Wipler dla wawa.info: główny rywal unikał debat o stolicy [WIDEO]

2024-04-05 16:55:43(ost. akt: 2024-04-05 17:06:35)

Autor zdjęcia: Andrzej Pietraga

Finał kampanii w wyborach na prezydenta Warszawy bardzo blisko. Debata organizowana przez portal wawa.info i Radio Wnet nie doszła do skutku. Przemysław Wipler - to jedna z osób, która zgodziła się na krótką rozmowę z naszą redakcją.

Kandydat komitetu Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców dużo uwagi w tej rozmowie poświęcił prezydentowi Rafałowi Trzaskowskiemu, który - zdaniem posła opozycji - nie wykorzystał dobrze kadencji swoich rządów w stołecznym ratuszu. Przemysław Wipler ma nadzieję, że mieszkańcy Warszawy dadzą mu szansę na bezpośrednią walkę o najważniejszy urząd w mieście.

wawa.info: Panie pośle, jak Pan - z własnej perspektywy - podsumuje te kilka tygodni intensywnej kampanii?

Przemysław Wipler: - Niestety ona była za mało intensywna. Była to kampania, w której główny kandydat - broniący stanowiska - Rafał Trzaskowski unikał debat. Nie chciał rozmawiać z nami ani w Wirtualnej Polsce ani w Kanale Zero na ciekawych, otwartych debatach, na których można było zaprezentować swoją wizję, pomysły, czy też skrytykować pomysły koleżanki i kolegów, którzy startują. On po prostu robił wszystko co możliwe, żeby warszawiacy nie widzieli, że coś tutaj się dzieje. Ponieważ nie chciał tłumaczyć się z tego, jak przez pięć i pół roku, prawie sześć lat, rządzi naszym miastem, naszą stolicą. Spotkałem się wczoraj z estońskim konserwatystą, który startuje do Europarlamentu i powiedział mi, że budżet jego kraju to jest cztery i pół miliarda dolarów. A ja sprawdziłem wtedy, że dwadzieścia osiem miliardów budżetu Warszawy to jest sześć i pół miliarda dolarów czyli dwa miliardy dolarów więcej niż budżet całej Estonii. Za to Estonia musi utrzymać siły zbrojne, służbę zdrowia i wszystkie państwowe służby. A w Warszawie "maksem inwestycyjnym" po sześciu latach okazała się kładka pieszo-rowerowa, która miała kosztować sto milionów a kosztowała sto pięćdziestiąt, i jest tylko piesza a nie rowerowa. I to jest symbol minimalizmu człowieka, który chciał być prezydentem Polski, wpadł tu na chwilę i nie udało mu się. Mam nadzieję, że za półtora roku znowu mu się nie uda. I co? Będzie leczył depresję na koszt warszawskiego podatnika? Nie takiej Warszawy chcemy. To była więc kampania bez kampanii, w której główny pretendent unikał, by naprawdę mówić o Warszawie kiedyś, teraz i w przyszłości.

A jaki cel Pan sobie stawia w tych wyborach?

- Chciałbym być w drugiej turze kontrkandydatem Rafała Trzaskowskiego. Nie ma uczciwych, poważnych sondaży. Nie ma sondażowni, która by miała dobrą grupę, uczciwie badającą. Te tak zwane sondaże są guzik warte i myślę, że bardzo się będą wstydzili panowie i panie z firmy Pollster, który wczoraj jakiś taki "urabiający" opinię publiczną "pod wynik" sondaż opublikowali. Albo ci badacze z firmy, o której pierwszy raz się dowiedziałem. Gdy obecne władze neo-TVP przed debatą pokazały niby-sondaż od firmy, która się jakimś genderem zajmuje i badaniami socjolożki. Przeglądałem ich stronę - "Boże, skąd oni ich wzięli?", No ktoś się musi "podkładać" pod tak niewiarygodne badania. Żadna porządna sondażownia sobie na to nie pozwoli. Z tej sympatii, takiej na ulicy, bo nie mam innego miernika, wynika, że będzie dobrze. To nie są moje pierwsze wybory. W pierwszych wyborach samorządowych startowałem w 2002 roku czyli już dwadzieścia dwa lata temu, więc wtedy nikt mnie nie znał i nikt nie wiedział kim jestem. Później w iluś tych wyborach brałem udział i widziałem jak ludzie reagują. Jest wielu wyborców, którzy chcą zmiany w Warszawie i którzy też wybiorą mnie jako swojego kandydata. Myślę, że będzie dobrze, a czy bardzo dobrze to się okaże. Uważam, że są trzy osoby, które walczą o drugą turę - z różnych powodów. I pani Biejat, bo ona ewidentnie zabiera część wyborców Trzaskowskiemu. Częśc wyborców Koalicji Obywatelskiej ma dosyć "Edwarda Kiepskiego" jako gorszą podróbkę na tym stanowisku. Wyborcy Trzeciej Drogi - to myślę, że w dużej mierze ja i pani Biejat walczymy o nich, bo Szymon Hołownia ich "sprzedał" nie wystawiając w ogóle swojego kandydata. Największe przepływy w poprzedniej kampanii, jak wynikało z badań, były między Konfederacją a Trzecią Drogą i to w całej Polsce - również w Warszawie to miało miejsce. No i znam - powiem wprost - iluś wyborców Prawa i Sprawiedliwości, którzy zagłosują na radnych PiS-u do sejmiku, do Rady Warszawy, do rady dzielnicy, a na mnie na prezydenta, bo mnie znają i to od lat. Pan Bocheński startuje oczywiście jako kandydat partii, która w sposób naturalny powinna mieć drugi wynik w Warszawie, bo ma ogólnopolsko. Czy on uniesie wynik własnej partii jako - można powiedzieć - świeży warszawiak? Zobaczymy. Polityka jest niestety grą o sumie zerowej, nie mogą wygrać wszyscy. Ktoś wygrywa, ktoś przegrywa. Od kogoś do kogoś te głosy przepływają.

A niezależnie od wyniku, co Pan zapisze po stronie zysków ze startu w wyborach na prezydenta Warszawy?

- Myślę, że uświadomienie właśnie warszawiakom, że jednak to, że ktoś jest miły, uśmiechnięty i mówi poprawną polszczyzną nie wystarczy, by zarządzać dwudziestoośmiomiliardowym budżetem. I zaczęła się jakaś tam refleksja, gdzie my tak naprawdę jesteśmy po tych pięciu i pół latach, w których - można powiedzieć - "koń" z logo Platformy Obywatelskiej wygrałby w Warszawie wybory. Myślę, że pojawił się taki krytycyzm i jednak wymaganie. Takie poczucie: "Dobra. Już nie mówcie, że trzeba odsunąć PiS od władzy, bo PiS nie rządzi. Tu w Warszawie mamy konkretne aspiracje i oczekiwania. Chcemy pozytywnych zmian, a nie tylko - trzeba jeszcze raz odsunąć PiS od władzy". Bo to jest właściwie przekaz na finiszu tej kampanii rządzących i Rafała Trzaskowskiego. Oni by chcieli na tym skończyć, a mam nadzieję, że wyborcy są dosyć rozbudzeni i świadomi, i krytyczni z tego powodu. I chcą konkretów.

Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę powodzenia.

- Dziękuję.

Rozmawiał: Piotr Wojtowicz