Trafi do więzienia za znęcanie się nad kotami?

2024-06-21 08:30:08(ost. akt: 2024-06-21 00:59:59)

Autor zdjęcia: Erda Estremera on Unsplash

Na rok więzienia skazał sąd w Radomiu mężczyznę oskarżonego o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad sześcioma kotami. 44-latek pozostawił w mieszkaniu zwierzęta bez opieki, żywności i wody. Rozkładające się zwłoki odkryto, gdy z mieszkania zaczął wydobywać się uciążliwy dla sąsiadów fetor.
Oprócz kary bezwzględnego pozbawienia wolności, sąd orzekł też wobec oskarżonego zakaz posiadania zwierząt przez siedem lat. Mężczyzna ma też wpłacić 5 tys. zł na rzecz Radomskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Wyrok nie jest prawomocny. Oskarżony może złożyć odwołanie.

Z ustaleń śledczych wynikało, że mężczyzna przez dziewięć miesięcy nie pojawiał się w mieszkaniu przy ul. Moniuszki w Radomiu, w którym zostawił bez opieki sześć kotów. Z opinii lekarza weterynarii wynikało, że zwierzęta były przez długi czas pozbawione pożywienia, wody i świeżego powietrza, co doprowadziło do ich zgonu.

W trakcie procesu 44-latek przyznał się, że naraził koty na śmierć, ale zaprzeczył, że działał ze szczególnym okrucieństwem. Jego obrońca tłumaczył brak zainteresowania mężczyzny zwierzętami jego trudną sytuacją finansową, kłopotami w pracy związanymi z pandemią i tym, że miał on na swoim utrzymaniu żonę i niepełnosprawną córkę.

W ocenie sądu te okoliczności nie były jednak na tyle wystarczające, by można było chociaż w minimalny sposób usprawiedliwić zachowanie 44-latka. Sędzia Łukasz Lechowski wskazał, że oskarżony jest osobą dojrzałą i świadomą swoich czynów. W jego życiu nie wydarzyły się w tym czasie jakieś nadzwyczajne i nagłe sytuacje, np. choroba jego lub bliskich.

"Każdy normalny człowiek w jego sytuacji i on również, musiał zdawać sobie sprawę, że nieprzychodzenie do kotów, niedokarmianie ich, w konsekwencji spowoduje ich śmierć. I to śmierć w dużych cierpieniach. Śmierć z braku wody i jedzenia jest wyjątkowo okrutną sytuacją" – powiedział sędzia Lechowski.

W ocenie sądu, dla zachowania 44-latka nie ma żadnego usprawiedliwienia. "Jak można normalnie funkcjonować, wykonywać swoje codzienne czynności, chodzić do pracy, robić zakupy i mieć z tyłu, że gdzieś w mieszkaniu są zwierzęta, które prawdopodobnie w tym momencie umierają z pragnienia i z głodu – i nic z tym nie zrobić?” – zastanawiał się sędzia.

Według sądu, 44-latek pozostawił zwierzęta w stanie rażącego zaniedbania i niechlujstwa. Z mieszkania przez dłuższy czas wydobywał się nieprzyjemny zapach. Lokatorzy sąsiednich mieszkań kilkakrotnie prosili mężczyznę, by coś z tym zrobił. On jednak bagatelizował te prośby, mówił sąsiadom, by się nie wtrącali. Zdaniem sądu może to świadczyć o tym, że oskarżony w sposób bulwersujący przekroczył nie tylko normy prawne, ale też normy społeczne.

Sąd wskazał, że gdy 44-latek nie radził sobie z opieką nad kotami, mógł w ostateczności wykonać telefon z prośbą o pomoc do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami lub chociażby po prostu je wypuścić z mieszkania, i w ten sposób uchronić zwierzęta przed śmiercią z głodu i wyczerpania.


red./PAP


bm