Łukasz Ż. nie zostanie tak szybko wydany Polsce

2024-09-24 14:22:54(ost. akt: 2024-09-24 14:35:46)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: KPP Malbork

Łukasz Ż., sprawca tragicznego wypadku w Warszawie, najwyraźniej podejmuje kroki, aby uniknąć powrotu do Polski, gdzie grożą mu poważne konsekwencje prawne. Przypomnijmy, że zaraz po spowodowanym wypadku przestępca uciekł do Niemiec.
Jak informuje dziennik "Fakt", okoliczności jego ucieczki do niemieckiej Lubeki oraz ewentualne powiązania z tym miastem wciąż nie są do końca jasne. Wiadomo jednak, że cztery dni po katastrofie, Łukasz Ż. zgłosił się na lokalny posterunek policji w towarzystwie swojego adwokata.

Zamiast zgodzić się na uproszczoną procedurę ekstradycyjną, która mogła sprawić, że zostałby przetransportowany do Polski jeszcze tego samego dnia, Łukasz Ż. postanowił skorzystać z prawa do formalnej procedury, co znacząco wydłużyło cały proces. To oznacza, że jego powrót do Polski nie nastąpi od razu, a cała sprawa wymaga teraz zaangażowania sądów niemieckich oraz polskich. Jak ustalił "Fakt", Łukasz Ż. pozostanie w Lubece co najmniej dwa miesiące, ponieważ niemiecka prokuratura rozpoczęła postępowanie ekstradycyjne.

W rozmowie z "Faktem", Wiebke Hoffelner, rzeczniczka Prokuratury Generalnej Szlezwika-Holsztynu, wyjaśniła, że badana jest obecnie kwestia dopuszczalności ekstradycji do Polski. Zgodnie z przepisami niemieckiego prawa, postępowanie takie może trwać do 60 dni, choć w szczególnych przypadkach może zostać przedłużone.

Tymczasem polska prokuratura wyraża zdumienie tak długim terminem. Prokurator Piotr Antoni Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, zaznaczył, że ich dotychczasowe doświadczenia w tego typu sprawach wskazują na znacznie szybsze procedury. Wyraził nadzieję, że Łukasz Ż. zostanie wydany Polsce w ciągu około 20 dni. Prokurator Skiba liczy na szybsze zakończenie formalności i podkreśla, że polskie władze są gotowe na przyjęcie sprawcy wypadku jak najszybciej.

Do wypadku doszło w nocy z 14 na 15 września w pobliżu warszawskiego Torwaru, kiedy 26-letni Łukasz Ż., kierując volkswagenem, z ogromną prędkością uderzył w forda, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. 37-letni Rafał, ojciec rodziny, zginął na miejscu. Jego żona oraz dwójka dzieci, w wieku 4 i 8 lat, zostali natychmiast przewiezieni do szpitala z poważnymi obrażeniami. Również 22-letnia Paulina, pasażerka i partnerka Łukasza Ż., trafiła do placówki medycznej.

Źródło: o2.pl/Fakt