Pokolenie Z nie chce oszczędzać? Ich dewiza to żyć tu i teraz

2024-02-22 18:57:52(ost. akt: 2024-02-22 19:14:29)

Autor zdjęcia: pix

Portal Onet Kobieta postanowił sprawdzić, czy "Zetki" są naprawdę tak rozrzutne. Nie chcą mieć własnego mieszkania? Wolą podróżować.
— Jasne, że odkładam pieniądze. W przyszłym miesiącu jadę na wakacje, to muszę mieć za co — mówi 25-latek, obecnie mieszkający w Hiszpanii. Urodzonym po 1995 r. nie zależy na kupnie własnego mieszkania. — Nie chcę brać potężnych kredytów i spłacać ich przez parędziesiąt lat — podkreśla 18-latek z Warszawy w rozmowie z portalem.

"Generacja Z ma opinię pokolenia, które nie umie oszczędzać i nie chce się ustatkować. W rozmowie z Onetem przyznają jednak, że chcą żyć na własnych zasadach i nie uzależniać się od niczego."
— Nie wyobrażam sobie wziąć kredytu i spłacać go do 85. roku życia. Jestem młoda. Świat jest przede mną otwarty. Dzisiaj mieszkam w Gdańsku, a może za rok wyjadę do Londynu lub na misję humanitarną do Afryki. Kto to wie? — mówi 26-letnia Laura.
— Kredyt? Owszem, ale na drobnostki. Mogę sobie wziąć telefon na raty, które spłacę w rok i jestem wolny. Nie chcę być uwiązany na wiele tysięcy euro, tylko po to, żeby pochwalić się, że te panele sam wybierałem — podkreśla 25-latek z Barcelony

"Pokolenie Z nie ma dobrej opinii wśród starszych".- czytamy na portalu -"Boomersi totalnie ich nie rozumieją, a milenialsi wciąż zastanawiają się, jak tak można żyć. Czyli jak? — zapytacie. Szanować swój "work-life balance", prosić o porządne wynagrodzenie, podejmować decyzje spontanicznie i nie przejmować się opiniami innych. Niestety "zetki" uchodzą też za pokolenie roszczeniowe, niesamodzielne, któremu zarzuca się wysokie wymagania i brak kompetencji. A może oni po prostu robią rewolucję, która już dawno była potrzebna na rynku pracy i w życiu codziennym? Próbują się wyzbyć wszelkich przyzwyczajeń i nie powielać utartych schematów. Szukają własnej drogi".

— Ja rozumiem, że powojenne pokolenie wpoiło milenialsom, że własne lokum jest najważniejsze na świecie, ale nam na tym kompletnie nie zależy. Powodów jest naprawdę wiele. Zacznijmy od tego, że ceny mieszkań poszły tak do góry, że dzisiaj nas po prostu na to nie stać. A skoro nas nie stać, to nie chcemy wałkować tego tematu co tydzień. Nie wyobrażam sobie wziąć kredytu i spłacać go do 85. roku życia. Jestem młoda. Świat jest przede mną otwarty. Dzisiaj mieszkam w Gdańsku, a może za rok wyjadę do Londynu lub na misję humanitarną do Afryki. Kto to wie? Dlaczego mam się ograniczać, bo mam ratę w wysokości kilku tysięcy zł co miesiąc. Przecież to jakaś bzdura — mówi 24-letnia Laura z Trójmiasta
i podkreśla, że potrafi zacisnąć pasa i odłożyć "jakiegoś gorsza", ale są to raczej wydatki, które mają zadowolić ją tu i teraz, a nie zabezpieczeniem na przyszłość. —

- Moim marzeniem było złożenie Titanica z klocków. W salonie kosztował ponad 3 tys. zł. Złapałam dorywczą pracę wieczorami. Wracałam z korpo, szłam do baru pracować na zmywaku i zarobiłam. Wieczorne zmiany odkładałam, a za normalną wypłatę żyłam i opłacałam rachunki. Dwa miesiące i upragniony statek był mój. Dlatego nie znoszę powtarzania tej głupoty, że my nie potrafimy oszczędzać. Jak chcemy, to odkładamy. Po prostu wiemy, że życie jest jedno i chcemy łapać je garściami tu i teraz, A nie za 40 lat, jak spłacimy kredyt — zaznacza kobieta.


— Wszystko zależy od tego, na co mam oszczędzać. Jeżeli będę mógł z nich skorzystać w dowolnym momencie i przeznaczyć je, na co chcę, to muszę przyznać, jestem całkiem niezły w oszczędzaniu. Pozwala mi to kupić bilety na różne koncerty, kiedy tylko wchodzą do sprzedaży — mówi 18 - letni Borys z Warszawy, który chodzi nadal do szkoły, a weekendami pracuje w restauracji, by zarabiać na własne potrzeby.

- Obecnie odkładam sobie pieniądze na prawo jazdy. Warto je mieć. Później zobaczę, na co będę oszczędzał, co będzie mi potrzebne akurat w danej chwili. Nie chcę po prostu wybiegać za daleko w przyszłość, bo nie wiem, co mnie czeka— podkreśla.

— Chciałbym, kiedyś mieć własne mieszkanie, ale czy jest to aż tak ważne? Zawsze można wynajmować. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że własna nieruchomość daje nam wewnętrzny spokój, że mam miejsce, do którego mogę wrócić. Nie chciałbym się jednak z tym spieszyć, nie chcę brać potężnych kredytów i spłacać je przez parędziesiąt lat. Być może kiedyś uda mi się odłożyć większą kwotę, by kupić mieszkanie za gotówkę. Na razie o tym nie myślę — zaznacza Borys.


Portal sprawdził także, czy "zetki" poza granicami Polski myślą podobnie. Okazuje się, że zmiana pokoleniowa dotknęła także osoby z innych krajów. Marco urodził się i mieszka w Hiszpanii, ma 25 lat i pracuje w korporacji. — Oszczędzanie jest dla mnie bardzo ważne, bo pozwala mi spełniać moje zachcianki. Moi rodzice szczycili się zawsze tym, że mieli w sejfie odłożone pieniądze. Ja wychodzę z założenia, że te papierki nie dają szczęścia, ale daje nam je to, co możemy za nie kupić. Dlatego lepiej je wydawać i sprawiać sobie przyjemności małe i duże, a nie składować w domu — mówi Hiszpan.

— Mieszkam z w wynajętym mieszkaniu. Zmienią się warunki umowy, znaję nowe lokum. Moi rodzice uczepili się jednego miejsca i skończyło się tak, że nie widzieli absolutnie nic poza granicami miasteczka, z którego pochodzę. Pewnie nigdy nie poznają nigdy moich teściów, bo nie przyjadą ani do Barcelony, a o podróży do Polski to już w ogóle nie wspomnę. Nasze pokolenie chce zwiedzać, być obywatelami świata. Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale tak jest naprawdę. Kredyt? Owszem, ale na drobnostki. Mogę sobie wziąć telefon na raty, które spłacę w rok i jestem wolny. Nie chcę być uwiązany na wiele tysięcy euro, tylko po to, żeby pochwalić się, że te panele sam wybierałem. Nie zależy mi na tym — podkreśla.


- Dlaczego mam całe życie myśleć o tym, że kiedyś będę stary. Przecież to nie ma najmniejszego sensu. Kiedyś będę, to pomyślę, co z tym wszystkim zrobię. Wtedy czasy mogą się całkowicie zmienić i pieniądze nie mają znaczenia. Dopiero przeżyliśmy pandemię, trwa wojna w Gazie, w Ukrainie. Nikt się tego nie spodziewał, a to dzisiaj nasza rzeczywistość. Będę myślał o swojej starości, jak będę po pięćdziesiątce

— kwituje.

W rozmowie z Dagmarą Pakułą psychoterapeutka Joanna Godecka podkreślała, że sceptyczne podejście do kwestii zadłużeń, jakie można zaobserwować u pokolenia Z, to pokłosie decyzji rodziców.

— Żyjemy w czasach, w których modele życia rodzinnego zmieniają się dynamicznie. Spada liczba zawieranych związków, spada liczba urodzeń dzieci. Niektórzy traktują to jak sygnał, że model, który był kiedyś powszechny — rodzina, dom, etat, kredyt, samochód — przyniósł ludziom pewnego rodzaju rozczarowanie. Dlatego sporo osób neguje ten schemat i widzi go raczej jako walkę o przetrwanie, a nie styl życia — tłumaczy specjalistka.