Trump żąda od Europy płacenia rachunków?

2024-02-28 10:49:11(ost. akt: 2024-02-28 10:56:52)
Donald Trump

Donald Trump

Autor zdjęcia: Fratria

Były prezydent USA i kandydat na przywódcę tego mocarstwa w tegorocznych wyborach podkreślił kampanijnym tonem, że nie zależy mu na tym, aby USA broniły krajów NATO przed ewentualnym atakiem ze strony Rosji, które nie spełniają wymaganych kwot na cele obronne. Trump deklarował, że będzie zachęcał Rosję do ataku na takie kraje. Nie ujawnił jednak konkretnych państw zagrożonych przez Rosję, jednakże według Marcin Hermana w "Gazecie Polskiej Codziennie", kraje wschodniej flanki NATO w pełni wypełniają swoje zobowiązania finansowe na cele obronne, a nawet przekraczają je.
Według niezależna.pl, wypowiedź Donalda Trumpa wywołała stanowczą reakcję nie tylko ze strony administracji USA, lecz także NATO, Unii Europejskiej i poszczególnych krajów. Coraz większe zmęczenie wśród Amerykanów wynika z prowadzenia wojen, które nie wydają się bezpośrednio zagrażać Stanom Zjednoczonym. Dodatkowo, wielu z nich może nie posiadać pełnej wiedzy na temat szczegółów i kontekstu decyzji dotyczących zaangażowania w różne konflikty, co czyni ich bardziej podatnymi na przekonania republikańskiego kandydata, który rozwija swoją kampanię w duchu izolacjonizmu. Trump sugeruje, że problemy gospodarcze USA wynikają z ogromnych nakładów finansowych na rzecz innych państw.

Warto jednak zauważyć, że wiele osób w USA nie chce przyjąć do wiadomości, że potęga kraju opiera się na posiadaniu globalnego zasięgu.

Jak czytamy w niezależna.pl Donald Trump w swojej wypowiedzi stwierdził, że jeżeli kraj członkowski NATO nie reguluje swoich zobowiązań finansowych i zostanie zaatakowany przez Rosję, to nie będzie go bronił. Wspomniał o sytuacji, gdzie prezydent jednego z dużych krajów zapytał go, czy w takiej sytuacji USA wesprze go militarnie. Trump odpowiedział odmownie, argumentując to zaległościami w płatnościach przez ten kraj do NATO. Mówił także, że zachęcałby Rosję do działania wobec tego kraju.

Analiza wskazuje, że ta retoryka może przypaść do gustu Amerykanom, gdyż odwołuje się do idei sprawiedliwego szeryfa, który egzekwuje prawo. Warto jednak zaznaczyć, że żaden kraj NATO nie jest winien innemu pieniędzy, a wypowiedź Trumpa może odnosić się do problemu niewystarczających wydatków na obronność, zwłaszcza poza Stanami Zjednoczonymi. Trzeba podkreślić, że chociaż istnieje deklaracja polityczna z 2014 roku, w której członkowie NATO zobowiązują się dążyć do wydatkowania 2% PKB na obronność, to nie ma ona charakteru prawnie wiążącego.

Podczas swojej prezydentury (2017−2021), Donald Trump poruszał kwestię niewystarczających wydatków na obronność w NATO. W tamtym okresie wielu członków Sojuszu nie spełniało ustalonego wymogu. Jednak w 2023 roku, według sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga, 18 z 31 krajów członkowskich przekroczyło poziom 2 proc. PKB na obronność. Kraje wschodniej flanki NATO, mimo największego zagrożenia ze strony Rosji, również osiągnęły ten pułap, w tym Polska, która w 2023 roku wydała procentowo więcej na obronność niż USA (3,9 proc. wobec 3,49). Inne kraje regionu, takie jak Estonia, Litwa, Finlandia, Rumunia, Węgry, Łotwa i Słowacja, również przekroczyły 2 proc. PKB na cele obronne.

Warto zaznaczyć, że słowa Donalda Trumpa nie mają związku z Polską, pomimo starań antyprawicowych ekspertów, którzy próbują to sugerować. W trakcie swojej prezydentury, Trump skierował główne pretensje wobec Niemiec, które, choć zwiększają wydatki na wojsko, w 2023 roku osiągnęły jedynie 1,57 proc. PKB. Francja wydała 1,9 proc. PKB na zbrojenia. Jednakże, oba kraje planują znaczne przekroczenie wymaganego 2 proc. w 2024 roku, wdrażając programy modernizacyjne dla swoich sił zbrojnych. Ponadto, biorą na siebie kluczową rolę w udzielaniu wsparcia wojskowego dla Ukrainy, gdy Stany Zjednoczone są obecnie ograniczone w swojej pomocy.

Według niezależna.pl, można stwierdzić, że Donald Trump osiągnął swój postulat związany z zwiększeniem wydatków na obronność w NATO, co było jednym z jego głównych postulatów podczas prezydentury. Niemniej jednak, Trump sugeruje, że fundamentalny artykuł 5, który odnosi się do wzajemnej obrony w przypadku ataku na jednego z sojuszników, nie powinien obowiązywać, jeśli ktoś nie spełnia ustalonych standardów finansowych na cele wojskowe. Mimo że zwiększenie wydatków w NATO jest postulatem wspieranym przez różne administracje USA, w tym obecną pod rządami Joego Bidena, to jednak jest ono realizowane bardziej dyplomatycznymi środkami. Współczesne zagrożenia, szczególnie ze strony Rosji, przyczyniły się głównie do osiągnięcia celu 2 proc. PKB na obronność, jednakże wielu amerykańskich wyborców może być nieświadomych tego faktu.

Pretensje ze strony Amerykanów są zrozumiałe, zwłaszcza gdy spojrzymy wstecz, kiedy to Europa w dużym stopniu polegała na wsparciu USA w kwestiach bezpieczeństwa, umożliwiając sobie niższe wydatki na obronność. Niemniej jednak, rozwijały się też antyamerykańskie nastroje, rywalizacja polityczna i gospodarcza z USA. Dodatkowo, wiele krajów europejskich budowało zależność energetyczną od Rosji, co widoczne jest na przykładzie Niemiec. Porównuje się tę sytuację do relacji z nastolatkiem, który otrzymuje wszystko od rodziców, ale jednocześnie ma do nich pretensje, a z czasem może popaść w złe towarzystwo. Zdaniem autora, ta era się kończy, a Europa, zwłaszcza zachodnia, powinna dokonać zmian w swoim podejściu.

Kampania wyborcza w USA zazwyczaj bywa bardzo zacięta, ale w obecnej edycji zapowiada się jeszcze bardziej brutalna niż kiedykolwiek wcześniej. Wielu amerykańskich ekspertów używa wręcz terminu "zimna wojna domowa", sugerując, że obecny okres jest niebezpieczny dla sojuszników Waszyngtonu. W obliczu problemów wewnętrznych, główna siła wolnego świata staje się podatna na wykorzystanie przez wrogów. Pojawiają się analizy wskazujące, że Rosja może próbować skorzystać z niepewności związanej z wyborami w USA, podejmując kolejny atak, zwłaszcza w formie działań hybrydowych. W rezultacie nadchodzący rok zapowiada się jako okres pełen niepewności i niepokoju, szczególnie dla Ukrainy.

Źródło: niezależna.pl