Jak radzą sobie kupcy z Marywilskiej?

2024-05-17 19:35:17(ost. akt: 2024-05-17 19:45:46)

Autor zdjęcia: Piotr Wojtowicz

Od pożaru, który strawił ogromne centrum handlowe przy Marywilskiej, minęło już pięć dni. Jak obecnie wygląda sytuacja kupców, którzy stracili nie tylko miejsca pracy, ale i często cały dorobek życia? Jakie zaś plany na przyszłość ma właściciel tego strawionego przez ogień obiektu - firma Mirbud?
Hale centrum handlowego na Białołęce spłonęły praktycznie w całości, po tym jak zajęły się ogniem z nocy z soboty na niedzielę. W miejscu tym funkcjonowało około tysiąca czterystu lokali handlowych i usługowych, w których pracowało kilka tysięcy osób, z czego większość stanowiły osoby pochodzące z Wietnamu. Obecnie obiekt ten jest wyłączony z użytku przez nadzór budowlany i jest całodobowo pilnowany nie tylko przez firmę ochroniarską, ale również przez policję i straż miejską. Śledztwo w sprawie pożaru prowadzi prokuratura. Prezes firmy Mirbud Małgorzata Konarska, zapytana przez portal wawa.info, czy jako właściciele obiektu otrzymali już jakieś cząstkowe choćby informacje od organów śledczych, odpowiedziała przecząco. - Nie. Śledztwo jest prowadzone przez prokuraturę. Wszystkie pytania w tej sprawie należy kierować do tego organu - usłyszeliśmy.

Udało się nam porozmawiać z jednym z pochodzących z Wietnamu kupców - panem Sonem, który zgodził się opowiedzieć o nieszczęściu jakie spadło na całą jego rodzinę. - Prowadziłem działalność w Centrum Handlowym Marywilska, sprzedawałem ciuchy. I wszystko to zostało teraz spalone. Wcześniej handlowałem na Stadionie Dziesięciolecia, ale on przed laty został zamknięty, gdy rozpoczęła się budowa nowego stadionu. I dlatego po wybudowaniu centrum przy Marywilskiej tam się przeniosłem. Działałem tam od początku, od 2010 roku do teraz czyli czternaście lat. A moja obecna umowa ze spółką "Marywilska 44" miała obowiązywać jeszcze przez dziesięć lat - do 2034 roku. Wszystko, co przez te lata wypracowałem zostało spalone w lokalu. I towar, i pieniądze. Wszystko. Pracowaliśmy tam całą rodziną, nie zatrudnialiśmy żadnego pracownika. Pracowała tam moja żona, ja, mój brat, żona brata, siostra i mama. I dzieci też do nas przychodziły, prosto ze szkoły szły na Marywilską, a potem dopiero do domu. Większość życia spędzaliśmy na Marywilskiej, a niewiele czasu w domu. I obecnie zostaliśmy bez niczego - podkreślił jeden z tysięcy poszkodowanych przez pożar handlowców.

Pan Son przyznaje, że największym problemem jest po prostu brak środków do życia. - Czekamy teraz aż spółka "Marywilska 44" zwróci nam kaucję za lokal . Dostaliśmy informację, że to się stanie, ale nie wiemy kiedy. A my potrzebujemy tych pieniędzy teraz na życie - żali się pochodzący z Wietnamu kupiec.

Prezes Konarska, zapytana przez portal wawa.info, o oddawanie kaucji i czynszu najemcom, wyjaśnia, dlaczego jeszcze do tego nie doszło. - Wszystkie kaucje, jak i też czynsze - proporcjonalnie za miesiąc maj - zostaną przez spółkę zwrócone. Jeśli chodzi o termin, to nie potrafię go dokładnie określić. Na dzień dzisiejszy spółka nie ma dostępu do biur. Cały obiekt jest zabezpieczony przez prokuraturę. W momencie, gdy spółka odzyska dostęp do biur, rozpoczniemy całą procedurę. Mam nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej - podkreśla przedstawicielka władz Mirbudu.

Wietnamski kupiec powiedział nam, że poszkodowani w pożarze największą pomoc otrzymują obecnie od swoich rodaków. - Na razie żadnego wsparcia ani od miasta Warszawa, ani od województwa mazowieckiego nie dostaliśmy. Jedyna pomoc jaką obecnie otrzymujemy to od Stowarzyszenia Przedsiębiorców Wietnamskich. Codziennie dostajemy od nich produkty żywnościowe, na przykład makarony - powiedział pan Son.

Pochodzący z Azji przedsiębiorca zapytany o to, czy chciałby skorzystać z oferty władz Warszawy, które starają się wygospodarować nowe miejsca do handlu dla poszkodowanych przez pożar centrum na Białołęce, nie ukrywa, że na razie martwi się raczej o to, za co ma utrzymać rodzinę. - Jeśli chodzi o miejsce na targowisku tymczasowym, to teraz i tak najważniejsze są dla nas pieniądze na jedzenie i na życie. Dopiero później można zacząć szukać pieniędzy na zakup towaru na handel - stwierdził wietnamski kupiec.

W ostatnich godzinach poszkodowani w pożarze hal przy Marywilskiej przedsiębiorcy zyskali pewne wsparcie ze strony Krajowej Administracji Skarbowej. Wśród zaproponowanych rozwiązań istnieją choćby możliwości złożenia wniosku o rozłożenie podatku na raty lub o odroczenie terminu jego zapłaty. KAS zaoferowała także wsparcie dla firm, które po pożarze hali "Marywilska 44" znalazły się w trudnej sytuacji - obejmuje ono zarówno ulgi stanowiące pomoc publiczną, jak i te niebędące pomocą publiczną oraz pomoc de minimis. Służby skarbowe uruchomiłu także tymczasową infolinię pod numerem 22 460 59 30. Przedsiębiorcy dotknięci pożarem mogą telefonicznie uzyskać informacje dotyczące rozliczeń podatkowych (PIT, VAT) oraz ulg w spłacie zobowiązań podatkowych.

Hale przy Marywilskiej były objęte ubezpieczniem od odpowiedzialności cywilnej. Portal wawa.info zapytał przedstawicielkę właściciela obiektu, czy istnieje szansa, że po uzyskaniu odszkodowania, część środków może trafić do poszkodowanych przedsiębiorców. Wiadomo jak skonstruowane są polisy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej. Zawsze OC jest obciążane od sprawcy pożaru. Należy przede wszystkim ustalić, co było przyczyną pożaru, żeby podejmować jakieś decyzje, ale to już jest później kwestia ubezpieczyciela. Natomiast kupcy byli zobowiązani, zgodnie z umowami najmu, do ubezpieczenia swojego towaru indywidualnie i posiadania polisy OC. Każdy z kupców podejmował decyzję w tym zakresie indywidualnie. Spółka nie miała narzędzi, żeby zmusić najemcę do zawarcia polisy - powiedziała prezes Konarska.

Jedyną pozytywną informacją dla kupców, którzy przed pożarem hal przy Marywilskiej prowadzili tam swoją działalność jest jasna deklaracja właścicieli, że spalone budynki zostaną w tym samym miejscu odtworzone. - Potwierdzam. Odbudujemy obiekt w takim kształcie i takich samych funkcjach jak dotychczas. Równocześnie nie komentujemy i nie odnosimy się do innych pogłosek na ten temat - powiedział portalowi wawa.info Paweł Bruger, dyrektor ds. Komunikacji Korporacyjnej w firmie Mirbud.

Właściciel hal przy Marywilskiej 44 nie zamierza zwlekać ze stworzeniem tam nowego obiektu. - Termin odbudowy hali będzie uzależniony głównie od sprawności uzyskiwania decyzji administracyjnych, które są oczywiście od nas niezależne. Sama budowa powinna potrwać kilka miesięcy, natomiast łącznie z uzyskaniem decyzji administracyjnych planujemy odbudować hale w terminie kilku- kilkunastu miesięcy - wyjaśnił dyrektor Bruger.

Prezes Konarska jasno deklaruje w imieniu Mirbudu, że dotychczasowi najemcy mogą liczyć na pierwszeństwo w wynajmie lokali pod adresem Marywilska 44. - Oczywiście, że tak. Każda osoba, która będzie zainteresowana kontynuowaniem swojej działalności w nowo wybudowanym centrum, będzie miała prawo do zawarcia umowy najmu - podkreśliła.

Do tematu poszkodowanych kupców, jak i spalonych hal przy Marywilskiej 44 będziemy oczywiście powracać.

Piotr Wojtowicz