Za chwilę z Wielkiej Brytanii, z Europy nie będzie co zbierać

2024-08-07 10:12:32(ost. akt: 2024-08-07 10:13:40)

Autor zdjęcia: PAP/EPA

W Wielkiej Brytanii toczy się wojna i ona może się też toczyć w Polsce, a premier Starmer zachowuje się jak syndyk masy upadłościowej.
W Wielkiej Brytanii mamy to, co może zdarzyć się wszędzie w Europie, także w Polsce. Najgłupsze wytłumaczenie tego, co się tam dzieje przedstawił premier Keir Starmer, który postraszył „ekstremistów próbujących siać nienawiść, zastraszając lokalne społeczności”. Równie głupio wypowiedziała się sekretarz ds. wewnętrznych (minister) Yvette Cooper: „Na ulicach miast Wielkiej Brytanii nie ma miejsca na przestępczą przemoc i zamieszki”. Jest za to miejsce na aresztowania, procesy, wyroki więzienia, zakazy podróży.

5 sierpnia 2024 r. rząd Zjednoczonego Królestwa zebrał się na posiedzeniu COBRA, czyli w sytuacjach kryzysowych. W optyce rządu jest to słuszna reakcja na „antyimigranckie rozruchy”, czyli – jak to niezgrabnie ujął premier Starmer – „bandytyzm skrajnej prawicy”. „Bandytyzm” eksplodował 4 i 5 sierpnia 2024 r. w Manchesterze, Liverpoolu, Bristolu, Blackpool, Hull, Rotherham, Belfaście, Stoke-on-Trent i wielu innych miastach. Oficjalna narracja był prosta jak trzonek od szpadla: bandyci ze skrajnej prawicy zaatakowali sklepy prowadzone przez imigrantów, podpalali hotele, w których mieszkają imigranci czekający na załatwienie wniosków o azyl, „naparzali się” z lewicowymi bojownikami z rasizmem i ksenofobią, walczyli z policją broniącą demokratycznego porządku. „Prawicowi bandyci” to – jak wskazuje sama nazwa – zło wcielone, natomiast ich lewicowi przeciwnicy to ludzie o pięknych duszach i wspaniałych intencjach.

29 lipca 2024 r. 17-letni Axel Rudakubana, urodzony w Cardiff syn imigrantów z Rwandy, zaatakował dzieci bawiące się w Southport, zabijając trzy dziewczynki i raniąc dziesięć innych osób. Lewica podnieciła się plotką, która miała motywować prawicę, że sprawcą miał być muzułmański azylant, jakich tysiące przypływają łodziami do Wielkiej Brytanii. Jakby to zmieniało istotę rzeczy. Ale w ten sposób można się było wyżyć na „rasistach” ze „skrajnej prawicy” i udawać, że ci przybywający na łodziach to anioły i wspaniali fachowcy (profesorowie, lekarze, informatycy etc.).

Premier Starmer i minister Cooper mają wojnę i to wcale nie prowadzoną przez „prawicowych ekstremistów”, lecz przez tych, którzy wymieniają brytyjskie społeczeństwo na inne, chcąc przejąć lub zniszczyć dorobek wielu pokoleń, unieważnić dziedzictwo brytyjskiej cywilizacji. Ten proces trwa zresztą także w wielu innych państwach. Liberalno-lewicowe media tropią „prawicowych ekstremistów”, „rasistów” i ksenofobów” i podobnie robi premier Starmer. I do głowy im nie przychodzi, że owi „ekstremiści” i „rasiści” mogą mieć szerokie społeczne poparcie. Bo wali się brytyjskie państwo, jego dorobek, kultura, obyczaje, prawo, symbole, porządek społeczny i moralny.

Głupota Starmera polega na tym, że chce on spacyfikować „białą” część społeczeństwa, jakby to ona odpowiadała za wydziedziczanie i rujnowanie Wielkiej Brytanii. W ten sposób premier staje się zakładnikiem przybyszów w różnych pokoleniach, którym przypisuje większe prawa. I to ma być recepta na „rasizm” oraz „ksenofobię”. W istocie Starmer i jego rząd stają się syndykami masy upadłościowej. Ale nic im to nie da, bo ci, którzy przejmują Brytanię (i inne państwa) nie będą mieli litości także dla nich. To jest już wojna i nie wolno rżnąć postępowego głupa, sprzyjając tym, którzy tę wojnę prowadzą, bo za chwilę z Wielkiej Brytanii, z Europy nie będzie co zbierać.


Tekst ukazał się na portalu wpolityce.pl