K. Bosak dla wawa.info: aborcja to nie jest temat zastępczy
2024-04-14 07:03:56(ost. akt: 2024-04-14 10:13:36)
Debata dotycząca aborcji to nie jest temat zastępczy, czy zasłona dymna. To jest realna walka ideologiczna - powiedział w rozmowie z portalem wawa.info wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak z Konfederacji.
O co tak naprawdę toczy się spór w kontekście aborcji w Polsce?
To jest nabrzmiały konflikt społeczny, dotyczący kwestii prawnych w zakresie ochrony życia nienarodzonych i dopuszczalności aborcji. Ten konflikt nie jest nowy i trwa od dziesiątek lat, także w większości państw zachodnich. W Sejmie nagromadziły się projekty przygotowane przez zwolenników dopuszczalności aborcji. I prędzej czy później do pracy nad tymi projektami musiało dojść. Marszałek Hołownia i tak ten temat trochę przetrzymał. Wśród partii koalicyjnych nie jest oczywiste, jaki dokładnie program chcą realizować w tej sprawie. Więc jest to kwestia kontrowersyjna nie tylko pomiędzy środowiskami pro-life i prawicowymi, a lewicą czy centrolewicą. Jest kontrowersja także wewnątrz koalicji rządzącej i to bardzo silna.
Do kogo adresowane jest to, co nazywa się debatą aborcyjną?
Jest część osób, które nie wiedzą do końca, co o tym myśleć. Wcale nie znają się na tych projektach i nie mają bardzo klarownych poglądów w tej kwestii. Myślę, że oni są tak naprawdę adresatami tych emocji. Wczorajsza debata skończyła się głosowaniami, w których większość sejmowa odrzuciła nasz wniosek o odrzucenie tych czterech projektów. Wszystkie trafią do powołanej wczoraj komisji nadzwyczajnej. Nie wiadomo, co ta komisja z nimi zrobi, to znaczy w jakim tempie i na ile efektywnie będzie pracować. Czy będzie chciała każdy z tych projektów opiniować indywidualnie? Czy można zrobić z nich jakiś jeden wspólny projekt komisji? Sądzę, że to kwestia politycznych uzgodnień.
Jest część osób, które nie wiedzą do końca, co o tym myśleć. Wcale nie znają się na tych projektach i nie mają bardzo klarownych poglądów w tej kwestii. Myślę, że oni są tak naprawdę adresatami tych emocji. Wczorajsza debata skończyła się głosowaniami, w których większość sejmowa odrzuciła nasz wniosek o odrzucenie tych czterech projektów. Wszystkie trafią do powołanej wczoraj komisji nadzwyczajnej. Nie wiadomo, co ta komisja z nimi zrobi, to znaczy w jakim tempie i na ile efektywnie będzie pracować. Czy będzie chciała każdy z tych projektów opiniować indywidualnie? Czy można zrobić z nich jakiś jeden wspólny projekt komisji? Sądzę, że to kwestia politycznych uzgodnień.
Wspomniał Pan o sporze wewnątrz środowisk określanych jako lewicowe i centrolewicowe. W dość trudnej sytuacji znalazł się PSL, któremu raczej nie po drodze z postulatami aborcyjnymi części rządowej koalicji. Marek Sawicki wprost powiedział, że wszystkie projekty są niekonstytucyjne.
Całkowicie się zgadzam z tym punktem widzenia. Jestem jedynym z członków Prezydium Sejmu, który zamówił ekspertyzy, dotyczące konstytucyjności projektu Koalicji Obywatelskiej. Z tych ekspertyz jasno wynika, że on jest niekonstytucyjny. Natomiast posłom większości sejmowej, która zapowiadała, że będzie przywracać rządy prawa, to nie przeszkadza. Co więcej, nawet przywództwu Prawa i Sprawiedliwości to nie przeszkadza. Przecież Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, czy grupa ich zwolenników, głosowali przeciwko odrzuceniu projektu Trzeciej Drogi, który także jest sprzeczny z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, obsadzonego przez ludzi związanych z PiS-em, którego to wyroków wcześniej bronili. Widać więc, że nawet w PiS-ie jest w tej sprawie skrajna niekonsekwencja.
Na co gra zatem PiS ?
Moim zdaniem przestraszyli się nastrojów społecznych i chcą zdobyć wyborców, którzy byli za wcześniejszym stanem prawnym. Wydaje mi się, że jest tam całkowity brak determinacji do bronienia wyroku TK. Tym samym wystawili na śmieszność wszystkich prawników i wszystkich ludzi opiniotwórczych, którzy bronili ich linii i ich działań, a w tej chwili takim głosowaniem wyrzucają to do kosza. Premier Morawiecki posunął się do publicznej deklaracji, że on popiera powrót przesłanki uznanej przez TK za niekonstytucyjną. Można więc powiedzieć, że w Sejmie mamy do czynienia z pisowsko-platformerską koalicją za łamaniem konstytucji w sprawach ochrony życia nienarodzonego. To dla mnie coś w rodzaju smutnej komedii pomyłek.
Często określa się dyskusję na temat aborcji jako temat zastępczy, czy zasłonę dymną. Powraca zawsze wtedy, gdy trzeba odwrócić uwagę ludzi np. od niewywiązywania się z obietnic wyborczych. Zgadza się Pan z tym?
To nie jest debata zastępcza, czy zasłona dymna. To jest realna walka ideologiczna i przypominam, że ona toczy się od dekad, od czasów PRL. Ten spór został przeniesiony do III RP i cały czas trwa. Zagorzali zwolennicy aborcji dążą do osiągnięcia swojego celu. Prezydent Andrzej Duda kończy swoją kadencję w przyszłym roku. Wszyscy to wiedzą i zwolennicy aborcji czekają na kolejnego prezydenta, który będzie skłonny podpisać projekty proaborcyjne. Nie zakładają wygranej przez kandydata z poglądami antyaborcyjnymi. Ponadto prowadzenie tej debaty ma formacyjny wpływ na opinię publiczną i oczywiście lewica wykorzystuje to, a także proaborcyjne lobby w Platformie czy Trzeciej Drodze, do mobilizowania i pozyskiwania kolejnych zwolenników. Wmawiają ludziom kłamstwa, że aborcja to prawo człowieka, chociaż nigdy nie była wpisana do takiego katalogu, albo np. że wszystkie kobiety chcą i popierają aborcję. To oczywiste kłamstwo.
Lewica być może różni się w szczegółach rozszerzania prawa do aborcji, ale nie można odmówić jej determinacji w prowadzeniu kampanii proaborcyjnej. Czy środowiska konserwatywne są na tyle jednolite, by dziś dobrze wykorzystać możliwości wpływania na światopogląd Polaków?
Po stronie konserwatywnej jest mniejsza mobilizacja i słabiej przemyślana strategia działania. Jest dużo osób, które są aktywne w tej debacie i w Sejmie, i poza nim, natomiast to są ruchy rozproszone, nieskoordynowane. Mam nadzieję, że w miarę jak ta debata i batalia będą się rozwijać, to jakaś strategia jeszcze się z tego wyłoni. W Konfederacji staraliśmy się zaprezentować bardzo jednoznaczną postawę. Głosowaliśmy za odrzuceniem wszystkich czterech projektów, w debatach broniliśmy zdecydowanie prawa do życia.
Debata aborcyjna trafiła na bezprecedensowy chaos prawny. Płynie z tego zagrożenie?
Nie tylko zmiany prawne definiują sposób funkcjonowania państwa w obszarze zabezpieczenia prawa do życia, czy działania systemu ochrony zdrowia w sprawach bioetycznych, ale także praktyka. Ta natomiast często opiera się na interpretacji prawa lub jego omijaniu. Moim zdaniem atmosfera tej debaty i zgłaszane postulaty, a także formułowane publicznie opinie prawne, kształtują praktykę, np. przypomnijmy, że premier publicznie powiedział, że jego zdaniem wyrok TK uchylający przesłankę eugeniczną, dopuszczającą aborcję nie jest ważny i nie obowiązuje. W konsekwencji tego oświadczenia premiera Naczelna Izba Lekarska stwierdziła, że nie wiadomo, jaki jest stan prawny i zwróciła się do Rzecznika Praw Obywatelskich, żeby on rozstrzygnął ten dylemat. Konstytucyjnie nie ma przewidzianej takiej sytuacji, żeby Rzecznik Praw Obywatelskich stał ponad TK, ale mamy taki zamęt w państwie, że niektórzy do końca nie wiedzą, która instytucja jest rozstrzygająca. Duża część elity medialnej i prawniczej tworzy wrażenie, że na przykład istotniejszą pozycję niż TK mają międzynarodowe trybunały, albo w tym kontekście powołują się na stanowisko sędziów sądów powszechnych, czy Sądu Najwyższego. Każdy zaczyna sobie sam wybierać, jakie prawo będzie respektował. Odpowiedź, która przyszła do Naczelnej Izby Lekarskiej od Rzecznika Praw Obywatelskich, jest niejednoznaczna. Zwracam przy tym uwagę na problem, że ta debata kształtuje przekonanie o niejednoznaczności obecnego stanu prawnego.
Spór o przesłankę eugeniczną nie jest jedyny.
To nie jest tylko kwestia, czy przesłanka eugeniczna została uchylona w sposób ważny, jednoznacznie wiążący przez TK, czy nie. To jest czubek góry lodowej wątpliwości. Obok tego mamy fundamentalną wątpliwość, jak interpretować pozostałe przesłanki dopuszczające aborcję, a więc np. przesłankę zdrowia i życia kobiety, która jest niezwykle ogólnikowa i do której nigdy nie sformułowano jakichś wiążących wytycznych. Tak naprawdę więc przesądza praktyka i jeżeli w jakimś szpitalu pracują lekarze o proaborcyjnych poglądach, to mogą po prostu tę przesłankę zdrowia i życia kobiety interpretować na tyle szeroko, że większość wątpliwych sytuacji będzie interpretowana na korzyść aborcji i ona będzie przeprowadzana. I to nie jest sytuacja hipotetyczna. Mamy informacje ze szpitala w Oleśnicy na Dolnym Śląsku, gdzie pracują proaborcyjni lekarze. Tam aborcji jest więcej niż gdzie indziej. Ogromna większość jest wykonywana na podstawie przesłanki zdrowia psychicznego. Jakiś psychiatra czy psycholog wydaje opinię, że ciąża i poród może zagrażać zdrowiu psychicznemu jego mamy i na tej podstawie przeprowadzana jest aborcja. Nie ma żadnych mechanizmów weryfikacji tego typu diagnoz.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Nartowska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez