Marcin Styczeń koncertowo zdradził swój "Szyfr"

2024-04-22 17:46:32(ost. akt: 2024-04-22 18:49:37)

Autor zdjęcia: Piotr Wojtowicz

To było spotkanie z wartościowymi poetyckimi tekstami, jak i muzyką, która sprzyja nie tylko zadumie, ale i dobrej zabawie. W niedzielę 21 kwietnia Marcin Styczeń - wraz z zespołem - zaprezentował premierowo piosenki z najnowszej płyty zatytułowanej "Szyfr".
Sala widowiskowa Służewskiego Domu Kultury wypełniła się do ostatniego miejsca, bo Marcin Styczeń zawsze może liczyć na swoją wierną publiczność. Na widowni zasiedli fani artysty, i to nie tylko ci warszawscy, ale i dwoje autorów - Aleksandra Bacińska i Szymon Babuchowski - którzy wspomogli artystę w pisaniu tekstów do nowych utworów. Marcinowi Styczniowi w niedzielny wieczór towarzyszyły na scenie dwie wokalistki - śpiewające w chórkach oraz pięciu muzyków, więc świętowanie wydania nowego krążka odbyło się w naprawdę wyjątkowy sposób.

Wszystko zaczęło się od bardzo dynamicznej, pobrzmiewającej countrowo "Huśtawki", a... Marcin Styczeń był tak przejęty premierą płyty, że aż pomylił jedno słowo w pierwszym wersie tej piosenki. Z racji obecności na sali autora tekstu postanowił szybko naprawić swój błąd, więc utwór ten popłynął ze sceny po raz drugi i już "po Bożemu". I trzeba przyznać, że był to bardzo dobry pomysł, bo publiczność mogła od razu wprawić się w dobrą zabawę. Za chwilę zrobiło się zdecydowanie spokojniej za sprawą utworu "Smogu smak", z tekstem Roberta Kasprzyckiego, w którym odnaleźć można nawiązania do Olkusza - rodzinnego miasta Marcina Stycznia. Podczas jego koncertu nie mogło oczywiście zabraknąć wspomnienia o przyjacielu artysty - śp. Erneście Bryllu, zmarłemu kilka tygodni, który napisał tekst podszytej melancholią piosenki "Odprowadzam moją młodość". I znów Marcin Styczeń sięgnął do utworów z tekstami Szymona Babuchowskiego - folkowe "I tu, i tam", gdzie zamiast gitary wybrzmiało buzuki i balladę "Śnieg", która - dość zaskakująco - stała się po części aktualna w kwietniu.

Kolejne dwie piosenki z nowej płyty, które popłynęły ze sceny, to w pełni autorskie dzieła artysty - zahaczające o country i folk "Chwyć mnie za rękę" i "Zmyślona dziewczyna", przy której snującej się dźwiękach przed oczami stanął zadymiony bar, niekoniecznie na Dzikim Zachodzie. Piosenka "Jak obłok", z tekstem Roberta Kasprzyckiego, przeniosła zaś słuchaczy z Warszawy - folkowo i radośnie - aż na zielone wzgórza Irlandii. Duża różnorodność nowych piosenek objawiła się także w utworze "Wracaj" - tekst Szymon Babuchowski, z lekkim balladowym bluesowym sznytem.

Dość długo słuchacze musieli poczekać tego wieczoru na piosenki z tekstami - obecnej na sali - Aleksandry Bacińskiej, ale ich cierpliwość została wynagrodzona aż potrójnie. I co ciekawe, każda z tych piosenek niosła ze sobą inny nastrój - romantyczna "Chodź", bardzo dynamiczna i zachęcająca do zabawy "Nasercowa piosenka" oraz nieco jazzująca "Dobrze mieć skrzydła". Gdy zasadnicza część wieczoru zbliżała się ku końcowi, Marcin Styczeń zaprezentował tytułowy utwór z płyty "Szyfr" i zrobiło się dynamicznie, trochę głośniej, a stylistycznie blues-rockowo. Tak jak całą płytę, tak i premierowy koncert zwieńczyła przestrzenna ballada "Ostatni grudniu" - i znów ta nietypowa kwietniowa aura za oknem idealnie się dopasowała do tekstu Marcina Stycznia.

I gdy słuchacze zapoznali się z całą zawartością płyty "Szyfr" - w jej koncertowym wydaniu - ze sceny popłynął utwór "Dziękuję i tak", którym artysta zazwyczaj żegna się ze słuchaczami. Jednak publiczność nie była nawet w najmniejszym stopniu chętna do tego, by puścić wykonawców ze sceny. I jako pierwsza na bis - na jednoznacznie wyrażone życzenie widowni - popłynęła "Madonna od popaprańców". Piosenka do tekstu Marcina Stycznia, poświęconego żonie śp. Ernesta Brylla - Małgorzacie, bo tak właśnie żartobliwie nazywał ją zmarły poeta. W dobrą zabawę zaś wprawiła zgromadzonych kolejna piosenka z tekstem zmarłego niedawno poety - "Oj, gębo moja" - tekstowo i muzycznie zdecydowanie zanurzona w kabaretowej stylistyce. I by tę radosną atmosferę wśród publiczności podtrzymać Marcin Styczeń zaśpiewał za zakończenie jeszcze raz "Nasercową piosenkę".

Premierowy koncert Marcina Stycznia z okazji wydania płyty "Szyfr" wypadł naprawdę bardzo udanie. Różnorodna stylistyka piosenka sprawiła, że chyba każdy na widowni znalazł "coś" dla siebie. A wieczór ten był także okazją do zanurzenia się w wartościowe teksty - czasem skłaniające do zadumy, a czasem przywołujące na twarzy uśmiech. Jeśli zaś chodzi o samo wykonanie, co zawsze mocno przyciąga moją uwagę, to rozbudowany skład muzyków wykonał kawał dobrej roboty. A szczególnie przypadły mi do gustu gitarowe czy też mandolinowe solówki. Nie mam wątpliwości, że warto zachęcić wszystkich do zapoznania się z tymi "zaszyfrowanymi" dźwiękami i słowami, z którymi Marcin Styczeń - wraz z zespołem - ruszą wkrótce w Polskę.

Piotr Wojtowicz