Parkowanie w stolicy coraz trudniejsze – teraz płacisz także na Saskiej Kępie

2024-10-17 11:00:58(ost. akt: 2024-10-16 16:59:55)

Autor zdjęcia: PAP

Zamiast ułatwiać życie mieszkańcom, miasto nakłada na nich nowe opłaty, nie gwarantując jednocześnie, że problem braku miejsc parkingowych zostanie rozwiązany.
Warszawa wprowadza kolejne opłaty – parkowanie na Saskiej Kępie pod coraz większym obciążeniem

Warszawscy kierowcy znowu dostają cios – tym razem chodzi o rozszerzenie Strefy Płatnego Parkowania Niestrzeżonego (SPPN) na Saską Kępę i Kamionek. Od 4 listopada mieszkańcy tych dzielnic, już teraz borykający się z problemem braku miejsc parkingowych, będą musieli mierzyć się z kolejnymi utrudnieniami i opłatami. Choć władze stolicy reklamują to rozwiązanie jako „poprawę sytuacji parkingowej”, trudno oprzeć się wrażeniu, że to jedynie sposób na ściągnięcie dodatkowych opłat od mieszkańców i kierowców.

Kolejne obszary pod opłatami – jakby było mało problemów

Warszawa od lat zmaga się z trudnościami parkingowymi. W wielu dzielnicach, szczególnie centralnych, zaparkowanie samochodu to prawdziwe wyzwanie. A teraz, zamiast ułatwić życie mieszkańcom, władze stolicy zdecydowały się na kolejne rozszerzenie płatnej strefy, dodając ponad 4 tysiące miejsc postojowych na blisko 100 ulicach na Saskiej Kępie i Kamionku. Dla mieszkańców oznacza to konieczność wykupienia abonamentu, a dla przyjezdnych – płatności od pierwszej minuty postoju. Trudno jednak mówić o realnym rozwiązaniu problemu, skoro strefa zamiast ułatwiać, jeszcze bardziej komplikuje życie kierowców.

Strefa, która ma „pomóc” mieszkańcom?

Oficjalna narracja władz miasta mówi o tym, że strefa pomoże mieszkańcom, bo będą mieli pierwszeństwo parkowania w wyznaczonych miejscach. Ale czy naprawdę tak jest? Mieszkańcy muszą płacić za abonament, który teoretycznie daje im prawo do parkowania w pobliżu miejsca zamieszkania. Brzmi dobrze, ale rzeczywistość wygląda inaczej – liczba miejsc wcale się nie zwiększy, a ci, którzy wcześniej mogli parkować bez opłat, teraz będą zmuszeni do wykupienia „przywileju” parkowania pod własnym domem. Gdzie tu poprawa sytuacji?

Przyjezdni na celowniku, mieszkańcy z nowymi wydatkami

Argument o rzekomym ułatwieniu parkowania dla mieszkańców zderza się z brutalną rzeczywistością. Wprowadzenie opłat uderzy nie tylko w przyjezdnych, którzy będą musieli płacić za każdy postój, ale również w samych mieszkańców, których sytuacja finansowa może się pogorszyć. Abonament to nie tylko dodatkowy wydatek – to też konieczność dostosowania się do nowego systemu, który wcale nie gwarantuje miejsc parkingowych.

Ci, którzy są zmuszeni korzystać z samochodu na co dzień, będą musieli zapłacić za abonament rejonowy – 30 zł rocznie, pozwalający parkować w promieniu 200 metrów od domu. Ale dla tych, którzy poruszają się po większym obszarze, koszty rosną – abonament obszarowy to już 600 zł rocznie, co wcale nie jest małą kwotą.

Kolejny przykład ignorowania potrzeb mieszkańców?

Wprowadzenie płatnych stref parkingowych w Warszawie nie jest niczym nowym, ale to rozszerzenie SPPN na kolejne dzielnice budzi kontrowersje. Miasto wydaje się ignorować fakt, że kierowcy już teraz mają trudności z parkowaniem, a dodatkowe opłaty wcale nie poprawią sytuacji. Co więcej, system abonamentowy wcale nie rozwiązuje problemu – nie zwiększa liczby dostępnych miejsc, a jedynie nakłada na mieszkańców kolejne obciążenia finansowe.

Czy Warszawa zmierza w dobrym kierunku?

Choć władze miasta chwalą się, że dzięki strefie łatwiej będzie znaleźć wolne miejsce do parkowania, rzeczywistość może okazać się zupełnie inna. Mieszkańcy, którzy dotąd mogli parkować za darmo, teraz muszą płacić za możliwość postoju pod własnym domem. A ci, którzy codziennie dojeżdżają do pracy, zmuszeni są planować każdy postój z myślą o rosnących kosztach.

Czy to naprawdę jest krok w dobrą stronę? Czy wprowadzanie kolejnych opłat rzeczywiście poprawi sytuację na warszawskich ulicach, czy tylko zasili budżet miasta kosztem mieszkańców? Trudno oprzeć się wrażeniu, że zamiast realnych rozwiązań problemów komunikacyjnych, miasto oferuje jedynie łatwy sposób na ściągnięcie dodatkowych opłat, a rzeczywiste potrzeby mieszkańców schodzą na dalszy plan.



red./UM Warszawa