Złoto? Jest w moim nazwisku!
2024-02-01 12:00:00(ost. akt: 2024-02-01 09:38:44)
Dwukrotna medalistka olimpijska w łyżwiarstwie szybkim Luiza Złotkowska w PKOl prowadzi projekty związane z przygotowaniem sportowców do aktywności po zakończeniu kariery. - Jako spełniony sportowiec chcę pomagać innym - wyjaśnia.
- Przychodzi taki czas, że każdy zawodowy sportowiec musi powiedzieć „pas”. Czy pani, dwukrotna medalistka igrzysk - brązowa z Vancouver w 2010 i srebrna z Soczi w 2014, podjęła decyzję impulsywnie, czy też nosiła się z nią pani od dłuższego czasu?
- Zdecydowanie to drugie. Symboliczne ogłosiłam koniec kariery w lutym 2020, na 10-lecie pierwszego medalu olimpijskiego, ale to była przemyślana decyzja. Zaczęłam podejmować ją w głowie, ale i w ciele wcześniej, po igrzyskach w Pjongczangu. Jesienią 2018 roku miałam operację przepukliny kręgosłupa, gdyż dolegliwości bólowe były bardzo silne. Pamiętam, że na jednym z treningów, w trakcie przygotowań do nowego sezonu, po rozgrzewce nie mogłam ruszyć z bólu żadną kończyną. To był bardzo traumatyczny moment. Wiedziałam, że muszę podjąć bardzo trudną dla każdego sportowca decyzję.
- Ile trwał ten proces myślowy?
- Pół roku, podczas rehabilitacji. Pracowałam nie tylko z fizjoterapeutą, ale i psychologiem, to był właśnie czas dojrzewania tej decyzji. Zastanawiałam się, jak to jest skończyć coś, co się robiło przez 24 lata? Jak to jest zacząć coś nowego w wieku 32 lat, całkowicie od zera.
- Od 2019 roku, czyli w zasadzie jeszcze przed oficjalnym zakończenia kariery, pracuje pani w Polskim Komitecie Olimpijskim. Miała więc pani „miękkie” lądowanie jako sportowiec zawodowy...
- Zapracowałam na to. Moja obecność w PKOl nie wzięła się z kosmosu.
- Zdecydowanie to drugie. Symboliczne ogłosiłam koniec kariery w lutym 2020, na 10-lecie pierwszego medalu olimpijskiego, ale to była przemyślana decyzja. Zaczęłam podejmować ją w głowie, ale i w ciele wcześniej, po igrzyskach w Pjongczangu. Jesienią 2018 roku miałam operację przepukliny kręgosłupa, gdyż dolegliwości bólowe były bardzo silne. Pamiętam, że na jednym z treningów, w trakcie przygotowań do nowego sezonu, po rozgrzewce nie mogłam ruszyć z bólu żadną kończyną. To był bardzo traumatyczny moment. Wiedziałam, że muszę podjąć bardzo trudną dla każdego sportowca decyzję.
- Ile trwał ten proces myślowy?
- Pół roku, podczas rehabilitacji. Pracowałam nie tylko z fizjoterapeutą, ale i psychologiem, to był właśnie czas dojrzewania tej decyzji. Zastanawiałam się, jak to jest skończyć coś, co się robiło przez 24 lata? Jak to jest zacząć coś nowego w wieku 32 lat, całkowicie od zera.
- Od 2019 roku, czyli w zasadzie jeszcze przed oficjalnym zakończenia kariery, pracuje pani w Polskim Komitecie Olimpijskim. Miała więc pani „miękkie” lądowanie jako sportowiec zawodowy...
- Zapracowałam na to. Moja obecność w PKOl nie wzięła się z kosmosu.
Cała rozmowa w czwartkowej Gazecie Olsztyńskiej
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez