„Polityczna” piosenka zakochanego w Warszawie artysty

2024-03-04 19:01:05(ost. akt: 2024-03-04 19:36:32)

Autor zdjęcia: Mikołaj Piotrowski

Optymistyczny i radosny utwór w ciągu kilku godzin zyskał polityczne tło, którego nigdy nie miał. Taki los spotkał piosenkę Artura Gotza pt. "Jestem na tak". Sam wokalista, związany od kilkunastu lat z Warszawą, stał się ofiarą nieprzychylnych komentarzy jako ktoś, kto pisze piosenki na zamówienie największej partii opozycyjnej.
Optymistyczny i radosny utwór w ciągu kilku godzin zyskał polityczne tło, którego nigdy nie miał. Taki los spotkał piosenkę Artura Gotza pt. "Jestem na tak". Sam wokalista, związany od kilkunastu lat z Warszawą, stał się ofiarą nieprzychylnych komentarzy jako ktoś, kto pisze piosenki na zamówienie największej partii opozycyjnej.

Artur Gotz to artysta, który choć nie urodził się w stolicy, to jednak przesiąkł niełatwymi dziejami tego miasta.

- Moje związki z Warszawą wyglądają tak, że jestem tu od 2008 roku i pokochałem bardzo to miasto. Stało się tak za sprawą udziału w spektaklu "Pamiętnik z Powstania Warszawskiego" w Teatrze Kamienica u śp. Emiliana Kamińskiego. I wtedy tak naprawdę zrozumiałem na czym polega historia Warszawy, bo wcześniej nie znałem jej tragedii w szczegółach. Zakochałem się w historii Powstania w Getcie Warszawskim i Powstania Warszawskiego i stwierdziłem, że będę robił o tym koncerty i będę o tym opowiadał - podkreśla twórca.

Artur Gotz przyznaje, że nie czuje się warszawiakiem i nigdy nim nie będzie, bo urodził się w Krakowie. Jednak dobrze czuje się w stolicy i lubi energię tego miasta, jego mieszkańców oraz turystów. Gotz docenia to, że wiele się dzieje w Warszawie, nie tylko pod względem artystycznym. Tego "bycia w centrum" brakowało mu podczas lat spędzonych czy to w Małopolsce, czy podczas studiów we Wrocławiu czy później w Katowicach.

Aktor podczas swojej kariery występował na deskach kilku stołecznych teatrów.

- Zacząłem w 2008 roku od Teatru Współczesnego, rok później zacząłem grać w Teatrze Kamienica, potem w Teatrze 6. Piętro. W międzyczasie była "Grupa Dochodzeniowa", a aktualnie współpracuję z Mazowieckim Teatrem Muzycznym im. Jana Kiepury w Warszawie - podkreśla.

Artur Gotz od kilku lat jest prezesem Fundacji Kultury i Sportu 44 w Warszawie, która na swoją działalność otrzymywała wsparcie ministerialne, jak i od władz Warszawy, Łodzi czy Katowic. Artysta indywidualnie otrzymywał stypendia Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego czy Stypendium Miasta Stołecznego Warszawy. Jednak jak sam podkreśla wsparcie to płynęło z różnych stron i dotyczyło jedynie wartości artystycznej poszczególnych projektów.

W ostatnich godzinach Artur Gotz spotkał się jednak z falą przedziwnych reakcji w odniesieniu do piosenki pt. "Jestem na tak", której teledysk miał swoją premierę ponad trzy tygodnie temu.

- Jestem przyzwyczajony do hejtu. Natomiast tu odbiło się dość szeroką falą w internecie, ponieważ zaczęto utożsamiać i kojarzyć ten utwór z hasłem Prawa i Sprawiedliwości, które zostało ogłoszone w sobotę na konwencji wyborczej. I na początku jak otrzymałem od znajomego tę informację i zrzut ekranu to zacząłem się oczywiście śmiać. Ale dosłownie chwilę później zaczęły napływać kolejne wiadomości i komentarze oraz telefony od rodziny i przyjaciół z pytaniem: "W co ja się bawię?". Ale ja się bawię tylko w muzykę i nigdy nie wspierałem swoją twórczością żadnej kampanii wyborczej. To że coś takiego się wydarzyło, jeśli chodzi o reakcję ludzi, zabolało mnie i autorkę utworu Agnieszkę Chrzanowską. O tej piosence już toczy się dyskusja w sieci, więc chciałbym wyjaśnić, że powstała ona w 2016 roku. Została wówczas nagrana i zarejestrowana w ZAiKS-ie a następnie była grana na koncertach. W 2019 roku ukazała się na edycji deluxe płyty "Mężczyzna prawie idealny". W październiku ubiegłego roku zaczął powstawać teledysk do tej piosenki i zaczęło o niej być trochę "głośniej", bo opowiadałem o niej w mediach. Oficjalna premiera teledysku miała miejsce na YouTube 8 lutego - wyjaśnia wokalista.

Artur Gotz nie ukrywa, że jest zaskoczony reakcjami na piosenkę, które wciąż do niego napływają.

- Są głosy i pozytywne i negatywne, w zależności od tego, która część "politycznej bańki" komentuje. A ja nigdy w życiu nie wypowiadałem się na tematy polityczne, bo uważam, że jako twórca nie jestem od tego. Moim zadaniem jako wokalisty i aktora jest robienie sztuki, nagrywanie piosenek oraz przygotowywanie płyt, teledysków, koncertów i spektakli. Chciałbym być więc poza sytuacjami politycznymi i nie chciałbym, by ktoś kojarzył mnie z jakąkolwiek partią. Chciałbym być ponad tym wszystkim, a właśnie się okazało, że część osób zaczęła mnie utożsamiać z tym, że ja próbowałem sprzedać tę piosenkę, czy że konkretna partia sfinansowała nagranie tego utworu. To jest kompletny absurd - dodaje artysta.

W zamieszaniu wokół piosenki "Jestem na tak" najciekawsze jest to, że utwór ten w żaden sposób nie został wykorzystany przez partię Prawo i Sprawiedliwość - ani podczas wyborczej konwencji ani w ramach kampanii. "Grzechem" utworu jest jedynie to, że jego tytuł jest podobny do hasła wyborczego największej partii opozycyjnej.

Zachęcamy do tego, by samemu posłuchać tej "politycznej" piosenki i przekonać się o absurdalności hejtu, który spadł na Artura Gotza.


Piotr Wojtowicz