Rodzice sami poszukują nastolatka w Wiśle

2024-03-25 07:56:57(ost. akt: 2024-03-25 08:05:33)

Autor zdjęcia: pap

16-letni Krzysztof Dymiński wyszedł z domu rankiem 27 maja ubiegłego roku. Do tej pory nie dawał znaku życia. Rodzice robią wszystko, by natrafić na ślad syna.

- Przed czwartą rano, gdy jeszcze spaliśmy, Krzysztof wyszedł z domu, nie dając nam żadnego uprzedzenia. Nic nie wskazywało na to, że coś takiego mogłoby się wydarzyć - opowiadała Agnieszka Dymińska, matka Krzysztofa, w programie Dzień Dobry TVN.


16-latek z Ożarowa Mazowieckiego pojechał autobusem w kierunku stolicy, w okolicę Ronda Daszyńskiego. Kamery monitoringu złapały chłopaka w okolicy Dworca Gdańskiego, Parku Traugutta, ślad nastolatka urwał się przy moście Gdańskim.

Rodzice chłopaka przeszukują okolice nadwiślańskich zarośli i za własne pieniądze angażują ekipy płetwonurków, aby pomogły w poszukiwaniach. Udało się przy tym odnaleźć ciała dwóch mężczyzn. W dniu 17 marca, ekipa płetwonurków odnalazła zwłoki mężczyzny około pięciu kilometrów od mostu Piłsudskiego w Nowym Dworze Mazowieckim. Tydzień potem ojciec Krzysztofa razem z przyjacielem, podczas poszukiwań natrafili na kolejne męskie zwłoki, niedaleko mostu Północnego na warszawskiej Białołęce.


Rodzice uważali, że 16-latek był radosny, co sprawiało im trudności w znalezieniu przyczyny jego zaginięcia. Ostatnio natknęli się na pewien trop.


- Zawsze był radosnym chłopakiem. Jak przeglądamy teraz jego różne komunikatory, bo udało nam się uzyskać pełen dostęp [...], to jak dostał czwórkę, napisał: "Kocham życie, zapraszam na najlepsze lody". To pisał do swojej koleżanki, przyjaciółki, w której był zakochany. Powodem w naszej ocenie była nieszczęśliwa miłość - mówił Daniel Dymiński, tata Krzysztofa.