Trzecie urodziny sklepu socjalnego "Spichlerz". Czy ostatnie?

2024-06-20 21:57:08(ost. akt: 2024-06-21 14:24:33)

Autor zdjęcia: Piotr Wojtowicz

Miejsce pomocy ubogim i potrzebującym, a często i samotnym mieszkańcom stolicy za miesiąc może zniknąć z mapy Warszawy. 20 czerwca sklep socjalny "Spichlerz" prowadzony przez katowicką Fundację Wolne Miejsce obchodził trzecie urodziny. Każdy odwiedzający to miejsce mógł poczęstować się z tej okazji tortem. Ale nie wszyscy mieli powody do radości.
Sklep socjalny "Spichlerz" mieści się na Mokotowie przy ulicy Modzelewskiego, w pobliżu głównej siedziby Polskiego Radia, jak i kościoła ojców franciszkanów. To bardzo dobra lokalizacja, bo wszyscy ci, którzy potrzebują zakupić potrzebne im produkty za pół ceny, mogą do niego łatwo dotrzeć. Siedzibę sklepu dzieli bowiem około dwustu metrów od stacji metra "Wierzbno".

Przed ponad trzema laty pojawili się tam przedstawiciele Fundacji Wolne Miejsce z Katowic, która prowadzi sklepy socjalne w nie tylko w stolicy Górnego Śląska, ale także w Tychach i w Ostrowie Wielkopolskim. Przyjechali do Warszawy na zaproszenie władz stolicy - a konkretnie ówczesnego wiceprezydenta Pawła Rabieja - które chciały mieć takie miejsce pomocy potrzebującym u siebie.

Warunki w każdym z innych miast, gdzie funkcjonuje sklep socjalny są jasne, bo działalność ta prowadzona jest we współpracy z lokalnym samorządem. Najczęściej władze miasta decydują się na przekazanie bezpłatnie lokalu, bez konieczności opłacania czynszu oraz zwracają koszty remontu lub same zlecają jego przeprowadzenie. Następnie samorząd bierze na siebie koszty eksploatacyjne sklepu i w zależności od umów - co kwartał lub raz na rok - finansuje rachunki za prąd, ogrzewanie, wywóz śmieci czy internet.

Pod koniec marca prezes fundacji - Mikołaj Rykowski, tak wspominał w rozmowie z naszym portalem ustalenia z władzami stolicy. - Niestety w trakcie rozmów dotyczących otwarcia sklepu Paweł Rabiej został zwolniony z dnia na dzień i w jego miejsce powołano Aldonę Machnowską-Górę. Pani wiceprezydent Warszawy się z nami spotkała i najpierw było całkiem dobrze, bo te wstępnie ustalone warunki podtrzymała - przyznał przedstawiciel "Wolnego Miejsca".

Mikołaj Rykowski wyjaśnił nam prawie trzy miesiące temu, jak wyglądały dalsze rozmowy. - Najpierw sytuacja wyglądała normalnie i wszystkie ustalenia były właściwie. Potem jednak w umowie pojawił się zapis o wysokości czynszu za lokal - w preferencyjnej kwocie - 4500 złotych za miesiąc. Nie było w niej ani słowa o zwrocie kosztów remontu czy też finansowania kosztów eksploatacyjnych. Treść tej umowy nie był więc taka, jak wstępnie ustalaliśmy. Zadzwoniłem więc do pani wiceprezydent Aldony Machnowskiej-Góry z pytaniem, dlaczego tak to wygląda. I wtedy usłyszałem, że w Warszawie takie obowiązują lokalne przepisy i stąd takie a nie inne sformułowania są zawarte. Jednak zostałem zapewniony, że gdy umowę podpiszę, to Rada Warszawy będzie zwalniać fundację z tego czynszu. Natomiast w zakresie kosztu remontu, który wyniósł ostatecznie około dwustu tysięcy złotych, usłyszałem, że dostaniemy zwrot w postaci produktów, które Warszawa posiada w ramach banków żywności - dodał szef fundacji.

Prezes Mikołaj Rykowski, jak nam mówił, w dobrej wierze podpisał wówczas umowę, licząc na zwolnienie z czynszu i zwrot kosztów za remont. Jednak to ostatecznie nie nastąpiło. Z racji tego, że fundacja nie opłacała kosztów najmu lokalu i narastał dług wobec warszawskiego samorządu, przed trzema miesiącami w sklepie pojawił się komornik. Eksmisja sklepu "Spichlerz" miała odbyć się w Wielki Czwartek, jednak do egzekucji komorniczej nie doszło, gdyż w lokalu zebrała się duża grupa klientów, którzy gotowi byli bronić miejsca swoich tanich zakupów.

Kilka dni po Świętach Wielkanocnych udało się wreszcie przedstawicielom fundacji spotkać - o co zabiegali od dawna - z przedstawicielami miasta, w tym z panią wiceprezydent Warszawy - Aldoną Machnowską-Górą oraz zastępczynią burmistrza Mokotowa - Anną Lasocką.

Przy okazji trzecich urodzin sklepu "Spichlerz" Mikołaj Rykowski tak opowiedział portalowi wawa.info o przebiegu tych rozmów. - Temat sklepu nie został zakończony. Po dwóch godzinach spotkanie zostało przerwane i było mówione, że za dwa tygodnie spotkamy się na drugą turę. Jednak ta druga tura nigdy się nie odbyła. My pisaliśmy wielokrotnie, prosiliśmy o wyznaczenie kolejnego spotkania. Parokrotnie to było odkładane na później, aż w końcu została jakaś data określona. Ale po kilku dniach przyszedł mail zawiadamiający nas - dosłownie w jednym zdaniu - że spotkanie w tym i tym dniu nie odbędzie się. Nie była podana ani żadna przyczyna, ani inna data. I w zasadzie na tym się zakończyła nasza korespondencja z miastem Warszawa. My na dzisiejsze święto zaprosiliśmy też władze, ale oczywiście - jak widać - nikt z tego zaproszenia nie skorzystał - przyznał prezes "Wolnego Miejsca".

A czy sklepowi nadal grozi egzekucja komornicza? - Na tym spotkaniu było powiedziane, że eksmisja jest wstrzymana i warszawscy urzędnicy przyznali, że chcą znaleźć na to dobre rozwiązanie. Widzieli, że sytuacja - z nasłaniem na nas komornika - nie dała żadnego dobrego efektu, ani dla jednej, ani dla drugiej strony. To nie jest oczywiście nic miłego gościć w sklepie komornika. Ale przedstawiciele miasta zobaczyli też, że komornik zrezygnował z tej eksmisji, widząc problem społeczny i przewidując, co stałoby się, gdyby takie wydarzenie miało miejsce - wyjaśnił Mikołaj Rykowski.

Szef katowickiej fundacji zdradził nam na koniec, że coraz więcej wskazuje na to, że historia warszawskiego sklepu socjalnego powoli dobiega końca.

- My przy okazji tych urodzin, niestety - przyznajemy szczerze - już jesteśmy bezsilni i nie potrafimy dalej walczyć. Jesteśmy za słabi. Jako fundacja nigdy nie jesteśmy w stanie wygrać z "machiną" urzędu miasta. I dlatego zapowiedzieliśmy właśnie, że poddajemy się i odchodzimy z Warszawy. Dajemy dzisiaj wypowiedzenia naszym pracownikom. Od teraz można również robić zakupy w naszym sklepie bez jakichkolwiek skierowań, po to żeby wyprzedać towar i zakończyć działalność w ciągu miesiąca. Jest to czas, żeby zupełnie opustoszały półki sklepowe i by zamknąć za sobą drzwi, a następnie powrócić do Katowic i do innych miast. Ale jest to również i miesiąc, by jeśli ktoś ze strony miasta poczułby, że jednak warto taki sklep prowadzić i pomagać ludziom samotnym, potrzebującym, uboższym, żeby godniej żyli, to jesteśmy gotowi jak zawsze do rozmowy. Jeśli natomiast nic się nie zmieni, to w zależności też od tego jak będzie szła wyprzedaż w sklepie, zapewne około 20 lipca zakończymy tutaj działalność - zakończył przygnębiony Mikołaj Rykowski.

Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, w próbę uratowania sklepu socjalnego "Spichlerz" oraz doprowadzenia do kolejnych rozmów fundacji z władzami stolicy zaangażuje się jedna z parlamentarzystek koalicji rządzącej. Wkrótce przekonamy się, czy przyniesie to efekt i ta wyjątkowa placówka handlowa pozostanie na Mokotowie.

Piotr Wojtowicz