"Totem" Lili Aviles, czyli rodzinny dramat o bliskości i żałobie – już w kinach

2024-01-18 11:47:34(ost. akt: 2024-01-18 11:49:05)

Autor zdjęcia: materiały prasowe

Musimy skupić się na naszym dzieciństwie. Jest coś w tych siedmiu początkowych latach życia, co sprawia, że właśnie wtedy zaczynamy rozwijać naszą osobowość – powiedziała reżyserka i scenarzystka "Totemu" Lila Aviles. Rodzinny dramat o bliskości i żałobie – już w kinach.
Akcja filmu rozgrywa się w ciągu jednego dnia w meksykańskim miasteczku. W pierwszych kadrach obserwujemy młodą matkę i jej siedmioletnią córkę Sol w trakcie podróży samochodem. Grają w grę z cyklu "pomyśl życzenie i wstrzymaj oddech". Kto pierwszy wypuści powietrze, przegrywa. Dziewczynka przyznaje, że marzy o tym, by jej tata nie umarł. Mężczyzna jest w terminalnym okresie choroby nowotworowej. Lekarze nie dają mu szans, a bliscy muszą żyć ze świadomością, że śmierć zbliża się nieuchronnie. W takich okolicznościach najbardziej liczy się tu i teraz. Dlatego cała rodzina postanawia zorganizować choremu przyjęcie urodzinowe. Punktem kulminacyjnym wieczoru ma być występ Sol w stroju clowna. Imprezę poprzedzają wielogodzinne przygotowania, dzięki którym krewni mogą spędzić ze sobą więcej czasu. Przewodniczką po życiu rodzinnym jest siedmiolatka.

Dla Lili Aviles "Totem" jest opowieścią szczególną, bo zakorzenioną w doświadczeniach jej rodziny. Jak wyjawiła, zrealizowała ten film z myślą o swojej córce, która w wieku kilku lat straciła ojca. Teraz, gdy dziewczynka wkroczyła w okres dojrzewania, trudno jej było się do niej zbliżyć. Obraz stał się przyczynkiem do rozmowy o trudnych emocjach, na nowo scementował ich relację. Równie istotnym motywem był mikrokosmos, życie rodzinne, naturalne więzi. "Musimy skupić się na naszym dzieciństwie. Bardzo ważne jest dla mnie zdanie: +dzieciństwo to przeznaczenie+. Jest coś w tych siedmiu początkowych latach życia, co sprawia, że właśnie wtedy zaczynamy rozwijać naszą osobowość i w pewnym sensie wyruszamy w życiową podróż. Chciałam nawiązać dialog z dzieciństwem" – wspomniała reżyserka w wywiadzie dla The Wrap.


Odrębnym bohaterem historii jest dom, w którym filmowa rodzina przygotowuje niespodziankę dla ojca Sol. W Meksyku często zdarza się, że w tej samej lokacji kręci się wiele filmów. Aviles zależało na tym, by znaleźć miejsce, które dotąd nie zostało sfilmowane. Dom ukazany w "Totemie" był pierwszym, który obejrzała. "Od razu stwierdziłam: to jest to. Moja ekipa myślała, że zwariowałam. Odwiedziliśmy później jeszcze kilka innych mieszkań, ale byłam przekonana, że pierwsze jest tym właściwym. Dom był w dużej części pusty, więc współpracowaliśmy blisko z pionem scenograficznym, aby uzyskać efekt labiryntu. Nie jest to ogromny budynek, pałac czy zamek, ale sprawia wrażenie prawdziwego, normalnego domu, w którym toczy się życie. Trudność polegała na tym, by uchwycić rytm jednego miejsca. Zazwyczaj możesz wyjść na ulicę i zmienić lokację, co pomaga zachować energię. Moim celem było poruszanie się tam i z powrotem razem z bohaterami, ale także poznanie i przemyślenie własnej życiowej przestrzeni" – powiedziała, cytowana przez Loudandclearreviews.

Obraz – będący drugim dziełem Meksykanki - zachwycił krytyków swym delikatnym tonem. Zestawiany z jej pełnometrażowym debiutem fabularnym "The Chambermaid", oczarował ich jeszcze bardziej naturalistycznym podejściem i równowagą, dzięki której wiszące w powietrzu widmo żałoby zamienia się w radość z bycia razem. "Czasami bycie filmowcem wiąże się z ciężarem. Kręcisz film i powinieneś być dumny, że robisz to tak dobrze. Dla mnie wszystkie książki i tło, które mam w życiu każdego dnia, mają nie mniejsze znaczenie. To piękny moment, gdy jesteś sam i możesz uruchomić wyobraźnię. Kiedy zaczynasz myśleć o filmie, jest bardzo tajemniczo. Później to przedsięwzięcie zaczyna cię wyprzedzać, co jest trochę dziwnym uczuciem. Jeśli o mnie chodzi, wiedziałam, że mój film będzie dotyczyć nie tylko relacji międzyludzkich, ale także naszych relacji z naturą, z planetą, którą zamieszkujemy. Czułam potrzebę powrotu do esencji" – przyznała Aviles.

Reżyserka wyrasta dzisiaj na jeden z bardziej interesujących głosów młodego meksykańskiego kina. Co ciekawe, Aviles nie ma za sobą formalnej edukacji reżyserskiej. Tworząc filmy, bazuje na swojej intuicji i naturalnym talencie. "Pracowałam w różnych profesjach. Byłam młodą mamą, ale także entuzjastką. W dzieciństwie razem z moim kuzynem oglądaliśmy filmy, a później pisałam scenariusz, żeby wystawić tę historię w formie spektaklu. Pamiętam, że pewnego razu +zrealizowałam+ przedstawienie, w którym mój kuzyn grał Jezusa. Lubiłam się bawić, byłam pełna zapału do pracy. Zawsze chciałam być reżyserem. Czułam, że to jest moje miejsce. Ale byłam wizażystką, asystentką reżysera, producentką itd. Sporo czasu minęło zanim odważyłam się opowiedzieć historię. Moja córka była dla mnie szkołą filmową. Przecież kino to troska, miłość, stres, lustro, w którym się odbijamy. Przeszłam naprawdę długą drogę, ale jestem entuzjastką edukacji filmowej" – zaznaczyła w rozmowie z Ioncinema.

W 2023 r. podczas festiwalu w Berlinie "Totem" zapewnił Lili Aviles nagrodę jury ekumenicznego. Obecnie film można oglądać w polskich kinach. W obsadzie znaleźli się: Naima Senties, Montserrat Maranon, Marisol Gase, Saori Gurza, Mateo Garcia, Alberto Amador i Teresa Sanchez. Za zdjęcia odpowiada Diego Tenorio, a za muzykę – Thomas Becka. Dystrybutorem obrazu jest Stowarzyszenie Nowe Horyzonty. (PAP)

autorka: Daria Porycka