Sprzedawał produkty lecznicze bez pozwolenia. Biegłe zeznawały w procesie

2024-02-15 15:00:23(ost. akt: 2024-02-15 09:43:54)

Autor zdjęcia: PAP/Marcin Bielecki

Przed warszawskim sądem trwa proces propagatora pseudomedycyny Jerzego Zięby, który oskarżony został o sprzedaż produktów leczniczych bez pozwolenia. Podczas środowej rozprawy zeznawały biegłe, emerytowane pracowniczki Narodowego Instytutu Zdrowia.
Rozprawa, która odbyła się w środę (14 lutego) przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia, była kontynuacją poprzedniej rozprawy z listopada. Została ona odroczona z uwagi na to, że opinie w tej sprawie zostały sporządzone kilka lat temu i biegłe musiały je sobie jeszcze raz odtworzyć.

Proces Jerzego Zięby i jego wspólników, którego celem jest ustalenie, czy poprzez sprzedaż na stronach internetowych "środków leczniczych" złamali prawo farmaceutyczne i ustawę o bezpieczeństwie żywności i żywienia, ruszył w czerwcu ubiegłego roku. Oprócz Jerzego Zięby oskarżone zostały jeszcze dwie osoby.

Oskarżenie dotyczy sprzedaży na stronach internetowych środków, którym przypisywano właściwości zapobiegania chorobom i ich leczenia, czym oskarżeni mieli złamać prawo farmaceutyczne. Chodzi m.in. o sprzedaż CBD, nanosrebra i nanozłota, wyciągów z trawy jęczmiennej i pszenicznej.

Prokuratura osobno potraktowała sprzedaż beta karotenu i mumio. Te środki mogły - zdaniem oskarżycielki - spowodować zagrożenie dla zdrowia i życia. W pierwszym przypadku ze względu na zalecaną dawkę, a w drugim z powodu zanieczyszczenia.

W jej trakcie obrońcy Jerzego Zięby (oskarżony wyraził zgodę na podawanie pełnych danych osobowych - red.) dopytywali o substancje, których sprzedaż miał prowadzić oskarżony m.in. o beta karoten, mumio, koenzym Q10, nanosrebro czy nanozłoto. Pełnomocnicy chcieli wiedzieć, na jakiej podstawie powstawały ekspertyzy oraz czy biegłe badały sam produkt.

Jedna z nich zeznała, że sporządzone opinie oparte były na oględzinach strony oferującej produkty i wydrukach. "O ile wiem (...) w pewnym momencie zostały przekazane do instytutu próbki tychże produktów, ale to było po przygotowaniu pierwszej opinii" - przyznała na sali rozpraw.

Podkreśliła, że sporządzając opinię na temat produktów korzystała z rejestru leków, z podręczników biologiczono-chemicznych i chemii farmaceutycznej, z naukowych publikacji oraz aktualnych przepisów prawa.

Obrońca Jerzego Zięby mec. Krzysztof Ways dopytywał też, gdzie oskarżeni ogłaszali, że dane środki są produktami leczniczymi.

Wówczas biegła zwróciła uwagę, że opinie sporządzane są na zadane pytanie, a w tym przypadku chodziło o to, czy można te produkty zakwalifikować jako produkty lecznicze. "Suplement diety jest to środek mający na celu uzupełnienie diety osoby zdrowej. Jeżeli jakiś produkt ma łykać osoba zdrowa, to powinno być to uzasadnione, czy jest to bezpieczne (...) Nie możemy brać wszystkiego"- podkreśliła.

Zaznaczyła, że potrzebne są odpowiednie badania produktów leczniczych i suplementów.

Druga z biegłych zwróciła uwagę, że na rynku parafarmaceutycznym mamy taką sytuację, że te same substancje, w tych samych dawkach, mają status produktu leczniczego lub suplementu diety, dlatego rynek powinien zostać uporządkowany. "Panuje bardzo duży bałagan. (...) Wynika to z faktu, że obie definicje - tzn. produktu leczniczego i suplementu diety - zachodzą na siebie. (...) Można włożyć tam wszystko, więc może być tak, że jeden produkt jest kwalifikowany jako lek, a drugi jako suplement, a skład mają taki sam" - wyjaśniła.

Następny termin rozprawy sąd wyznaczył na 16 maja.

Sprawa miała swój początek w kwietniu 2019 roku, kiedy policja w asyście warszawskiej prokuratury weszła do magazynu firmy związanej z Jerzym Ziębą. Ten zamieścił wówczas relację na portalu społecznościowym, z której wynikało, że w siedzibie firmy są funkcjonariusze i zabezpieczają towar, który jest sprzedawany w sklepie.

Prokuratura informowała wtedy, że nadzoruje dochodzenie dotyczące wytwarzania, importu lub obrotu produktami leczniczymi. Postępowanie wszczęto w związku z pisemnym zawiadomieniem Rzecznika Praw Pacjenta, który na podstawie opinii biegłych wyraził podejrzenie, że sprzedawane są produkty lecznicze bez wymaganych zezwoleń.

We wrześniu 2020 roku do Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście w Warszawie trafił akt oskarżenia w tej sprawie. (PAP)

Autorka: Aleksandra Kuźniar