Wisła spłynęła krwią - 230 lat od rosyjskiej Rzezi Pragi

2024-11-05 12:08:01(ost. akt: 2024-11-05 12:16:17)
Przemarsz do miejsca pamięci przy Cerkwi w Warszawie, 4 bm. Trwają obchody 230. rocznicy Rzezi Pragi.

Przemarsz do miejsca pamięci przy Cerkwi w Warszawie, 4 bm. Trwają obchody 230. rocznicy Rzezi Pragi.

Autor zdjęcia: PAP

230 lat temu, 4 listopada 1794 r. wojska imperium rosyjskiego dokonały rzezi ludności Pragi. Był to jeden z ostatnich epizodów Insurekcji Kościuszkowskiej. „Brawo, feldmarszałku” – napisała caryca Katarzyna II w liście gratulacyjnym do dowódcy wojsk najeźdźców Aleksandra Suworowa.
W 1794 r. Warszawa dwukrotnie stawiła zacięty opór wojskom zaborców. Latem odparła oblężenie Prusaków i Rosjan. Był to jeden z najbardziej znaczących sukcesów zrywu, który zapobiegł szybkiemu upadkowi powstania. „Jego największym zwycięstwem nie są Racławice, ale obrona Warszawy między lipcem a wrześniem 1794 r. przed dwoma armiami – pruską i rosyjską. Ta pierwsza była dowodzona przez samego króla. Obie były doskonale wyszkolone i wyposażone w sprzęt oblężniczy. Sam Kościuszko nakreślił plany obrony miasta i osobiście dowodził jego obroną” – podkreślał w rozmowie z PAP historyk Wojciech Kalwat. Zryw podtrzymywała także sława, którą zapewnił sobie Kościuszko zwycięskimi bitwami. Dlatego też wielki wpływ na załamanie nastrojów walczących miała klęska pod Maciejowicami 10 października 1794 r. oraz dostanie się Kościuszki do rosyjskiej niewoli. „Niewola Naczelnika pozbawiła Oba Narody powszechnie uznawanego autorytetu, niczym nie zastąpionej siły moralnej” – pisał Paweł Jasienica na ostatnich stronach słynnych „Dziejów agonii”.

12 października Rada Najwyższa Narodowa ogłosiła, że nowym naczelnikiem zrywu jest bohater wojny roku 1792 r. gen. Tomasz Wawrzecki, ale do czasu jego przybycia do stolicy jego obowiązki miał wykonywać generał Józef Zajączek. Dwa dni później wśród mieszkańców Warszawy zaczęły krążyć plotki, że wieść o niewoli Kościuszki była nieprawdziwa. Wieści o klęsce szybko jednak się potwierdziły. Przegrana dała jednak niespodziewaną okazję do zamanifestowania patriotyzmu dla odizolowanego na zamku króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Dowódca jednego z korpusów rosyjskich Iwan Fersen w liście do króla zaapelował o uwolnienie jeńców rosyjskich, mętnie obiecując przywrócenie w Rzeczpospolitej „dawnego spokoju”. W odpowiedzi król stwierdził, że wzięty do niewoli Kościuszko „na nowo dał początek niepodległości swojej Ojczyzny”, a klęska pod Maciejowicami „nie mogła wzruszyć stałości tych, którzy przysięgali albo zginąć, albo odzyskać wolność swoją”.

16 października do Warszawy przybył Tomasz Wawrzecki. Ruszyły przygotowania do obrony od strony przedmieścia praskiego. „z szańca o kształcie zwróconego na północo-wschód trójkąta, którego jeden bok stanowiła Wisła, drugi ciągnął się od jej brzegu do Targówka, trzeci sięgał Kamionka i błot Saskiej Kępy; wierzchołek obejmował założony w roku 1780 cmentarz żydowski (współcześnie na warszawskim Bródnie – przyp. red.) oraz silnie ufortyfikowany tak zwany Zwierzyniec. Linję tę tworzyły dwa równoległe przedpiersia, wysokości od 5 do 14 stóp, gęsto łamane w bastjony i półbastjony, rowy zwykłe i trawersy, wzmocnione gdzieniegdzie palisadami. Przed szańcem ciągnęły się w trzy rzędy zasieki i wilcze doły; poza nim wzniesiono kilka redut i lunet, zaopatrzonych w dalekonośne armaty” – pisał. W budowie tych umocnień wzięły udział tysiące mieszkańców miasta.

2 listopada pod Pragę dotarły oddziały korpusu Aleksandra Suworowa. Dla rosyjskiego generała była to ósma wojna, w której wziął udział. W wieku 13 lat rozpoczął służbę w korpusie kadetów. Walczył w wojnie siedmioletniej, interwencji w Rzeczypospolitej podczas konfederacji barskiej, a także nieustających wojnach z Turcją. Wsławił się jako bezwzględny dla swoich żołnierzy dowódca, a także zwolennik terrorystycznych pacyfikowania ludności cywilnej. W 1790 r. za jego przyzwoleniem jego żołnierze wymordowali około 10 tysięcy mieszkańców tureckiego Izmaiłu w Besarabii. Dla Katarzyny II był więc idealnym kandydatem do zadania insurekcji nokautującego ciosu. „Hrabio Aleksandrze Wasiljewiczu! Znany wam z pewnością buntownik Kościuszko, podburzywszy Polskę, w swych kontaktach z potworami rządzącymi Francją, zamierza wszędzie rozsiewać bunt na złość Rosji” – pisała władczyni w skierowanym do niego rozkazie.

Na Pradze zgromadziło się około 14 tysięcy żołnierzy Rzeczypospolitej podzielonych na trzy odcinki, dowodzone przez generałów: Józefa Zajączka (na środku obrony), Jakuba Jasińskiego (lewe skrzydło) i wyróżniającego się w tym gronie kolorem skóry Władysława Jabłonowskiego. Dowódcy spodziewali się długiego oblężenia, czego świadectwem były prowadzone przez Rosjan prace inżynieryjne. Budowa umocnień była jednak tylko zasłoną dla planów Suworowa, który postanowił zdobyć Pragę jednym gwałtownym szturmem liczącego ponad 25 tysięcy żołnierzy korpusu.

Nad ranem 3 listopada Rosjanie rozpoczęli ostrzał mający osłabić słabe polskie umocnienia. Szturm generalny rozpoczął się następnego dnia o wschodzie słońca. Główny atak skierowano przeciwko umocnieniom bronionym przez Jakuba Jasińskiego. Szturm odparto, często walcząc na bagnety. W ataku zginął dowodzący jedną z kolumn gen. Boris O’Brien de Lassy. Podczas obrony zasłynął nie tylko Jasiński, ale także podtrzymujący morale obrońców karmelita Gabriel Jakubowski.

Suworow posiadał ogromne rezerwy, pozwalające na niemal natychmiastowe ponowienie szturmu. Walka na szańcach trwała około godziny. Po ich przełamaniu Rosjanie ruszyli w głąb Pragi. Do przeprawy na drugą stronę Wisły wezwał niegroźnie ranny gen. Józef Zajączek Jasiński odmówił: „Po co rozpaczać w tej chwili, kiedy nas tylu gotowych do walki. Hańba z bitwy uchodzić!”. Zajączkowi podążającemu w stronę mostu towarzyszyły okrzyki „Zdrajca!”. Jasiński do końca bronił ostatniego szańca. Zginął zakłuty bagnetami. Wielkie straty poniósł złożony z Żydów pułk jazdy Berka Joselewicza. Sam dowódca przeżył bitwę i walczył o niepodległość w szeregach Legionów Polskich i Księstwa Warszawskiego.

Po upadku trwającej około pięciu godzin zorganizowanej obrony Rosjanie rozpoczęli rzeź mieszkańców. Nie oszczędzano dzieci, kobiet, starców, mnichów i mniszek. „Obok ciał ludzkich piętrzyły się stosy bezładnie porzuconych sprzętów, krwawiły się pokaleczone trupy koni, psów, kotów, nierogacizny, gdyż rozjuszone widokiem krwi żołdactwo nie przepuszczało nawet zwierzętom. Zapalona od kul i kozackich żagwi Praga stanęła w płomieniach i dymie, dachy zawalały się z trzaskiem wśród przeraźliwego wycia zdobywców” – pisał Henryk Mościcki. Łączna liczba ofiar rzezi szacowana jest nawet na około 20 tysięcy osób.

Skalą rzezi przerażeni byli nawet niektórzy oficerowie rosyjscy. „Na widok tego wszystkiego serce zamierało w człowieku, a obmierzłość obrazu duszę jego oburzała. Podczas bitwy człowiek nie tylko nie czuje w sobie żadnej litości, ale zezwierzęca się bardziej, morderstwa jednak po ukończonej bitwie to hańba” – pisał w swoich pamiętnikach gen. Lew Engelhard.

Suworow w raporcie dla Katarzyny II nie ukrywał, że jego działania miały charakter terrorystyczny i służyły zniszczeniu morale obrońców miasta. „Ostatnia i najstraszniejsza rzeź dokonała się na brzegu Wisły w oczach ludu warszawskiego. Na ten straszny widok zadrżeli Polacy. (…). Po świście pocisków i łoskocie bomb rozległ się jęk i lament z wszystkich stron miasta. Uderzono w dzwon na trwogę. Ten dźwięk ponury, zlewając się z lamentem płaczących, napełniał powietrze przenikliwym językiem. (…) Na Pradze ulice i place zasłane były ciałami zabitych, krew płynęła potokami. Czerwona od krwi Wisła swym prądem niosła ciała tych, którzy szukając w niej schronienia, potonęli. Widząc ten straszny obraz zadrżała ta wiarołomna stolica” – pisał. Za te zasługi caryca Katarzyna II awansowała go do stopnia feldmarszałka. Ustanowiła także medal „Za zdobycie Pragi” z wybitym na nim cynicznym hasłem „Przywróciłam to, co było oderwane”. Suworow był także bohaterem reżimu sowieckiego. W 1942 r., w imię budowania nowej, odwołującej się do tradycji dawnej Rosji, narracji historycznej, ustanowiono order imienia Suworowa. Odznaczono nim wielu sowieckich zbrodniarzy, między innymi Iwana Sierowa z NKWD. Kult Suworowa trafnie komentował poeta Teofil Lenartowicz: „Sądem na ludy są ich własne dzieje/ Piszą je blaski i krwi ciemne smugi/ Car nie mógł większej oddać nam przysługi/ Jak sławiąc swoje zbójce i złodzieje”.

Prażanie, którym udało się przeżyć furię napastników, rzucili się w stronę Wisły. Kilka tysięcy zginęło w nurtach rzeki. Ci, którzy przeżyli opowiedzieli o rosyjskich zbrodniach mieszkańcom Warszawy zgromadzonym na drugim brzegu. Wydarzenia na Pradze były też widoczne z okien domów na Starym i Nowym Mieście. „Po zdobyciu przedmieścia Praga zostało wymordowanych ponad 16000 ludzi – mężczyzn, kobiet i dzieci. Musieliśmy patrzeć na te okrutne sceny, gdyż działo się to naprzeciw naszego domu” – wspominał niosący pomoc uciekinierom słynny zakonnik, późniejszy święty Klemens Maria Hofbauer, nazywany „apostołem Warszawy”.

W obliczu rzezi morale w mieście upadło. Wieczorem 4 listopada na praski brzeg dotarła delegacja mieszczan i króla, aby negocjować warunki kapitulacji. W tym czasie wojska insurekcji, na czele z naczelnikiem Wawrzeckim, opuściły miasto. Skapitulowały kilkanaście dni później, kończąc tym samym dzieje armii Rzeczypospolitej. Warszawa została zajęta 9 listopada, po odbudowie częściowo spalonego mostu łyżwowego na Wiśle.

W okresie zaborów rzeź Pragi stała się jednym z symboli moskiewskiego barbarzyństwa. Po latach uważano, że była jednym z powodów głębokiej depresji, która zapanowała w społeczeństwie pozbawionym niepodległego państwa. Później przypominano o niej na kartach literatury patriotycznej. „W żadnej ludzkiej świata mowie/ Mąk tych słowo nie wypowie/ I nikt nie ma dość odwagi/ By opisać tę rzeź Pragi” – pisała Maria Konopnicka. Dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym ofiary zyskały symboliczne miejsce pamięci. Upamiętnia je krzyż u zbiegu al. Solidarności i ul. Jagiellońskiej. W dwusetną rocznicę rzezi w ścianę kościoła Matki Bożej Loretańskiej przy ul. Ratuszowej wmurowano tablicę pamiątkową, a przed bazyliką katedralną św. Michała Archanioła i św. Floriana ustawiono kamień pamiątkowy. Pomnik ofiar rzezi ma zostać wzniesiony na postumencie na placu Wileńskim, gdzie kilkanaście lat temu planowano ustawić zdemontowany przy budowie metra komunistyczny monument „polsko-radzieckiego braterstwa broni”, nazywany przez prażan „czterech śpiących – trzech walczących”.


red./PAP