Polak w swoim aucie. Nie stać nas na nowe?

2024-03-25 12:00:00(ost. akt: 2024-03-25 13:46:43)
zakaz emisji spalin

zakaz emisji spalin

Autor zdjęcia: Pixabay

W przypadku samochodów zwykle życie zabija marzenia. Chcemy mieć dobre auta, ale stan portfela na to nie pozwala. Toteż jeździmy starymi samochodami napędzanymi silnikami spalinowymi, co będzie nas kosztować coraz więcej, bo idą nowe podatki.
Rzeka aut płynie do Polski; problem w tym, że to rzeka starych pojazdów. W ubiegłym roku do Polski zostało sprowadzonych prawie 806 tys. używanych samochodów, czyli 4,3 proc. więcej niż dwa lata wcześniej. Jak wynika z danych IBRM Samar, średni wiek pojazdów sprowadzonych w 2023 roku wyniósł 13 lat. W przypadku silników benzynowych to 13,91 roku, w przypadku aut z silnikami Diesla — 12,2 roku. Importowane „elektryki” miały średnio 5,45 roku.

Nie stać nas na nowe

Tradycyjnie już używane auta płyną do Polski głównie z Niemiec (423 tys.), co stanowi 52,4 proc. importu. Na kolejnych miejscach znalazły się: Francja — 93,2 tys., Belgia — 56,8 tys., Stany Zjednoczone — 46 tys. Tu warto zwrócić uwagę na rosnący import aut za oceanu.

Według danych Centralnej Ewidencji Pojazdów w ubiegłym roku zarejestrowano w Polsce aż 14 proc. więcej aut niż w poprzednim roku; tu oczywiście przeważają samochody używane, bo nowe są w mniejszości, choć z roku na rok te różnice są mniejsze. W ubiegłym roku w Polsce zarejestrowano 475 tys. nowych samochodów osobowych, czyli o 13,2 proc. więcej niż w 2022 roku, ale trzeba pamiętać, że spora ich część to auta, które kupiły urzędy, firmy, służby itd. Bo przeciętnego Kowalskiego nie stać na nowy samochód z salonu, gdy średnia cena nowego auta osobowego w czerwcu ubiegłego roku wynosiła ok. 176 tys. zł, a auta elektrycznego — niemal 270 tys. zł.

Nic dziwnego, że dla wielu polskich rodzin nowy samochód jest poza zasięgiem. Co nie znaczy, że nie chcą zmienić auta. Co czwarty kierowca w Polsce chce w tym roku wymienić samochód, ale aż 61 proc. kierowców nie zamierza tego robić. Tak wynika z raportu Santander Consumer Multirent „Polak w swoim aucie”.
Dlaczego chcemy zmienić samochód? Zwykle nie jest to żaden kaprys, bo w 6 na 10 przypadków powodem jest po prostu wiek samochodu, jego stan techniczny auta czy obawa przed tym, że straci ono na wartości.

Benzyna i diesel górą

Jednak wzrost rejestracji to jasny sygnał poprawy sytuacji na rynku motoryzacyjnym, co wynika z większej dostępności samochodów, ale też większego zainteresowania klientów.

Jakie plany motoryzacyjne mają Polacy? Otóż te nie idą, jak mogłoby się wydawać, w stronę elektryków.

Wyraźnie pokazuje to badanie Deloitte, z którego wynika, że ponad połowa Polaków przy zakupie następnego samochodu zdecyduje się na benzynę lub diesla. To o 10 punktów procentowych więcej niż rok temu.

Dlaczego Polacy nie kupują elektryków? Jako najczęstszy argument przeciwko zakupowi samochodu elektrycznego podawana jest cena, ale często wymieniane są również obawy związane z kwestią ładowania pojazdu. A prawie połowa badanych chciałaby ładować samochód w domu, a nie być skazanym na publiczne stacje ładowania. Z badania Deloitte wynika, że dla 60 proc. Polaków najważniejszym argumentem za zakupem samochodu elektrycznego jest niższa cena ładowania niż zakupu paliwa. Podkreślono, że troska o środowisko schodzi na dalszy plan.

Te preferencje motoryzacyjne Polaków, czego najlepszym dowodem jest zaledwie ok. 60 tys. aut w pełni elektrycznych poruszających się po naszych drogach, nie idą w parze z wiatrami wiejącymi z Brukseli. UE idzie w stronę elektromobilności, a unijne rozporządzenie, przewidujące redukcję emisji CO2 z nowych pojazdów do zera, od 2035 roku nakłada na producentów samochodów obowiązek stosowania silników elektrycznych. Będzie można też kupić nowe auta napędzane wodorem.

Polacy wolą spalinowe

Silniki spalinowe mają odejść do lamusa. Tyle że Polacy są tradycjonalistami, są przywiązani do klasycznych rozwiązań. Z najnowszej edycji badania „Consumer Signals”, firmy doradczej Deloitte, wynika, że 55 proc. Polaków woli samochody napędzane silnikiem spalinowym. 18 proc. respondentów wybrałoby auto z silnikiem hybrydowym, a 6 proc. ankietowanych — w pełni elektryczny pojazd.
Te preferencje mogą się jednak zmienić szybciej, niż nam się wydaje. A to za sprawą nowych podatków, które mogą odstraszyć Polaków od samochodów spalinowych. Było o tym już głośno, teraz sprawa wraca.
Będą nowe daniny

W czym rzecz? Otóż w szykowanej opłacie rejestracyjnej od samochodów spalinowych, która miałaby zastąpić obecnie płaconą akcyzę, oraz w podatku od posiadania auta napędzanego benzyną lub olejem napędowym. Takie rozwiązania zostały zapisane w KPO jeszcze za poprzednich rządzących, a obecnie rządzący najwyraźniej zamierzają dalej iść tą ścieżką. Nowa opłata i podatek uzależnione będą od poziomu emisji dwutlenku węgla lub tlenków azotu. Na razie nie wiadomo, jaki kształt będą miały przepisy. Ale słychać, że np. stawka podatku będzie zależeć zarówno od poziomu emisji CO2, jak i normy Euro. Im pojazd starszy, z większym silnikiem, tym większa opłata. Niewykluczone, że pod uwagę mogłaby być brana też masa auta, co uderzyłoby dodatkowo we właścicieli dużych SUV-ów.

Kiedy nowe daniny miałyby wejść w życie? Z tego, co mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Krzysztof Bolesta, wiceminister klimatu i środowiska, opłata rejestracyjna miałaby się pojawić w pierwszym kwartale 2025 roku, a podatek od samochodu spalinowego — rok później.

Andrzej Mielnicki

Zgodnie z celami klimatycznymi UE Polska zobowiązała się zredukować emisję CO2 o 55 proc. do 2030 r. i osiągnąć neutralność klimatyczną w 2050 r.