Premiera filmu o pionierze polskiej muzyki elektronicznej
2024-04-26 00:48:57(ost. akt: 2024-04-26 00:58:03)
Fascynująca droga od kontrabasisty grającego utwory klasyczne - a także ludowe - do pioniera polskiej muzyki elektronicznej. Niepowtarzalną historię życia i rozwoju kariery muzycznej można podziwiać w filmie "Marek Biliński - życie jest muzyką". Premiera dokumentu w reżyserii Grzegorza Brzozowicza - z udziałem głównego bohatera tej produkcji - odbyła się w czwartkowy wieczór 25 kwietnia w sali widowiskowej Ursynowskiego Centrum Kultury "Alternatywy".
Ta trwająca niespełna godzinę opowieść o Marku Bilińskim prezentuje nie tylko jego wielką miłość do muzyki i wiele pozytywnych emocji, jakie towarzyszą mu przez kilkadziesiąt lat scenicznych występów. Jego kariera wiodła od wspomnianej już klasyki i gry w filharmonii poprzez choćby wykonywanie progresywnego rocka aż do zafascynowania elektronicznymi dźwiękami wydobywanymi z syntezatorów - do czego przyczynił się koncert Czesława Niemena.
Jednak nie tylko sama muzyczna droga tego wybitnego twórcy jest zaprezentowana w filmowej opowieści. Historia życia Marka Bilińskiego przeplata się bowiem z dziejami powojennej Polski, w tym także z przemianami ustrojowymi. A o niełatwych losach rodziców artysty możemy usłyszeć od jego 97-letniej mamy - Walerii.
Na ekranie podziwiać możemy występy muzyka w różnych składach i w różnej muzycznej stylistyce - na scenach w kraju (choćby festiwal w Jarocinie), jak i w Związku Radzieckim. Pasja artystyczna Marka Bilińskiego, jak i zamiłowanie do ryzyka, zawiodły go aż do Kuwejtu, gdzie w pewnym stopniu otarł się o wydarzenia związane z wojną w Zatoce Perskiej. A to tylko niektóre z wątków, które udało się zawrzeć w scenariuszu.
W filmie "Marek Biliński - życie jest muzyką" nie mogło oczywiście zabraknąć kompozycji artysty, w tym jego największego przeboju "Ucieczka z tropiku", który zapewne kojarzy wielu naszych rodaków, choć niekoniecznie łącząc go z nazwiskiem kompozytora. Opowieść wzbogacona jest również o wiele fotografii z prywatnego archiwum artysty, co dodaje dodatkowego "smaczku" tej produkcji.
Po zakończeniu niespełna godzinnego seansu ma się wrażenie, że już dobrze zna się samego Marka Bilińskiego, prawie tak samo jak jego wiejscy sąsiedzi, dla których zagrał niedawno swoje kompozycje - a fragmenty tego koncertu także znalazły się w filmie.
Po premierowym seansie odbyło się spotkanie z udziałem głównego bohatera filmu, któremu towarzyszyli między innymi pomysłodawca tej produkcji Marek Horodniczy oraz reżyser Grzegorz Brzozowicz. Rozmowę poprowadził redaktor Marcin Kusy z radiowej "Jedynki", a nie mogło w niej zabraknąć także wybitnego eksperta w dziedzinie muzyki elektronicznej - Jerzego Kordowicza, który od kilkudziesięciu lat takie dźwięki wypuszcza w eter na antenie "Trójki".
- Zależało mi na tym, żeby pokazać nastroje tej muzyki, bo Marek jest - jak widzieliście państwo - twórcą i agresywnym - jak jest na końcu - ale jest i lirycznym, i zakochanym w przyrodzie. A jego historia życia zawsze była związana z ludźmi, wokół których się obracał, i którzy na niego wpływali - powiedział reżyser Grzegorz Brzozowicz.
Sam bohater filmu odniósł się do ukazanego w tej prawie godzinnej produkcji przebiegu jego kariery muzycznej. - Lubię przygodę, lubię ryzyko. Ja wiem, to śmiesznie może brzmi. Nie lubię nudy... Mam naturę buntownika, ciągle czegoś szukam. Teraz myślę o nowej płycie i nie mogę się zdecydować, czy ma być taka, czy taka. Ale wymyśliłem, że wydam podwójny album. Jedna płyta będzie dla mnie, a drugą nagram dla publiczności, dla słuchaczy - przyznał Marek Biliński. - We mnie są na pewno dwie natury. Jedna jest taka właśnie introwertyczna, a druga ekstrawertyczna. Lubię błysk, lubię dynamikę. Teraz, gdy gram koncerty to się czuję "jak ryba w wodzie". To jest coś niesamowitego. W zasadzie nie potrzebuję żadnych używek, bo wystarczy, że wyjdę na scenę. To mi daje taką siłę. A z drugiej strony jestem taki, że liryka, piękna harmonia. I te dwie natury się ciągle spotykają i się "naparzają" - dodał Marek Biliński.
Podczas premierowego seansu obecna na widowni była - zaprzyjaźniona od lat z artystą Halina Frąckowiak, która między innymi wystąpiła w filmie, a po projekcji podzieliła się wrażeniami z portalem wawa.info. - Mam dużo radości i satysfakcji, że powstał taki film o Marku, bo bardzo go cenię, szanuję i uważam, że nie tylko zasługuje na to, ale i że świetnie się stało. Bardzo dużo też się dowiedziałam, mimo że się przyjaźnimy. A jednak zobaczyłam jak wiele spraw, które w jego życiu się zadziały, miało wpływ nie na to jak on tworzył, tylko na całokształt, na osobowość, na wszystko kim on jest. Zresztą od samego początku to widać, że on jest - że tak powiem - prowadzony przez dobro, przez kulturę, przez osobowość. I jak go zobaczyłam w tych wielu różnych miejscach i różnych odsłonach, to zobaczyłam jakie to jest bogactwo, które się stało jego całością. I dzisiaj zobaczyliśmy to, ale myślę, że to nie jest koniec - przyznała z uśmiechem piosenkarka, która w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku miała okazję współpracować z Markiem Bilińskim.
Film "Marek Biliński - życie jest muzyką" wyprodukowało Narodowe Centrum Kultury, a jego koproducentem była Telewizja Polska, na której jednej z anten ma już wkrótce odbyć się premiera telewizyjna.
Piotr Wojtowicz
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez