Niemiecki publicysta: wyborcy PiS są "starzy, rozproszeni i biedni"

Na łamach "Gazety Wyborczej" Klaus Bachmann określił wyborców PiS jako "starych, rozproszonych i biednych", a zatrzymanie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika stanowi według niego preludium do kolejnych działań, w których wykorzystany zostanie aparat policyjny wobec najsilniejszej partii w parlamencie.

Niemiecki publicysta kilka miesięcy temu sugerował w jednym z artykułów, aby nowa władza wykorzystała siłę służb specjalnych wobec ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego, w przeciwnym razie Polsce grozi powrót PiS do władzy.

"Gazeta Wyborcza" do swojego weekendowego numeru postanowiła zaprosić Klausa Bachmanna, niemieckiego publicystę i członka zarządu Fundacji Stefana Batorego, który wyraża otwarte poparcie dla nowego rządu w Polsce. Bachmann, kilka miesięcy temu, udzielał rad Donaldowi Tuskowi i jego przyszłym ministrom, zachęcając ich do rozprawy z PiS. Sugerował wówczas konieczność skierowania całej potęgi państwa policyjnego, zbudowanego przez PiS, przeciwko samej partii oraz prezydentowi. Działania te znalazły odzwierciedlenie w zatrzymaniu posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w Pałacu Prezydenckim.

Bachmann, analizując obecną sytuację polityczną, przewiduje, że PiS zostanie stłumione przez obecny rząd, a zatrzymanie i osadzenie Kamińskiego i Wąsika to dopiero początek "oczyszczeń". Jego zdaniem, PiS nie będzie w stanie zorganizować mobilizacji ulicznej, jak miało to miejsce w przypadku PO, ze względu na starszy, rozproszony i biedny elektorat, który nie mógłby sobie pozwolić na częste podróże do stolicy.

Bachmann wyraża przekonanie, że obecne oburzenie jest niewspółmiernie niskie, biorąc pod uwagę, że nowy rząd nie przeprowadził rewolucji ustrojowej, lecz jedynie dokonał zmiany w kierownictwie mediów publicznych oraz odesłał prokuratora krajowego na emeryturę. Zdaniem publicysty, to wystarczyło, by Jarosława Kaczyńskiego skłonić do myślenia o ogłoszeniu strajku generalnego.

Bachmann zarzuca również poprzedniej władzy, że ograniczała wolności ludzi podczas pandemii, nie dodając jednak, że takie same działania popierała Koalicja Obywatelska, PSL i Polska 2050, a nawet w Niemczech obowiązywały surowsze ograniczenia.

W artykule pojawia się groźba, że jeśli Kaczyński i PiS będą zbyt agresywnie stawiać opór rządowi, to większa grupa posłów opozycji również odczuje konsekwencje, sugerując możliwość kolejnych aresztowań. Bachmann sugeruje, że gabinet Tuska powinien omijać obowiązujące w Polsce prawo, manipulując rozporządzeniami, aby zrealizować swoje cele polityczne.

"Jeśli Kaczyński, Duda albo Trybunał Konstytucyjny przeszarżują w obronie swoich interesów partyjnych i towarzyskich, to mogą odczuć na własnej skórze, czym grozi konflikt z takim państwem. Aresztowanie Kamińskiego i Wąsika i pokojowe przejęcie telewizji i radia to pestka w stosunku do tego, co ich wtedy czeka".

"To dość ponury widok dla Kaczyńskiego i jego otoczenia. Doprowadzili do sytuacji, w której musieli wygrać wybory, aby nie trafić do więzienia. Mieli wszystkie narzędzia ku temu, aby wygrać, ale i tak przegrali. Teraz czeka ich konfrontacja z państwem policyjnym, które przez osiem lat sami zbudowali".

Niemiec twierdzi, że gabinet Tuska ma dwie drogi wyjścia - ugody lub konfrontacji z opozycją. Wybór pierwszej opcji może napotkać wysokie przeszkody, dlatego Bachmann sugeruje wykorzystanie aparatu policyjnego do realizacji celów rządzącej partii. Ostatecznie publicysta wyraża satysfakcję z obecnej sytuacji, w której PiS musi zmierzyć się z aparatem, który sam zbudował przez osiem lat sprawowania władzy.