Legioniści minimalnie lepsi w polskim klasyku. Widzew pokonany w stolicy

2024-11-03 23:52:02(ost. akt: 2024-11-04 00:03:46)

Autor zdjęcia: Piotr Wojtowicz

W niedzielny wieczór 3 listopada 2024 roku Legia Warszawa pokonała odwiecznego rywala. W spotkaniu 14. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy, rozegranym na stadionie przy Łazienkowskiej, gospodarze zwyciężyli 2:1 po bramce w ostatnich minutach i dopisali do swojego ligowego konta kolejne trzy punkty.
Legioniści wybiegli na niedzielny mecz w nowych koszulkach w gustowne czerwono-biało-zielone pionowe pasy. Kibice też zadbali o odpowiednią oprawę, ale za to za sprawą odpalenia przez nich rac spotkanie rozpoczęło się z kilkuminutowym poślizgiem. Pierwsze minuty to "badanie się" obu drużyn, bez większego zagrożenia dla linii defensywnych. Fanom Legii mocniej zabiły serca w 6. minucie, ale do dośrodkowania w pole karne nie doszedł Ryoya Morishita i akcja nie zakończyła się strzałem. Dwie minuty później rzut wolny widziewiaków ze środka boiska, piłka wrzucona w pole karne i blisko strzału byli goście, jednak piłkę złapał Kacper Tobiasz, więc dla miejscowych zakończyło się na strachu. W 12. minucie w szesnastkę gospodarzy wpadł Samuel Kozlovsky, ale piłkę spod nóg wyłuskał Paweł Wszołek. Cztery minuty później groźny przechwyt Widzewa w środku pola i szybka kontra, jednak zawodnicy gości źle rozegrali piłkę i złapał ją spokojnie Tobiasz. W 20. minucie rzut wolny dla Legii, wrzutka z lewej strony, ale nie spisał się Ruben Vinagre i koledzy nie mieli jak skorzystać z jego podania.

W 22. minucie bardzo groźna akcja gości z Łodzi, prostopadłe podanie w pole karne do Jakuba Sypka i w ostatnim momencie pod jego nogi rzucił się Tobiasz, czym uratował gospodarzy przed bolesnym trafieniem. Cztery minuty później blisko zdobycia bramki byli zaś legioniści, gdy z prawej strony w pole karne wpadł Kacper Chodyna, ale jego strzał po długim rogu był minimalnie niecelny. Na finał dwóch kwadransów gry Luquinhas uruchomił prostopadłym podaniem Marca Guala, ale ten z ostrego kąta z lewej strony pola karnego trafił jedynie w boczną siatkę. W 33. minucie z szesnastego metra uderzał zaś Brazylijczyk, ale za lekko by zaskoczyć Rafała Gikiewicza. Trzy minuty później było już jednak 1:0 dla Legii. Widzewiacy za krótko wybili piłkę z pola karnego, dopadł do niej Bartosz Kapustka i choć jego pierwszy strzał został zablokowany, to przechwycił spadającą futbolówkę i tuż zza linii pola karnego nie dał szans bramkarzowi. gości.

Jednak legioniści zaledwie pięć minut cieszyli się z prowadzenia. Widzewiacy wyprowadzili składną akcję i po
podaniu Sypka zza szesnastki strzelil Kamil Cybulski. To uderzenie sparował jeszcze Tobiasz, ale do piłki doskoczył Fran Alvarez i wrzucił przed bramkę, a tam z najbliższej odległości do siatki skierował ją Sebastian Kerk. Już w doliczonym czasie gry pierwszej połowy główkował Morishita, ale jego strzał piękną paradą obronił Gikiewicz. Tym samym do szatni oba zespoły zeszły przy remisie, a to zapowiadało, że w kolejnych czterdziestu pięciu minutach emocji nie powinno zabraknąć.

Drugą część gry obie drużyny rozpoczęły bez zmian w składach. Pierwszą groźną akcję przeprowadzili legioniści i po płaskim strzale Luquinhasa w środek bramki, skuteczną obroną popisał się Gikiewicz. Kilkadziesiąt sekund później odpowiedzieli goście, gdy piłka po rzucie rożnym spadła pod nogi Imada Rondicia, ale ten z szóstego metra strzelił nad poprzeczką. W 56. minucie rzut wolny dla Widzewa z lewej strony, dośrodkowanie Kerka, ale obrońcy uprzedzili Rondicia i goście mieli zaledwie rzut rożny. Siedem minut później było blisko samobójczej bramki w ekipie gości, gdy po dośrodkowaniu w pole karne główkował Mateusz Żyro i piłka przeleciała nad Gikiewiczem oraz poprzeczką, a na trybunach dał się wówczas słyszeć jęk zawodu.

W 71. minucie dużo szczęścia miał za to Tobiasz, gdy po rzucie wolnym z niespełna dwudziestu metrów, wykonanym przez Alvareza, piłka trafiła w słupek, a żaden z widzewiaków nie zdążył z dobitką. Trzy minuty później zza pola karnego uderzył Kapustka, ale Gikiewicz spokojnie odprowadził piłkę wzrokiem nad poprzeczką. W 79. minucie z dwudziestu pięciu metrów uderzył w pełnym biegu Said Hamulić, który kilkanaście minut wcześniej wszedł na boisko, i bramkarz Legii z wielkim trudem sparował piłkę na rzut rożny. W 83. minucie na strzał z ponad trzydziestu metrów zdecydował się Vinagre, ale Gikiewicz zdołał uratować Widzew przed utratą bramki, co przypłacił bolesną kontuzją. Golkiper gości wrócił do gry po interwencji masażystów i trzy minuty później trybuny eksplodowały. Ro rzucie rożnym piłka po nieudanym strzale Jurgena Celhaki trafiła na głowę Pawła Wszołka, a ten z bliska skierował futbolówkę do siatki. Po tym trafieniu goście z Łodzi nie potrafili już skonstruować żadnej groźnej akcji, która mogłaby zakończyć się wyrównaniem stanu rywalizacji. Po końcowym gwizdku sędziego to legioniści mogli więc cieszyć się z minimalnej wygranej (2:1) i zdobyciu kompletu punktów w bardzo prestiżowym spotkaniu.

Polski klasyk na pewno nie zachwycił swoim poziomem. Obie drużyny nie stworzyły zbyt wielu groźnych sytuacji. Bez wątpienia szczęście sprzyjało w niedzielny wieczór gospodarzom i dlatego też oni mogli na koniec unieść ręce w geście triumfu. Po pokonaniu Widzewa legioniści mają na koncie dwadzieścia pięć punktów i zajmują piątą lokatę, tracąc sześć oczek do liderującego Lecha Poznań. Widzew jest ósmy i ma zdobytych dziewiętnaście punktów.

Legia Warszawa - Widzew Łódź (1:1)
Bramki:
1:0 Kapustka (36), 1:1 Kerk (41), 2:1 Wszołek (86)

Z Łazienkowskiej Piotr Wojtowicz