Ekspert: Zamach na Trumpa zmobilizuje jego elektorat i utrudni kampanię Demokratom

2024-07-15 10:34:42(ost. akt: 2024-07-15 10:35:25)

Autor zdjęcia: PAP

Zamach na Donalda Trumpa zmobilizuje jego elektorat, zmiękczy jego wizerunek i utrudni kampanię wyborczą Demokratom - mówi PAP prof. Donald Nieman, politolog i historyk z Uniwersytetu Stanu Nowy Jork w Binghamton. Inny ekspert, prof. Jerry Zremski z Uniwersytetu Marylandu, przestrzega jednak przed wyciąganiem zbyt daleko idących wniosków.
Jak powiedział PAP Nieman, sobotni zamach na życie Donalda Trumpa nie był wydarzeniem wyjątkowym w historii USA, lecz czymś w niej dobrze znanym: w całej niemal 250-letniej historii kraju doszło do 14 zamachów na prezydentów i kandydatów ubiegających się o prezydenturę, z czego 4 były udane, co stanowi niemal 9 proc. prezydentów USA.

"Trump może być pierwszym prezydentem lub kandydatem postrzelonym od ponad 40 lat, ale jest to prawdopodobnie wynik coraz bardziej wszechogarniających środków bezpieczeństwa, jakie otrzymują prezydenci, byli prezydenci i kandydaci. Biorąc pod uwagę łatwość nabycia w USA półautomatycznej broni wojskowej, zaskakujące jest to, że to, co wydarzyło się wczoraj, nie miało miejsca tak długo" - powiedział profesor.

Jak dodał, spodziewa się, że mimo głosów nawołujących do obniżenia temperatury sporu politycznego, w praktyce może dojść do czegoś przeciwnego.

"Już jeden z republikańskich kongresmenów Izby Reprezentantów zarzucił Bidenowi, że wydał rozkaz zabicia Trumpa. Wielu liderów republikańskich obwiniło Demokratów i Bidena za postawienie Trumpa na celowniku poprzez jego twierdzenia, że stanowi on zagrożenie dla demokracji i podważy Konstytucję" - wymieniał Nieman. Jak dodał, taka polityczna dynamika utrudni dyskusje na temat zagrożenia, jakie może stanowić Trump dla amerykańskiej demokracji, co jest jednym z głównych tematów kampanii wyborczej Demokratów. Ekspert uważa jednak, że w świetle działań Trumpa zmierzających do utrzymania się przy władzy mimo przegranych wyborów, taka dyskusja jest uzasadniona.

"W rzeczy samej, sondaże pokazują, że większość Amerykanów podziela te obawy. Trzeba o tym rozmawiać, ale sobotnie wydarzenia dają szansę na zakończenie rozmowy" - ocenił profesor. Zauważył też, że zamach odwróci co prawda uwagę od obaw na temat zdrowia prezydenta Bidena, lecz utrudni skłonienie go do wycofania się. Jego zdaniem na korzyść kandydata Republikanów zadziałają też obrazy z sobotniego wiecu, kiedy Trump podniósł się i z zakrwawioną twarzą machał pięścią, zagrzewając tłum krzycząc "walczcie, walczcie, walczcie".

"To tylko zmobilizuje jego twardy elektorat i utwierdzi jeszcze więcej jego zwolenników w przekonaniu, że jest on ofiarą" - powiedział Nieman. Jak dodał, choć sondaże wskazują, że negatywną opinię na temat Trumpa posiada 60 proc. Amerykanów, wydarzenie może uczynić go w oczach szerszej publiki bardziej "ludzkim", łagodząc jego wizerunek.

Bardziej ostrożny w ocenach jest prof. Jerry Zremski, wieloletni dziennikarz, a obecnie wykładowca dziennikarstwa na Uniwersytecie Marylandu.

"Obiegowa opinia jest taka, że to zelektryzuje jego elektorat - i to prawdopodobnie prawda, ale myślę też, że wiele innych rzeczy może zdarzyć się wciąż przed dniem wyborów, które mogą wpłynąć na wyborczy wynik, bo wciąż mamy do nich miesiące" - zaznaczył. Jego zdaniem najważniejsze jest obecnie nie uleganie atmosferze sensacji i niepotwierdzonym teoriom - co jest amerykańską tradycją, jeśli chodzi o zamachy na prezydentów. Przyznał jednak, że zagadką dla niego pozostaje to, jak ochraniająca Trumpa Secret Service mogła pozwolić na to, by zamachowiec zbliżył się do prezydenta z karabinem na odległość 150 m.

"To na pewno wymaga wyjaśnienia, to wygląda na potężną klęskę służb dbających o bezpieczeństwo" - zaznaczył.

Zremski również wskazuje na bogatą historię zamachów na prezydentów i kandydatów na prezydenta w USA. Historia ta nie daje jednoznacznych wskazówek sugerujących, jakie będą konsekwencje polityczne wydarzenia.

Jednym z najbardziej znanych przypadków - często porównywanym do tego sobotniego - była próba zabójstwa wówczas byłego prezydenta Theodore'a Roosevelta w 1912 r. w Milwaukee na niecały miesiąc przed wyborami. Obłąkany napastnik postrzelił Roosevelta w klatkę piersiową, lecz spowolniona przez stalowy futerał na okulary kula utknęła w jego mięśniu piersiowym, nie dochodząc do organów wewnętrznych. Były prezydent poinformował wówczas zebranych, że został postrzelony, ale że nie powstrzyma go to - po czym dokończył przygotowane przemówienie. Mimo zaprezentowanego heroizmu, Roosevelt zdecydowanie przegrał w wyborach z Demokratą Woodrowem Wilsonem, choć zanotował rekordowy wynik jako kandydat niezależny, pokonując Republikanina Williama Howarda Tafta, który wcześniej wygrał z Rooseveltem zmagania o nominację partii.

Bardziej dramatyczny efekt miał zamach na byłego prokuratora generalnego Roberta F. Kennedy'ego w czerwcu 1968 r. Kennedy, brat zamordowanego pięć lat wcześniej prezydenta, ubiegał się o nominację Demokratów i wciąż miał szansę na zwycięstwo przeciwko wiceprezydentowi Hubertowi Humphreyowi i antywojennemu senatorowi Eugene'owi McCarthy'emu. Tuż po wygranej w prawyborach w Kalifornii Kennedy został zastrzelony przez palestyńskiego terrorystę Sirhana Sirhana, co wywróciło wyścig Demokratów. W rezultacie Humphrey zdobył nominację, ale zdecydowanie przegrał w wyborach z kandydatem Republikanów Richardem Nixonem.

Inny efekt polityczny odniósł zamach na George'a Wallace'a, segregacjonisty i byłego gubernatora Alabamy, który w 1972 r. ubiegał się o partyjną nominację Demokratów w wyborach prezydenckich. Znany z populistycznego stylu Wallace został postrzelony w brzuch podczas wiecu wyborczego na przedmieściach Waszyngtonu w Laurel w stanie Maryland i został sparaliżowany od pasa w dół. Odniesione rany zmusiły go do wycofania się z wyścigu (choć cztery lata później ponownie bezskutecznie ubiegał się o nominację), ale też skłoniły do zmiany rasistowskich poglądów.

Ostatni nieudany zamach na prezydenta miał miejsce w 1981 r. roku, niedługo po objęciu prezydentury przez Ronalda Reagana. Reagan został postrzelony w pachę przez Johna Hinckleya, który chciał tym czynem zaimponować aktorce Jodie Foster. Notowania Republikanina poszybowały w górę o 7 p.p., lecz wróciły do poprzedniego poziomu już trzy miesiące później.

Jak zaznaczył jednak Zremski, okoliczności tamtego wydarzenia były zdecydowanie różne.

"Zamach na Reagana wydarzył się przy wyjściu z hotelu, w dodatku na długo przed wyborami. Tu mieliśmy znacznie bardziej dramatyczną scenę podczas wiecu wyborczego, którą zobaczyli niemal wszyscy Amerykanie. I ten obraz z pewnością był zapadający w pamięć" - ocenił.

PAP/red.