Trzaskowski się tłumaczy. Dlaczego śnieżyca sparaliżowała Warszawę?

2024-01-17 10:52:09(ost. akt: 2024-01-17 10:58:28)

Autor zdjęcia: PAP/Paweł Supernak

"Czy można mieć 'pod parą' 500 pługopiaskarek? Można. Tylko taki skład uruchamiany byłby raz na pięć lat" - wyjaśnił Rafał Trzaskowski, opisując wyzwania związane z odśnieżaniem dróg i chodników w Warszawie po nagłym opadzie śniegu. Prezydent miasta przedstawił, jak wyglądała największa akcja odśnieżania od trzech lat, którą miasto sfinansowało kwotą pięciu milionów złotych.
We wtorek późnym wieczorem prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski opublikował na mediach społecznościowych "kilka słów wyjaśnienia" dotyczących trudnej sytuacji na drogach i chodnikach stolicy, jaka miała miejsce w poniedziałek.

"Diabeł tkwi w szczegółach! Złote słowa. 'Drogowcy znowu zostali zaskoczeni'. Każdy dziennikarz wie, jak rozwiązać problem. A jak jest w rzeczywistości?" - rozpoczął swój wpis samorządowiec.

Włodarz stolicy podkreślił, że każdego dnia zimy Warszawa posiada 170 pługopiaskarek i 130 pługów gotowych do wyjazdu. Dodał również, że gdy prognozy pogody przewidują opady śniegu, wszyscy są w gotowości.

"Jak jest mróz - ruszają tylko pługopiaskarki. Jakby ruszyły też pługi - zrobiłoby się lodowisko" - tłumaczył Trzaskowski.

Kiedy nad Warszawą nadciągnęła burza śnieżna w poniedziałek, miasto wydało na akcję pięć milionów złotych. Prezydent stolicy, Rafał Trzaskowski, wyjaśnił w swoim wpisie, że choć akcja odśnieżania nie była perfekcyjna i pojawiły się pewne trudności przez około dwie godziny, była to największa akcja tego rodzaju od trzech lat. Równocześnie zaznaczył, że utrzymanie floty 500 pługopiaskarek byłoby finansowo nieefektywne i prowadziłoby do znacznego marnotrawstwa pieniędzy.

Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy, tłumacząc nieodśnieżone chodniki, zaznaczył, że większość ścieżek dla pieszych przed budynkami w stolicy należy do prywatnych właścicieli, co sprawia, że to oni ponoszą odpowiedzialność za ich utrzymanie. W przypadku niestosowania się do obowiązku odśnieżania, miejska straż miejska nakłada na nich mandaty, jednakże stara się również zajmować innymi kwestiami, nawet w czasie opadów śniegu.

Prezydent Warszawy podkreślił, że zarządzanie miastem wymaga stałej czujności, a w dniu burzy śnieżnej miał okazję obserwować ją zarówno z bliska, jak i z daleka. Zaznaczył, że ratusz natychmiast zareagował, jak to ma miejsce w przypadku takich sytuacji.

"Potem relacjonowałem współpracownikom - gdzie trzeba priorytetowo odśnieżać, bo objechałem osobiście pół miasta. Dobrze, że nikt mi nie powiedział 'taki mamy klimat', bo udusiłbym własnymi rękami" - zażartował, dodając uśmiechniętą emotkę.

Na koniec swojego wpisu podkreślił, że w poniedziałek do domu wrócił "umordowany", po czym usłyszał w radiu, że drogowcy w Warszawie ponownie zostali zaskoczeni śnieżycą. "Dobrze, że TVP Info już nie kłamie - bo byłbym na pewno królem epoki lodowcowej" - skwitował.

W poniedziałek nad Warszawą pojawiła się wcześniej zapowiadana burza śnieżna. Zarząd Oczyszczania Miasta poinformował, że tego dnia wieczorem rozpoczęto usuwanie skutków opadów śniegu. Na początku, gdy opady były dość typowe jak na tę porę roku, Zarząd Oczyszczania Miasta o godzinie 14:00 rozpoczął posypywanie mostów, wiaduktów oraz stromych ulic, przy użyciu 42 posypywarek. Jednak po około trzech godzinach nad Warszawę przeszła burza śnieżna, charakteryzująca się niezwykle intensywnymi opadami i wyładowaniami atmosferycznymi.

Na wszystkie ulice podlegające miastu - czyli 1500 km dróg, którymi kursują autobusy miejskie - wyjechało wówczas 170 posypywarek.