Z piekła do siatkarskiego raju

2024-08-07 18:00:00(ost. akt: 2024-08-07 18:36:59)

Autor zdjęcia: PAP/Adam Warżawa

Przed środowym półfinałem statystyka była po stronie polskich siatkarzy, jednak na Amerykanach długo nie zrobiło to najmniejszego nawet wrażenia. Wydawało się, że mecz mają pod kontrolą, ale wtedy nastąpiło niespodziewane przebudzenie Polaków!
* Polska - USA 3:2 (25:23, 25:27, 14:25, 25:23, 15:13)
POLSKA: Janusz, Leon, Kochanowski, Kurek, Fornal, Huber, Zatorski (libero) oraz Kaczmarek, Łomacz, Semeniuk, Bołądź

Gdy w 1976 roku w Montrealu polscy siatkarze zostali mistrzami olimpijskimi, to w sąsiednich Stanach Zjednoczonych siatkówka była dopiero w powijakach. Zresztą do tej pory dla większości Amerykanów jest to sport marginalny, nic więc dziwnego, że najlepsi grają za granicą. Na przykład w Olsztynie - jak jeszcze niedawno Defalco i Averill, obecni reprezentanci Stanów Zjednoczonych.

Mimo braku zawodowej ligi Amerykanie udowodnili, że bardzo szybko się uczą, o czym świadczyły złote medale olimpijskie z Los Angeles (1984) i Seulu (1988). Cztery lata później był jeszcze brąz w Barcelonie, po czym nastały gorsze czasy, ale w 2008 roku w Pekinie reprezentacja USA powróciła na olimpijski szczyt, po czym w 2016 roku w Rio de Janeiro stanęła jeszcze na najniższym stopniu podium.

Jak widać olimpijski dorobek Amerykanów jest znacznie bogatszy, bo poza sukcesem w Montrealu polskim siatkarzom awansować do półfinału udało się tylko w 1980 roku. Do wczoraj obie reprezentacje podczas ważnych imprez mistrzowskich zmierzyły się 37 razy i bilans był korzystny dla Polaków (21-16).
Ostatni raz Amerykanie odnieśli zwycięstwo nad biało-czerwonymi w fazie pucharowej międzynarodowej imprezy w 2022 roku - 3:0 w półfinale Ligi Narodów. Jednak potem biało-czerwoni pokonali amerykańską ekipę w ćwierćfinale mistrzostw świata, Polacy wygrali także w zeszłorocznym finale Ligi Narodów.
Statystycznie rzecz biorąc, w Paryżu faworytem byli wczoraj Polscy, ale z drugiej strony z tyłu głowy mieliśmy, że są kłamstwa, duże kłamstwa i... statystyka.
Poza tym - jak ocenił Witold Roman, były siatkarz m.in. AZS Olsztyn i olimpijczyk z Atlanty (1996) - Polska jeszcze na tych igrzyskach nie zachwyciła, dlatego „jeżeli Amerykanie zagrają jak w meczu z Japonią, to są faworytami do złotego medalu”.
Wczorajszy półfinał rozpoczął Wilfredo Leon, wbijając ze skrzydła siatkarskiego „gwoździa”. Po autowym ataku Defalco Polacy odskoczyli na dwa punkty (4:2), dzięki Kurkowi na trzy (6:3), po czym Huber ze środka podwyższył na 7:3! Wymarzony początek!
Do dobrej gry kolegów dostosował się Huber, zaliczając pierwszego asa w meczu (10:6). Amerykanie też postawili na mocną zagrywkę, ale Polacy nie popełniali błędów w przyjęciu. Do czasu... Najpierw źle przyjął Leon, potem Defalco ustrzelił Zatorskiego, a Kurek nadział się na blok i na tablicy wyników pojawił się remis 13:13.
Ale równie szybko Polacy odbudowali w miarę bezpieczną przewagę (16:13), a po bloku Kurka na Andersonie zrobiło się nawet 19:15. W końcówce na boisku na krótko pojawili się Łomacz, Kaczmarek i Semeniuk, ale decydujący punkt - z pewnymi problemami - zdobył Fornal.
Druga partia zaczęła się od dwupunktowej przewagi reprezentacji USA, m.in. po bloku na Fornalu, lecz po polskiej stronie wynik na środku siatki trzymali Huber i Kochanowski.
Niestety, po zagrywce Averilla Amerykanie odskoczyli na trzy oczka (13:10). Trener Grbic wziął więc czas, ale po chwili po autowym ataku Hubera Polska przegrywała już 13:17. Na dodatek w polskim zespole siadła zagrywka, co bezlitośnie wykorzystywali rywale. W końcówce zagrał atakujący Bołądź, który w składzie zastąpił kontuzjowanego środkowego Bieńka. Kilka ważnych punktów zdobył Leon, a po asie Bołądzia straty zmalały do minimum (20:21). Do remisu 22:22 doprowadził Huber, rywale mieli setową piłkę w górze (24:23), jednak Defalco zaatakował w siatkę. Drugą okazję zepsuł Anderson, ale trzeciej szansy Russell już nie zmarnował...
Marniał w oczach natomiast Kurek, którego skuteczność w ataku dramatycznie spadła.

„Mamy tylko jedną strzelbę - Leona” - w trzecim secie ocenił Wojciech Drzyzga, komentator Eurosportu. A że rywale - jak na Amerykanów przystało - strzelb mieli więcej, więc wygrywali 16:9.

Na dodatek kontuzji doznał Zatorski, który z grymasem bólu na twarzy jednak został na boisku, bo w Paryżu Polacy nie mają drugiego libero. Gra biało-czerwonych kompletnie się posypała, tak jak dzień wcześniej polskich siatkarek w ćwierćfinale z Amerykankami, więc w kompromitującym stylu przegrali do 14.
Trudno się podnieść po takim laniu, tym bardziej gdy się nie ma bloku, przyjęcia, ataku (poza Leonem), zagrywki i zdrowego libero.
Wydawało się, że reprezentanci Polski już się nie podniosą, tym bardziej że w czwartym secie przegrywali czterema punktami.

Ale wtedy trener Grbic doniósł z szatni blok, zagrywkę, atak i środki przeciwbólowe dla Zatorskiego, w efekcie doszło do emocjonującej końcówki.

Po bloku na Jaeschke było 22:21 dla biało-czerwonych, dwa kolejne oczka, w tym jedno z zagrywki, dołożył Leon, a kropkę nad i postawił Huber!
Początek tie-breaka to as Hubera i blok Leona na Andersonie (3:1)! Po atakach Hubera było 8:5 i 10:7, ale decydujący o awansie do finału punkt zdobył Leon!

* Mecz o 3. miejsce: piątek (16); finał: sobota (13).