów, plan eksterminacji krakowskich uczonych mógłby zostać w pełni zrealizowany.

Ostatnie słowa profesora Stanisława Estreichera, wypowiedziane przed śmiercią w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen, pozostają żywe: „Nie zapomnijcie naszej śmierci, nie dajcie jej zmarnować”. Pamięć o tych, którzy zginęli w obronie nauki, przetrwała oprawców i trwa do dziś, czego wyrazem są coroczne obchody rocznicy „Sonderaktion Krakau” 6 listopada.


Źródło: historia.org