Belfer po warszawsku, czyli przepis na dobrego nauczyciela

2024-01-29 10:47:59(ost. akt: 2024-01-29 10:51:26)

Autor zdjęcia: gpointstudio/Freepik

Czy istnieje przepis na dobrego nauczyciela? Wierzymy, że tak! Swoimi przemyśleniami na ten (i wiele innych) tematów podzieliła się z nami Pani Anna Perczyńska, Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 378 im. Ignacego Jana Paderewskiego w Warszawie - tegoroczna laureatka Nagrody Prezydenta m.st. Warszawy.
Czy istnieje przepis na „idealnego belfra”?

Ideałów nie ma, prawda? Ale tak myślę, że bliski ideału jest ten nauczyciel, który myśli raczej o tym, co może dać swoim uczniom, czym może się z nimi podzielić, niż o tym, co mu się, w związku z jego funkcją, należy. Zawsze uważałam, od pierwszych lat swojej pracy, że nauczycielem jest się takim, jakim się jest człowiekiem, tak na co dzień, w sytuacjach życiowych, w stosunku do osób, sytuacji, wydarzeń różnego rodzaju. Jeśli jesteś człowiekiem pozytywnie patrzącym na świat, dostrzegającym dobro w ludziach, cieszącym się z małych rzeczy, lubiącym ludzi, lubiącym pracować, kreatywnym w sytuacjach codziennych....to takim jesteś nauczycielem. Bo w tej specyficznej pracy dzielisz się swoim (jakkolwiek to zabrzmi) „człowieczeństwem”, wartościami, które wyznajesz, światopoglądem czy nawet usposobieniem.

Ale czy przez to stajemy się ideałami?

A może idealny nauczyciel to taki, który lubi swoją pracę, inni nauczyciele lubią z nim pracować, a uczniowie go szanują i naśladują...?

Dla mnie, jako dyrektora szkoły, bliski ideałowi jest z pewnością nauczyciel, który identyfikuje się ze swoim miejscem pracy, współtworzy jego „charyzmat”, wykorzystuje swoje talenty i dba o jakość pracy dla wspólnego dobra, a także dba o jego szeroko pojęte, dobre imię.

Jaki przedmiot powinien znaleźć się na liście zajęć obowiązkowych w polskiej szkole?

Przedmiot kształtujący szeroko pojęte umiejętności miękkie oraz przedmiot doskonalący umiejętności skutecznej komunikacji.

Czego w dzisiejszej szkole powinno być „więcej”, a czego „mniej”?

Proces nauczania – uczenia się nie powinien być wciśnięty w sztywne ramy systemu. Mamy przykłady na świecie całkiem innej organizacji tego procesu, podziwiamy te przykłady....a na co dzień i tak najlepiej się czujemy, będąc trybikiem w systemie. Zatem, mniej ograniczeń, nie przystających do rzeczywistości, więcej elastyczności w organizacji, wynikającej z potrzeb.

Najważniejsza lekcja, jaką otrzymałam od uczniów to....

Otrzymałam tę lekcję od mojego syna, który był uczniem jakiś czas temu. Ta lekcja to wezwanie: „pozwól mi na moje wybory, na moje zamiłowanie do czegoś, na moje sposoby na naukę i na życie w ogóle. Pamiętaj, że nie wszystkim muszę się interesować i że nie muszę czuć się dobrze w tym, w czym ty się tak czujesz.”

Dziś już wiem, choć oświecenie przyszło troszkę za późno, że dzieci – i te nasze i te „obce” to oddzielne byty, które muszą iść swoją drogą i popełniać swoje błędy, aby poznać siebie samych i rozwijać się. I mieć swoje własne poczucie szczęśliwego życia.

O jakiej pracy marzyła Pani jako dziecko?

Nie będę, niestety, oryginalna...chciałam być nauczycielem. Potem troszkę to „chcenie” zweryfikowałam i zostałam pedagogiem. Ale zabawa w szkołę była moją ulubiona, choć nie jedyną. Jestem z pokolenia, które każdą wolną chwilę spędzało na podwórku - po burzy chodziło po kałużach, zimą budowało igloo, a jesienią rzucało się na sterty liści. Ale już wtedy praca w szkole wydawała mi się z jakiegoś powodu pociągająca.

Pani ulubiona bajka/film z dzieciństwa?

Moje dzieciństwo to, oprócz wspomnianych zabaw na świeżym powietrzu, kreskówki, filmy Disneya, książki Krystyny Siesickiej. Nie mam ulubionego filmu. Nie ukrywam jednak, że dosyć wcześnie zaczęłam czytać i oglądać „kryminały”. Kiedy dziś myślę o swoich zamiłowaniach, dochodzę do wniosku, że od zawsze towarzyszyło mi nie tyle zamiłowanie do rozwiązywania tajemnic czy zagadek, ale interesowały mnie motywy postępowania i konsekwencje ludzkich działań. Dziś nadal oglądam i czytam „kryminały”, ale z niepokojem i smutkiem obserwuję, że fikcja coraz częściej znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości, także tej zawodowej.

Jakie miejsce na świecie uważa Pani za wyjątkowe i dlaczego?

Za wyjątkowe uważam te miejsca, gdzie prawie zawsze świeci słońce, a ludzie potrafią ze sobą rozmawiać np. przy stole, gdzie wielopokoleniowe rodziny razem mieszkają. Te z małymi, dobrze się znającymi społecznościami, gdzie życzliwie traktują obcych. I wreszcie te miejsca, gdzie ważniejsze jest, aby spytać kogoś o samopoczucie, niż obrzucić wyzwiskami za nieustąpienie miejsca w autobusie. Taki sposób życia obserwuję w krajach śródziemnomorskich. Szczególnie lubię Włochy i tam chciałabym zamieszkać na emeryturze, choć jest to nadal bardziej marzenie, niż plan.

Czym ludzie zazwyczaj się nie przejmują, a powinni?

Zapewne, tak, jak ja, przejmują się tym, co będzie, zapominając o tym, że życie to jest to, co jest teraz, w tym momencie. Planują, wymyślają, umawiają się sami ze sobą i z innymi, że za kilka miesięcy...za kilka lat coś tam się wydarzy. A umyka im teraźniejszość.

Zawsze chciałam, żeby mnie zapytano, czy.....

Proszę mi wierzyć, że nie ma takiego pytania.

I choć nie należę do osób, które mówią dużo i wszędzie się odzywają, to, jeśli mam poczucie, że mam coś ważnego do powiedzenia, mówię. Nie czekam na zadanie pytania.

“Przepis na Belfra” to cykl mini-wywiadów z laureatami i laureatkami Narody Prezydenta m.st. Warszawy. Oddajemy w nim głos najlepszym nauczycielom i nauczycielkom w stolicy. Wierzymy, że ich słowa mogą być inspiracją dla pedagogów, ale także rodziców i uczniów.

UM Warszawa