Czeskie wabiki wojskowe oszukują żołnierzy z całego świata?

2024-01-17 13:33:37(ost. akt: 2024-01-17 13:33:12)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: PAP

Zagadka brzmi: co przypomina czołg, wyświetla się na radarze jako czołg, ale nie jest czołgiem? Odpowiedź brzmi: czeskie wabiki wojskowe. W niewielkim miasteczku Decin, niedaleko granicy z Niemcami, powstaje pseudobroń, która wprowadza zamieszanie w konflikty zbrojne na całym świecie.
Według słów Sun Tzu, "Wszystkie działania wojenne opierają się na oszustwie. Dlatego, kiedy jesteśmy w stanie zaatakować, musimy wydawać się niezdolni; kiedy używamy naszych sił, musimy wydawać się nieaktywni; kiedy jesteśmy blisko, musimy sprawić, by wróg uwierzył, że jesteśmy daleko; kiedy jesteśmy daleko, musimy sprawić, by uwierzył, że jesteśmy blisko". Te słowa stanowią modus operandi czeskiej firmy Inflatech, specjalizującej się w produkcji wabików wojskowych.

W miasteczku Decin powstaje broń, która formalnie jest pseudobronią, a jej użytkownicy pochodzą z czterech kontynentów na całym globie. Choć oficjalnie nie ujawnia się, które armie korzystają z tych wabików, doniesienia czeskich mediów sugerują, że również Ukraina wykorzystuje je w trwającej wojnie na swoim terytorium. Dowodem na to może być fakt, że Rosja twierdziła, iż zniszczyła więcej wyrzutni HIMARS, niż faktycznie przekazano Ukrainie, co sugeruje, że niektóre z tych "wyrzutni" mogą być właśnie wabikami.

Idea wabików wojskowych opiera się na zaskoczeniu przeciwnika, który może pomylić je z prawdziwymi pojazdami wojskowymi czy wyrzutniami rakietowymi. W praktyce są to balony o kształcie przypominającym rzeczywiste pojazdy wojskowe, cele morskie lub nawet samoloty, produkowane przez firmę Inflatech.

Koszt takiego "balonu" wynosi kilkadziesiąt tysięcy euro, co czyni go nie tylko tańszym od prawdziwego czołgu, ale również bardziej ekonomicznym niż rakietowe środki przeciwpowietrzne. Prezes firmy Vojtech Fresser podkreśla, że wabiki są kuloodporne, przyciągają jednak pociski przeciwpancerne, atakujące drony i pociski ziemia-powietrze. W przypadku trafienia przez pocisk o dużej sile rażenia, wabik eksploduje, stanowiąc okazję do świętowania, gdyż przeciwnik traci znacznie cenniejsze zasoby niż użytkownik wabika.

Każdy wabik Inflatech wyposażony jest w zintegrowane systemy zarządzania sygnaturą termiczną i radarową, niewidoczne dla użytkownika, ale sprawiające, że wabik jest dla wroga widoczny jako realne ciężkie uzbrojenie. Prezes Fresser tłumaczy, że użytkownik musi jedynie włączyć przycisk, a reszta operacji przebiega automatycznie.

Skuteczność wabików potwierdzają eksperci wojskowi, którzy zauważają, że takie makiety pozorujące sprzęt wojskowy są istotne zwłaszcza w obliczu nowoczesnych konfliktów. Mimo że idea makiety jest znana od dawna, dzisiejsze wabiki są coraz bardziej zaawansowane, posiadając imitery termiczne czy lotnicze, co sprawia, że są trudniejsze do wykrycia przez przeciwnika.

Współpraca Inflatech z wojskiem umożliwia dostosowanie produktów do specyficznych potrzeb, co sprawia, że są one precyzyjnie odwzorowane. Proces produkcji, obejmujący modele i prototypy, zajmuje zaledwie pięć tygodni, umożliwiając szybką adaptację, szczególnie w warunkach konfliktu.

Wabiki wojskowe są transportowane z czeskiego Decina na cały świat, przy czym ich waga (od 35 do 130 kg, w zależności od modelu) wymaga różnych środków transportu, co stanowi jedno z wyzwań dla firmy. Pomimo tego, że są produkowane z tekstyliów, co narzuca pewne ograniczenia wagowe, na chwilę obecną nie istnieje lepszy zamiennik. Inflatech, działający w regionie, który kiedyś był znany jako tekstylne zagłębie, przyczynia się do zachowania tradycji poprzez nowoczesną produkcję wabików.

Prezes Inflatech zapewnia, że firma cieszy się taką samą ochroną jak inni producenci wojskowi w UE, co pozwala im działać w sektorze obronnym bez obaw o zagrożenia.